Wyprawy

CZECHY – Mikulov (część 2)

CZECHY – Mikulov
część 2

 

Z Mikulovem lubimy sie ze wzajemnością. Miasteczko zapewniło nam cudowny poranek. Na niebie nie tylko słońce i lazurek, ale również cudowne chmurki o jakich każdy fotograf może marzyć. Śniadanko u Św. Urbana i biegniemy na rynek klucząc po malowniczych uliczkach. Wczoraj o zachodzie słońca widzieliśmy jedno a teraz uliczki pokazały nam swoje drugie lico. Trudno się zdecydować, które piękniejsze. Chłopcy wypatrzyli lody co nie było zbyt trudne więc Ania zostje z nimi by zjedli w spokoju lody a jeszcze biegnę zrobić kolejną odsłonę panoram miasta z Koziego Hradku. Mikulov jest naprawdę godny polecenia i tap prawdę powiedziawszy nie rozumiemy tych, którzy jaką z Polski bez przerwy do celu a nie nocują w tak pięknym miejscu. To naprawdę nie strata czasu ale „czysty zysk”. Nawet jak jesteśmy tu po raz kolejny to posiedzenie nad piwem lub miejscowym winem w jednej z licznych knajpek jest nie przerwą w podróży ale prawdziwym początkiem wakacji.

Zrobiło się prawie południe i czas jechać dalej. Nie porzucamy jeszcze Czech ale jedziemy do zamku z listy UNESCO w Lednicach. Niestety nie zdążyli konserwatorzy zdjąć rusztowań ale… nawet to co widać tam, gdzie prace zakończona wzbudza zachwyt. Zamek-pałac istna „beza” jak to w slangu mówimy! Genalny! To taki Wilanów do sześcianu bo i pałacowo i ogrodowo znacznie większy i bogatszy. Sama oranżeria ma ok. 100 metrów! Wokół park z żywopłotami jak stodoły w pruskich folwarkach. Chłopcy mogą wejść do środka! Cały labirynt kanałów i stawów, którymi można dopłynąć do…. minaretu! Jednego z najwyższych w Europie. Miesce genialne a jak znikną wkrótce rusztowania to trudno będzie wzrok oderwać od tej niezwykłej budowli.

Wracamy do Mikulova chociaż właściwie mijamy go bokiem i jedziemy w kierunku Chorwacji. Najpierw Austria. O niej pisaliśmy przy okazji wyjazdu marcowego na narty do Karyntii ale oczywiście nie moge nie napisać zdania o drogach! Widać postęp w budowie autostrady w kierunku Mikulova. Oj! Będzie super jazda. Przez Wiedeń mkniemy jak burza ze średnią (!) 95 km/h bo mamy dobry czas i nie ma korków. Później tradycyjnie w kierunku Graz’u mknie falanga ale chyba wszyscy się umówili na niezłe średnie bo ci co się wloką to i tak mają 140 km/h na liczniku. Bajka! Postój na tankowanie, Graz i spadamy na południe w kierunku Mariboru.

Granica i już Słowenia. Tu już czuć Śródziemnomorze. Piękne krajobrazy i mimo sporego ruchu na autostradzie mkniemy świetnie. I wreszcie granica Chorwacka. Mały koreczek na wjeździe bo sprawdzają dokumenty?! Ale na hasło: Dzień Dobry Polacy! wita nas uśmiech i machnięcie dłoni: Jechać! No to jedziemy! Mamy raptem chyba tylko 70 km z ponad 700 tego dnia więc jedzie się super mimo autostrady w budowie. Sprzęt już nie pracuje bo trochę późno, ruch mały bo jutro święto państwowe i dzień wolny i…. Mundial. Mamy miejscowego kierowcę z temperamentem i znajomością radarów! Za min wskakuje Włoch a ja na trzeciego i mkniemy 160km/h zmuszając GPS do zmiany co chwila zeznań ile minut do końca trasy. Na krzyżówce do Rovinj kończy się nasza wspólna jazda.

Camping znajdujemy bez problemu. Wcześniej wszystko załatwiliśmy z Polski więc szybko dostajemy wszystko co się nam należy z recepcji i znajdujemy nasze miejsce. Namiot i spacer na brzeg morza. Jest już po zachodzie słońca i nie przypuszczaliśmy, że chłocy będą chcieli brodzić w wodzie. O jak się myliliśmy! Szbko rozbierają się i do wody, która nam rozgrzanym emocjami jazdy wydaje się chłodna ale twardzo zawodnicy szaleją…. Wyciągamy ich z wody coś ok. 22.00 bo sami już zasypiamy. Jeszcze kolacja i spać!

Dobranoc…

ZDJĘCIA:


Mikulov – Chłocy od rana zrobili w pensjonacie tor jazdy dla samochodzików.
Czas na spacer po Mikulovie – pod kościołem Św. Vaclava.


Wczoraj był tu głęboki cień….


…a teraz zamek prezentuje się imponująco.


Na rynku.


Oto szczęśliwy człowiek w Mikulovie… Bachus czy jakoś tam go zwali…


Panorama Mikulova z Koziego Hradku.

Dobranoc!

 .:. CZECHY – Mikulov, część 1 .:.
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.

 


(c) Portal Małego Podróżnika

Share