Wyprawy

KUBA – dzień 14 (Cayo Coco)

MP_KUBA_baner250
KUBA. Muzeum Niespełnionych Marzeń
dzień 14

Ucieczka z raju do raju (Cayo Coco)
Jaka tam ucieczka, chyba przeprowwadzka. Z Cayo Santa Maria na całkowity odlot czyli Cayo Coco. Nawet własne lotnisko mają i nie mniej niż 5 gwiazdek! Gdzie my tam zanocujemy bo budżet kolejnych noclegów o takim standardzie nam nie wytrzyma?

Martwić się będziemy później. Na razie w południe oddajemy klucze i pakujemy rzeczy do samochodu. Ponieważ mamy obrączki i prawo pobytu do końca dnia korzystamy z tego delikatnie rzecz ujmując całą gębą i basenem. Kiedy robi sie już naprawdę późno, żegnamy się z ekipą i wsiadamy w samochód. Mamy przed sobą z 250 km i kolejna groblę. Robimy przerzut na Cayo Coco.

Cayo Coco jest zamieszkana przez… kilka hoteli *****. Tam postaramy się znaleźć nocleg, którego nie będą spłacać nasze dzieci… Na wyspie nie ma żadnej casy. Mamy nadzieję na nocleg w jedynym hotelu nie ***** ale **. Na nasze nieszczęście trochę za późno wyjechaliśmy i teraz jeszcze przed groblą zapadła totalna ciemność. Nie ma zlituj. Jedziemy. Przecież nie będziemy nocowac w jakimś Moronie – straszliwej dziurze. Na bramce nie musimy dawać paszportów bo policjant od razu zauważył nasze nie zdjęte jeszcze bransoletki z Melii Las Dunas. Na Coco jest taki sam hotel i mają taki sam system obrączkowania. Uff.. Jeszcze 2 CUCe za przejazd groblą, szlaban w górę i jedziemy. %@$#%@#syny jadące z przeciwka świecą długimi światłami więc im też odpłacam tym samym. A światła mamy lepsze od większości miejscowych samochodów. Grobla dłuży się niemożebnie. Knajpka – czy to już Coco? Nie! Półmetek grobli!

Wreszcie wyspa i jedziemy tam, gdzie powinien być nasz tani hotel. Hmmm… jakieś ruiny… nie ma… Prawie się poddajemy ale jedziemy jeszcze w drugą stronę. Oczywiście jest tak późno, że nie ma nikogo. Nagle napis Villa Azul (*). Podjeżdżam, chłopcy śpią, ja trzymam samochód na hamulcu, a Ania idzie poablać w sprawie noclegu. Nie ma jej z 10 minut ale wraca tryumfując – mamy nocleg! Tanio jak w casa, ze śniadaniem i mamy…. APARTAMENT (!) z dwóch pokoi, podwójnego salonu, części gospodarczej. Dwa telewizory (działają), dwie lodówki (jedna nie działa)… Szok!

Ki diabeł? To hotel dla… pracowników kubańskich np. kierowców autokarów przywożących turystów i przewodników. Hotel prawie pusty. Cisza i spokój bo ludzie ciężko pracują i na nocne harce nie mają czasu i sił no i jeszcze by ktoś na nich doniósł i by prace stracili. Ochrona. Miejsce genialne. Nie ma co się obtentegowywać, czyli zostajemy na 3 noce!

Po kiego na to Coco jechalismy – mało jednej Caya nam było? Mało! Caya Santa Maria ma plażę wąską, wietrzną, spore fale ot takie tam… nic specjalnego. Na Cayo Coco mamy jedną z najpiękniejszych plaż na Kubie a na sąsiedniej Cayo Romano nie dość, że jeszcze piękniejszą to na dodatek bezludną (no bo ci all-inclusive nie po to tyle kasy wydają by się pętać gdzieś poza swoim resortem z wyszynkiem i basenem). I jeszcze jedno: Ogrody Króla – podwodne – szykuje się kolejne nurkowanie!

DOBRANOC!


Jeszcze korzystamy z wolności w Melia Las Dunas.
Mojito par favor…


…hmmmmmm…. 😉


Tatuś lubi pirackie życie.


Znowu na basenie, na którym widać…


…bogate życie podwodne…


…i nawodne…


Oto co widzę leżąc na leżaku – pasjonujący widok.
Niekiedy pojawia się jaszczurka dla podtrzymania razgawora.


Trochę rozrywki intelektualnej, ale na szachy za gorąco, gramy w warcaby.


I znowu…


…w basenie.


Jeszcze spojrzenie na plażę i czas na wyjazd.


Znowu grobla…


…i namorzyny.


Dalsza droga prowadzi przez wiejską okolicą…



Od czasu do czasu pojawiają się reklamy… 😉

.:. DZIEŃ 13 .:. MENU WYPRAWY .:. DZIEŃ 15 .:.

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.

Share