Wyprawy

KUBA – dzień 19 (Santiago)

MP_KUBA_baner250
KUBA. Muzeum Niespełnionych Marzeń
dzień 19

Santiago mile zaskakuje
Czym zaskakuje? Tym, że jest ludzkich rozmiarów. Spodziewaliśmy się jakiejś mega walki na skalę Hawany a tu luzik. Wszystko takie jest fajne tu i poukładane. Niby miasto duże ale starówka jest starówką czyli ma zabytki, muzea, knajpki, a nie ma całego pieprznika handlowo-produkcyjno-usługowego. To przejęły okolice szerokiej arterii otaczającej stare miasto. Ale zacznijmy od początku.

Dzień się zaczął od sesji fotograficznej… z żółwiami. Żółwie są dwa i mają niby swoje miejsce ale wybierają się na wycieczki do salonu i kuchni. Oczywiście zafascynowały chłopców, którzy natychmiast zażądali aparatów i zaczęło się fotografowanie. Śmiesznie to wyglądało bo chodzili na czworakach za nimi i tylko aparaty pstrykały i po ciekawszym ujęciu podziwiali nawzajem swoje kadry. Ponieważ naszego gospodarza nie było i nie było śniadanka więc chłopcy fotografowali a my dzień zaczęliśmy od zrobienia porannego mniam.

Dzisiejsze plany to: zobaczyć najsłynniejsze ślady po kulach na Kubie, przepiękna nekropolia, najstarszy dom no i lody na głównym placu. Zaczynamy od tych najsłynniejszych śladów po strzelaninie. Oczywiście chodzi o słynne koszary Moncada gdzie 26.06.1953 roku nieudany atak Castro na nie rozpoczął kubańską rewolucję. Kiedyś jeden z najważniejszych strategicznie obiektów wojskowych stanowi dziś miejsce nauki – szkoła – oraz pamięci – muzeum. Wchodząc do muzeum warto przystanąć na schodach i popatrzeć na ściany tego skrzydła budynku. Pozostały liczne ślady po kulach, którę posiekały fasadę. Zostały zachowane na pamiątkę tych wydarzeń. Wewnątrz dokładne informacje na temat samego ataku. Do tego stopnia dokładne, że nawet na planach koszar odtworzono jak leżeli zabici w ataku, kto zginął w danym miejscu. Sama ekspozycja jak to w takim historycznym muzeum. Plany, rozkazy, listy, mundury, broń,… Jest również ciężarówka jaką Castro zjechał z gór ze swoim oddziałem.

Nasyceni historią bliską udajemy się po wrażenia estetyczne i sięgniemy jednocześnie głębiej w historię Kuby. Tym razem odwiedzamy tutejszą nekropolię Santa Ifigenia. To drugi pod względem ważności cmentarz na Kubie po hawańskim i zaskakuje listą pochowanych tu osób tak ważnych w historii tego kraju. Cmentarz robi niezwykłe wrażenie. Morze białego marmuru. Finezja wykonania rzeźb niezwykła. Niestety nijak nie można tego porównać do naszych cmentarzy nie tylko wizualnie ale i od strony artystycznej. To inne światy i poziomy artystyczne.

Dla mnie osobiście najważniejszymi na tym cmentarzu były groby rodziny Bacardich. Tak! Tych od rumu! To dzięki nim mamy ten wspaniały trunek. Santiago i jego okolice to była ich kolebka. O rumie będzie w ramce, a teraz po modlitwie za dusze Bacardich ruszamy na dalsze zwiedzanie nekropolii. Nie da się ukryć, że zatrzymywać się trzeba co krok. Co chwila wzrok przykuwają znane nazwiska chociażby znajdujące się w nazwach ulic w każdym mieście np. generał Antonio Maceo i jego żona oraz matka, Carlos Cespedes, Tomas Palma (pierwszy prezydent) aż po Compay Segundo z Buena Vista Social Club. Biel marmuru aż oczy bolą. Z niezwykłą precyzją cięte rzeźby i nagle… job twoju mać! Nawet dostojnicy III Rzeszy i komunistyczne kacyki Rosji nie mają czegoś tak ciężko monumentalnego i w złym guście. To przytłaczające wszystko mauzoleum i grób Jose Martiego (1853-95). I broń Boże żadnych pretensji do Fidela i całej ekipy! Takim przytłaczającym monumentem uszczęśliwiony Marti został za Batisty w 1951 roku. Zresztą jego posąg wewnątrz hmmmm… wieży jest bardzo ładny ale widać, że artysta rzeźbiący go też był przytłoczony tą wieżą bo postać chociaż siedzi to pochyla się do przodu i lekko garbi jakby czując nad sobą setki ton kamienia. Oczywiście o niebo lepsze i tak to jest niż wieża Saurona w Hawanie ale o tem potem…

