Wyprawy

KUBA – dzień 5 (czas ruszać w trasę)

MP_KUBA_baner250
KUBA. Muzeum Niespełnionych Marzeń
dzień 5

Hawana – Czas ruszać w trasę
Samochody mamy odebrać po południu. To taki trick by mieć wiecej czasu na powrót do Hawany. Jak wypożyczasz o 9.00 to choćby nie wiem co to o 9.00 musisz ostatniego dnia samochód oddać. Najlepiej więc zwiedzać do popołudnia, odebrać samochód tak by mieć czas aby wyjechać z Hawany i za dnia dojechać w nowe miejsce.

Rano ruszamy na piechotkę ku Malacon i bulwarem, niespiesznie, fotografując stare samochody idziemy do Hotelu Nacional. Kolejna legenda Hawany. To tu nocowały i nocują wszelkie gwiazdy odwiedzające Hawanę. Siadamy w ogrodzie dzieci szaleją w fontannie my popijamy kawę i piwko. Oczywiście zwiedzamy wnętrza hotelu pełne fotosów i dedykacji wielkich gwiazd. Sam hotel został już udomowiony, czyli pokrył się patyną nieremontowania socjalistycznego. Pokoje jak w Arlamowie – Gierek. Ma ten plus, że materiały z jakich zrobiono tu wszystko były najwyższej jakości więc działa tu wszystko. A jak komuś nie daje spokoju myśl, że coś mu ten hotel przypomina to ma racje – to kopia hotelu Breakers z Palm Bech w USA.

Z hotelu wychodzimy wprost do Miami. Tak to w USA. Dokładnie tak wygladało kilkadziesiąt lat temu. Ten sam styl, szerokie ulice, zieleń, wille. spomiędzy nich wyrastają ogromne bydynki hoteli i najwyższych budynków mieszkalnych Hawany. M.in. Focsa Building mający 39 pięter kolos był w latach 50-tych drugim tak wielkim budynkiem z żelbetu na świecie!

Dochodzimy do skweru, na którego środku wyrósł przypominający pająka futurystyczny budynek. Do wejść na skwer czyli faktycznie pod pajęcze nogi budynku stoją długie kolejki Kubańczyków. To „Coppelia” otwarta w 1966 roku największa lodziarnia świata mogąca obsłużyć do 30 tysięcy klientów dziennie. Kolejki stały już w południe, a co się dzieje w weekendy to nawet trudno pomyśleć. Zwyczajem młodzieży z Hawany było zaprosić dziewczynę na lody właśnie tutaj i po odstaniu 2.5 do 4 godzin w kolejce i kilku minutach przy stoliku lub barze pójść do sąsiedniego kina na film…
Jeżeli jesteś obcokrajowcem możesz zignorować liczną ochronę zarządzającą kolejkami i wejść by zobaczyć wnętrze absolutnie minimalistyczne oraz jak sa i z czego lody nakładane. Jeśli nadal masz ochotę na loda to możesz ominąć kolejkę wybierając płatność w CUCach. Zapłacisz XX razy więcej ale stolik i lody dostaniesz natychmiast. Nie skorzystaliśmy… Gwoli scisłości: W wielu raportach z przed naet 2-3 lat autorzy piszą, że nic nie ma, nic nie można kupić. Świat i Kuba sie zmieniają. Nawet na zapadłej wsi są lodówki Nestle z lodami, które śmiało możecie jeść wy i dzieci. Rożki mają przezroczyste kopułki więc od razu widać czy lody były kiedyś rozpuszczone czy nie. A co do opisywanych braków prądu na Kubie…. pewnie są… ale jestesmy już 14 dzień na wyprawie (dopisuję to później) i nie było chwili przerwy w dostawie prądu!

Kończymy naszą pieszą wędrówkę pod gmachem uniwersytetu. Ciekawa architektura z XVIII wieku, ale z racji wakacji uczelnia zamknięta dla zwiedzania. Łapiemy coco-taxi i jedziemy do hotelu Plaza gdzie jest stanowisko Cuban Car’a dostarczającego nam samochód. Przy biurku nikogo nie ma. Obok kobiety z biur podrózy mówią, że generalnie jest ale go nie ma i „maniana”. Ponieważ nie ma jeszcze 14.00 idziemy nakarmić dzieci. Karmienie trwa bo kelnerzy i kucharze działaja na zwolnionych obrotach i kiedy wracamy o 15.00 widzimy nadal puste biurko. Ok. 15.30 zjawia się pracownik Cuban Car’a i mówi, że ma dwa samochody, a trzeci to ma ten jego kolega co to jest, ale go nie ma. Radek z Ernestem idą zobaczyć w jakim stanie są ich samochody i wypełniają papiery a my czekamy… ja przynajmniej z narastającą wściekłością, bo zaraz zrobi nam się nocna jazda…

