Wyprawy

KUBA – dzień 3 (Hawana)

MP_KUBA_baner250
KUBA. Muzeum Niespełnionych Marzeń
dzień 3

Hawana – dzień pierwszy
Zaczynamy od przeprowadzki do sąsiedniej casy particulares.
Niedaleko, raptem 100 metrów ale „maniana” czyli zaraz, później. To zaraz trwa ze 3 godziny. Jak wreszcie trafiamy do naszego nowego m-ca zamieszkania to właśnie wychodzą dwie Szwedki. Jeszcze wymieniamy uwagi i żegnamy się do zobaczenia w Szwecji za 2 miesiące…Mamy nasze mieszkanko… sypialnia, łazienka, salon, kuchnia z wielką lodówką – wszystko nasze… cudownie…Dzielnica taka, że większość klientów biur podróży dostałaby zawału na samą myśl o wyjściu wieczorem na ulicę (a nawet w dzień) ale mamy klucze od mieszkania w domu na tej ulicy więc jesteśmy swoi. Kiedy po nocy wracamy zmęczonym krokiem z długą bułą pod pachą wiele osób już nas pozdrawia jak sąsiadów a nie gringo. Wrośliśmy w to miejsce kiedy przekroczyliśmy próg casy i widać, że jesteśmy tacy zwykli, normalni, mamy dzieci, przychodzimy na piechotę lub przyjeźdżamy starymi taxi i co najważniejsze odwzajemniamy serdeczność lub sami ją tworzymy. Miłe jest pożegnać się z taksówkarzem uściskając się niż tylko wręczyć kasę i spłoszonym uciekać do bramy. Ludzie tu są biedni, ale nie zawistni. Jeżeli się nie wywyższasz i masz uśmiech na twarzy to zawsze będą woleli mieć z tobą fiestę niż szukać okazji do kradzieży itd… Taka ich „nobilitacja” i sprowadzenie wzajemnych stosunków na ten sam poziom jest naprawdę fantastycznym zakotwiczeniem się w miejscowej społeczności co procentuje spokojnym życiem i mieszkaniem w danym miejscu.Pierwszy dzień w Hawanie, a ja tak się mądrzę ale to kawałek wiedzy podróżniczej popartej tym, że nie ukrywam, iż słowa te pisze po już kolejnym dniu w Hawanie…. Ale o tem potem…

Oprócz zmiany m-ca zamieszkania doczekaliśmy się Castro (tak, ale nie ma na imie FIDEL), z którym ruszyliśmy szlifować stare bruki Hawany. Jesteśmy raptem 1.5 km od katedry ale by tam dojść przeszliśmy ponad…. 10km. Zaglądaliśmy do wszystkich najciekawszych miejsc w sercu starej Hawany. Ciekawym był wyjazd windą do restauracji hotelu Ambos Mundos, która jest na dachu hotelu i dachu Hawany. Widzimy to co widział Hemingway jak nie wypił za dużo drinków. Mieszkał niżej na V piętrze…

Nasza dopołudniowa wędrówka to taka „jazda obowiązkowa” po Havana Vieja i centrum. Nie spieszymy się, chodzimy własnym rytmem lub raczej rytmem małych Podróżników – Michałka i Stasia… kiedy trzeba przejść ze sto – dwieście metrów i nic się nie dzieje to dla nich problem. Ale jak trzeba poszaleć w hotelu Hemingway’a, gdzie mamy basen z zółwiami, zabytkową windę, super widok z dachu i zejście schodami z tego dachu Havany na parter to szaleją aż miło patrzeć… Wyglądają jakby to oni byli przewodnikami, chyba są już naprawdę obywatelami świata…

Dziś Wielki Piątek i procesja. Po wędrówce z Georgem odpoczywamy i na wieczór coco-taxi docieramy pod katedrę. Stąd wyruszy procesja, która zaułkami starej Hawany dojdzie do kościoła św. Krzysztofa od Dobrej Podróży. Mając na względzie moje imię nie mogę się już doczekać. Ale wcześniej mamy przed sobą ładny kawałek Hawany. Przed katedrą nie ma zbyt wielu wiernych ot może z 200 osób. Jest jeszcze jasno. Nad wiernymi dominuje figura Chrystusa. Próby nagłośnienia i czas ruszać. Z każdym krokiem przybywa wiernych. Co stacja to dzieje się coś nowego. W jednym z zaułków dołącza do figury Chrystusa Matka Boża i podąża za nim krok w krok…