Chyba się jeszcze nie przestawiłem na styl „maniana”. Na razie wiemy przynajmniej, że gość jest i idzie z pobliskiej centrali CC, którą byłem zdecydowany zaraz pójść i spacyfikować lub podpalić. No ale wreszcie jest i na jego szczęście uśmiechnięty i sympatyczny. Pożyje więc… Mamy srebrnego Hyundai’a Accenta z przebiegiem poniżej 40 tysięcy kilometrów, automatyczną skrzynią biegów, klimą itd… Super…
Ubezpieczenie, kaucja, (karty HSBC działają) kluczyk i ruszamy. Jedziemy do Casa Orlando gdzie zwalilismy u Łucji i Ernesta rzeczy. Jedzie z nami taki śliski typek co to chcemy się go pozbyć. Koniecznie chce się z nami załapać na wyjazd by w Plaja Larga przez trzy dni organizować nam czas. Ciągle mu mówimy, że nie ma dla niego pracy a co ważniejsze miejsca w wyładowanych samochodach. Jedyny nie wyładowany samochód Ernesta od razu zapełniliśmy naszymi bagażami by było widać, że na tylnym siedzeniu obok Ninki nie ma miejsca. U nas będzie jechał Javier nasz instruktor nurkowy więc nie mowy o dodatkowym pasażerze, a Radek i Aneta mają dwójkę dzieci więc też nie ma jak… ufff… poddał się…

Po spakowaniu się w Casa Orlando jedziemy do mieszkania Javiera po sprzęt nurkowy. On sam ma tylko plecak, ale jacket’y, octopusy, pianki i jego ABC to duża skrzynia. Na miejscu będą jeszcze butle po sześć na dzień nurkowy. Odwozimy naszego pana „śliskiego”, który naprawdę zrobił na nas niekorzystne wrażenie z ulgą się go pozbywamy. Javier jest divemasterem i przesympatycznym człowiekiem. Kocha swoją pracę, jest otwarty i od pierwszej chwili łapiemy świetny kontakt. No ale tak jest w nurkowaniu – nurkowanie to pretekst do odwiedzania wspaniałych miejsc i spotykania fajnych ludzi (cytat z PADI).

Wyjeżdżamy z Hawany szeroką niekiedy na osiem pasów drogą prowadząca koło sektora sportowego i łapiemy autostradę w kierunku Santiago. Podobno mamy ponad 3 godziny drogi ale jest z nami Javier, który wie gdzie są posterunki policji więc dociskamy pedał gazu i gnamy niekiedy nawet 140 km/h co na Kubę jest wyczynem. Wreszcie węzeł dróg i za chwilę skręt w prawo by z wnętrze wyspy dojechać na wybrzeże. Przed zjazdem na boczne drogi jeszcze koniecznie tankowanie. I Plaja Larga coraz bliżej.

Po drodze fotografujemy wielkie plakaty upamiętniające zatrzymanie kontrrewolucjonistów z inwazji w Zatoce Świń – dotąd doszli. W Plaja Larga zajmujemy dwie casas w budynkach po sąsiedzku. Mu mamy swój pokój z salonikiem i łazienką w jednej casa a w drugiej reszta ekipy i tam będziemy jeść. Plaża za domami jest marna więc ekipa marudna co też tu da sie robić ale Javier obiecuje, że plaża jest i to fantastyczna ale trzeba dojechać i tłumaczy, że w żadnej miejscowości nie da się normalnie pójść na plażę bo traktowana jest bardzo użytkowo. Na razie kolacja i zdumienie…

Na stole pojawiły się dania, które w Warszawie przy tej ilości kosztowałyby pewnie minimum ze dwa tysiące złotych. Na półmiskach przyrządzone na dwa sposoby homary (góry homarze), półmisek mięsa z krokodyla, ryż, frytasy, warzywa, owoce, soki, kawa, itd… itp… Ernest był najbardziej podekscytowany, bo uwielbia owoce morza. Mi najbardziej smakował krokodyl. Taka cielęcina przełamana lekko smakiem kurczaka – palce lizać. Ledwie wstaliśmy od stołu i pełni wrażeń idziemy spać.

DOBRANOC!

Acha! Zdjęcia…


Niedaleko Capitolu.
Michał K. podczas sesji dla portalu Małego Podróżnika
w centrum Hawany.



Normalnie ruch uliczny może denerwować ale…


…nie w Hawanie jak się widzi takie samochody.


Manhattan?


Czy ta bryła może kłamać? Chiba nie!
Hotel Nacional!


Hlawny entrans czyli wejście.


Nasze miejsce na odpoczynek, dzieci są w fontannie.


Znani nocujący w Hotelu Nacional.
My nasze rodzinne zdjęcie mamy dosłać po powrocie.


Miami.


Za czym ta kolejka?


Za lodami!


Coppelia – stołki szczęścia.



Qrcze! Nawet psi żołądek tyle lodów dziennie nie wyrobi!


Jak się odwrócisz od lodów to zobaczysz, czy się seans w kinie nie zaczyna.
Naczynia połączone.


Uniwersytet.


Najwęższy chyba dom w Hawanie.
A na pewno najwęższy dom w Hawanie sławiący Che!


Do Plaza Hotel prosimy!


A oto i Plaza Hotel…


…i jego ciekawe wnętrze. Tu odbieramy samochody.


Już za kierownicą naszego samochodu – wjazd na autostradę.


Michałek śpi wtulony w piankę nurkową.


Nasz samochodzik już w Playa Larga.


I kolacja w naszej Casa.

Taxi, wynajem samochodu

TAXI

W Hawanie mamy różne rodzaje taxi.
1. Stare samochody – od innych odróżniają się tylko tabliczką TAXI, często wymalowaną ręcznie na kartoniku wsadzonym za przednią szybą. Są kapitalne. Możecie mieć problem z otwarciem drzwi ale kierowca Wam pomoże. Nie jeżdżą wszędzie, często kierowcy mają swoje rewiry i nie pojadą na drugi koniec Hawany. Kochamy te samochody. Tu możesz zamiast płacić majątek za specjalny samochód przejechać się po mieście Cadilakiem z odkrytym dachem w cudownie czerwonym kolorze.

2. Coco-Taxi – zwane przez nas „kokosami”. To taki motorek wtłoczony w żółto-czarną łupinę kokosa. Super sprawa. Jeżdżą szybko i sprawnie, czuć pęd na twarzy, zapachy i dźwięki ulicy. To nasz kolejny wybór – chłopcy kochają kokosy traktując je na poziomie atrakcji z wesołego miasteczka. Jeżdżą prawie wszędzie z wyjątkie oczywiście np. lotniska.

2. Taxi Cubana… – takie żółte malowane jak taksówki. To takie nasze MPT. Mają prawo jechać wszędzie i nimi jedziesz z i na lotnisko.

2. Riksze – rower z siedzeniem dla dwóch osób za spoconym pedałującym. Najtańsze, najwolniejsze no i z ograniczonym zasięgiem.

CENY:

Po Hawanie od 3 do 5 CUC.
Centrum Hawany – lotnisko = 25 CUC
Riksza – jak docisnąć pojedzie za 1 CUCa

SAMOCHODY:

Są chyba cztery firmy wynajmujące samochody ale naprawdę rząd trzyma wszystko w garści. Gdzie wypożyczyć? Gdzie mają najtaniej samochód jaki chcesz. My akurat wypatrzyliśmy samochód w CubaCar mający oczywiście swoje oddziały we wszystkich miastach i centrach turystycznych. Wybraliśmy Hyundai’a Accenta z silnikiem 1.6l, automatyczną skrzynią biegów i klimatyzacją. Ważne by samochód miał taki bagażnik, by wszystkie bagaże mieściły się w nim, a nie pozostawało nic w środku kiedy idziemy zwiedzać podczas transferu gdy jedziemy z bagażami.

Samochody są często trochę porysowane i lekko poobijane ale o niewielkim przebiegu (nasz miał 39000km) i w dobrym stanie technicznym. Co ważne są najczęściej znacznie szybsze i o lepszym przyspieszeniu niż staruszki miejscowych.

Podczas oglądzin samochodu trzeba koniecznie zaznaczyć WSZYSTKIE zarysowania i obicia na kwicie oraz sprawdzić czy samochód ma specjalne śruby zabezpieczające na kołach przed kradzieżą (no i czy macie śrubę klucz i gdzie) oraz stan koła zapasowego (ciśnienie) i kompletność podnośnika.

Oczywiście pozostają jeszcze opłaty za ubezpieczenie (nie obejmuje kradzieży kół oraz zbicia szyb ale np. zderzenie z kozą) i kaucja 200 EURo.

Więcej o wypożyczaniu samochodu w raporcie z wyprawy.

.:. DZIEŃ 4 .:. MENU WYPRAWY .:. DZIEŃ 6 .:.

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.

Share