W połowie procesji docieramy do kościoła. Piękna fasada, duża grupa czekających, figura Chrystusa wprowadzona jest do wnętrza, z którego wyprowadzony jest już Ukrzyżowany. Wiele osób ma łzy w oczach, głęboko to przeżywa. Zapada zmierzch i w wąskich ulicach Hawany robi się błyskawicznie ciemno. Wierni Krucyfiks oświetlają latarkami. Procesja jest już kilkakrotnie liczebniejsza niż na początku. Kiedy przy kościele w środku procesji zostałem zablokowany przez wiernych i nie wypadało sie przeciskać to przydała się poranna wiedza z topografii Hawany. Szybkim krokiem przez dwie przecznice, idąc równoległa ulicą wyprzedzam procesję i znowu fotografuję na jej początku. Szukam miejsc gdzie jest więcej światła, kolejnych stacji Drogi. Tam robie zdjęcia. Ania z chłopcami podąża w procesji. Umówiliśmy się, ze spotkamy się pod kościołem Św. Krzysztofa. Tu na placu będzie nabożeństwo celebrowane przez purpuratów i naszego salezjanina Padre Anreasa czyli Ojca Andrzeja. Jutro rano będzie Wielka Sobota i spotkamy się na pewno…

Na koniec dnia starannie wybieramy taksówkę. Po Hawanie jeździmy wyłącznie Coco-Taxi lub wielkimi starymi samochodami Coco-Taxi nie ma, wracamy więc stareńkim Fordem, a może Buick’iem (stracił oznaczenia totemiczne ok. 1967 roku) i pełni wrażeń idziemy spać…

No i zdjęcia…


Śniadanie w Casa Orlando.
Nasz ulica już się dawno obudziła i tętni życiem.
Czas na zwiedzanie Hawany i zdjęcia.


Hawana z góry…


…i z dołu.


Zwykłe ulice…


…i reprezentacyjne place poznajemy z Goerge’m.


Floridita – słynny bar w którym upijał się…


…Ernest Hemingway. O! Czeka na kolejnego drinka!


Wielu (jeleni) chce poczuć smak daiquiri Ernesta H.
płacąc za posiedzenie w ścisku 3x tyle co w dobrej
restauracji, a przecież i rum nie ten i limonka też nie ta…


Typowa wystawa księgarni. Bestselery:
01 Che
02 Che
03 Che
— długo nic…
04 Ernest H. (bo niedaleko Floridity)
05 Fidel


Dopojenie sokami i chwila w klimatyzowanym wnętrzu.


Hotel Ambos Mundos – hawańska kwatera Ernesta H.
Chłopców bardziej niż pamiątki po E.H. interesują żółwie
w fontannie.


Pierwszy odpowiednio wyeksponowany plakat jaki widzimy.


W jednej z uliczek galeria zasłużonych dla rozwoju Hawany.


Na Placu Katedralnym.


Plaza de Armas.


Zabawa w łapanie baniek mydlanych łączy dzieci
różnych narodów, wyznań, kolorów skóry.


Pozdrowienia dla krakowskiego Muzeum Farmacji.
To zabytkowa apteka w Hawanie na ul. Brasil.


W części jest muzeum, ale część to normalna apteka.
w zabytkowym wnętrzu i z zabytkowym wyposażeniem.


Kościół pw. Św. Krzysztofa od Dobrej Podróży.


Capitol.


Przed warsztatem samochodowym.


Tak wiem! Zastanawiacie się dlaczego jeszcze…


…nie było galerii starych samochodów.


Takimi TAXI jeździmy po Hawanie.


To też TAXI tylko w wersji COCO-Taxi (czyli kokos)…


…chłopcy je uwielbiają.


Reporterzy MP w akcji…


…fotografuje każdy kto ma aparat.


Ruszyła wielkopiątkowa procesja spod katedry.









Orkiestra towarzysząca procesji.



Już widać wieże kościoła Krzysztofa od Dobrej Podróży…


…tu mszą zakończyła się procesja
a my pełni wrażeń wracamy do Casy.

CUCe i Kubany

Na Kubie są dwie waluty. Peso „Kubana” czyli lokalna waluta kubańska za którą niewiele można kupić… eeee… niewiele turysta może kupić…

Kubańczycy wykorzystują ją dość powszechnie do płacenia za dobra ogólne bardzo np. bułkę, bilet na ciężarówkę przerobioną na autobus itd… itp…

Najbardziej pożądaną walutą są Peso „Convertible” czyli waluta powstająca przez wymianę dolarów i euro i innych kilku podobnych na peso conv. Za tę walutę na Kubie możesz mieć wszystko. Teoretycznie kursy tych walut są takie, że 1 peso conv. = 24 peso kubana ale to oczywiscie abstrakcja. Często w cambio nie masz możliwości dostania peso Kubana, a w sklepie jak płacisz w conv. to muszą ci wydać resztę w convertible…

Pytanie na inteligencje: w jakich peso dostają wypłatę kubańczycy?

Brawo! W peso kubana… Minimalna płaca to niecałe 10 peso convertible czyli tyle, co kosztuje obiad bez wodotrysków lub 10 piw 0.33 l w sklepie. Jak chcesz sobie jednak kupić do domu np. lepsze mydło niż przydziałowe na kartki, które nadaje się do przerobienia na płatki do prania (babcia tak u nas robiała w stanie wojennym i za Hitlera) to musisz wydać na te lepsze mydło 1.25 peso convertible czyli teoretycznie 30 peso kubana ale…

Jak nie masz dostępu do kasy wymienialnej, to te 30 za 1.25 jest abstrakcją… nie stać cię. Pamiętacie ceny w Peweksie i zarobki i kurs dolara na czarnym rynku 1 USD = 2000 zł, a pensja nauczycielki wynosiła 14 000 zł ???

Generalnie jest tak, że większość cen jest w CUCach czyli convertible, niekiedy jest tak, że lokalsi płacą 10x mniej niż turysta bo…. bo tak… ale też nie zawsze. Pamiętaj, że aby mieć dwa normalne mydła w domu to płacisz 3 CUCe i już… nie ma dyskusji. Ale… zarabiasz 10 – 20 CUCów miesięcznie… czy 3 CUCe z tego na mydło to dużo? Odpowiedz sobie sam…

PRZELICZNIKI DLA NAS.

1 EURo = 1.39 CUCa

Kurs taki sam wszędzie nie ma co dziadować na czarnym rynku – możecie być tylko okradzeni lub podpuszczeni przez policję. Wymiana jest w Cadeca, bankach itd… Macie euro to nic nie tracicie.

10 USD = 10% czyli 1 USD idzie dla rządu Kuby i zostaje 9 dolarów które po kursie np. 1 USD = 0.85 CUCa są wymieniane więc dostajesz w efekcie za 10 USD 7.65 CUCa.

Niedobrze… Ale walutę wroga trzeba gnębić. A wrogiem jest każdy kto posługuje się dolarami.

KARTY KREDYTOWE

Uuuuu! Problem… bankomaty są ale albo nie działają bo „no connection” albo „no money”.

W cambio cadeca lub banku możesz wyjąć kasę z karty ale…

Każda karta ma ściągane walutę w formie dolarów z doliczeniem podatku 3%… uuuuuuuu…

Nie działają karty z banków opartych na kapitale amerykańskim np. CitiBank i Visa (wiele nie działa) działają Mastercard i banki nie amerykańskie ale znane. My korzystamy z HSBC o rodowodzie azjatyckim – znany, wielki i nikomu nie wadzący…. działa…

JAK TO DZIAŁA?

Chcesz 1000 CUCów, idziesz więc do banku lub Cambio Cadeca. Nie zapomnij paszportu bo nic nie zdziałasz! Dajesz kartę i paszport i podajesz kwotę te przykładowe 1000 CUC. To 1000 CUC jest przeliczane na USD ale uczciwie czyli nie zabierają ci 10% ale doliczają 3% kary za kartę. W efekcie jak chcesz dostać 1000 CUC to z karty ściągają ci 1033.57 USD. Oczywiście aby transakcja się powiodła musi działać połączenie.

Zrozumiałeś?

NIE! Wracaj do Polski.

TAK! Miłego pobytu na Kubie!

.:. DZIEŃ 2 .:. MENU WYPRAWY .:. DZIEŃ 4 .:.

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.

Share