Kiedy robiłem wygibusy aby jakoś w miarę lekkko sfotografować posąg Martiego przyszedł ochroniarz i poprosił o zejście. Oszaleli. Pokazał coś na dół i do środka. Schodzę przechodzę i widzę, że na dole tam gdzie Marti jest pochowany stoją żółnierze na stałej warcie i wygląda jakby się miało coś dziać. Pokazuję ochroniarzowi międzynarowowy znak zmiany piłkarza na boisku jednocześnie głową wskazując wartę. Ochroniarz szczerzy zęby i kiwa radośnie głową pokazując jednocześnie na mój aparat i chodniczek obok paradnego wejścia. No tośmy się dogadali! On szczęśliwy bo gringo zrozumiał o co chodzi, a ja, że wiem co się będzie działo i skąd mogę fotografować by nikt mnie nie zastrzelił i kadry były sensowne. Krzyczę na Anię, która kilkadziesiąt metrów dalej miała obóz bazowy bo chłopcy chcieli coś zjeść. ZMIANAAAAAAAA WAAAAARTYYYYY!!! Biegną! Dla chłopaków będzie to przeżycie!

Tuż przed godziną 13.00 z ukrytych głośników zaczynają warczeć werble i grać podniosła muzyka. Teraz wszystko będzie się toczyć do specjalnie skomponowanego utworu. Ładnie to wymyślili i wcale tu nie ma żadnej ironii. Jest naprawdę ładnie, podniośle i profesjonalnie. Oczywiście te dziwaczne kroki musztry paradnej mogą wywołać natychmiastowe skojarzenie z Ministerstwem Głupich Kroków Monty Pythona, ale czego od wojska wymagać (chociaż można wymagać – dotację Ministerstwo Obrony ma większą ostatnio niż Ministerstwo Głupich Kroków, a przecież obrona w czasie pokoju jest mniej ważna niż głupie kroki {refleksja na podstawie obserwacji polityków}). W każdym razie (wracając do tematu na poważnie) uroczystość robi wrażenie i naprawdę warto zwiedzanie cmentarza tak zaplanować by taka zmianę warty zobaczyć.

Dalej postanawiamy, a raczej zostajemy zmuszeni do nakarmienia dzieci. Korzystamy z lokalsowej restauracji. Pan z gitarrą, smaczny kurczak z ryżem, frytki dla chłopców. Posileni ruszamy na zwiedzanie Santiago ale chyba limit pomyślności w zwiedzaniu tego dnia już wyczerpaliśmy. Nasz kolejny cel to Muzeum Rumu – zamknięte na czas remontu. Nasz kolejny kolejny cel to Muzeum Emilio Bacardiego – zamknięte bo…. zamknięte. Maniana? Mayby… A właściwie to dobrze, że zamknięte bo jakoś się nie doczytaliśmy, że to niby najstarsze muzum na Kubie to taki zbiór wszystkiego co Emilio Bacardi sobie kupił jak miał pieniądze. A to obrazki z Hiszpanii, a to z wycieczki do Afryki jakąś broń plemienną przywiózł, a to nawet mumie egipską by zadziwiać gości sobie sprowadził. Taka nieciekawa zbieranina, która może była i ciekawa na Kubie ale w XIX wieku.

Ładny jest plac z parczkiem Cespedes. Opanowany co prawda przez jineteros ale jak się wydarłem na jednego to i reszcie się już nie chciało proponować kolejnych usług, sprzedaży cygar itd… Wokół placu chyba najważniejsze budynki w mieście: katedra zajmująca całą pierzeję (obrośnięta sklepami), hotel Casa Granda no i Casa de Diego Velazquez z 1522 siedziba pierwszego gubernatora wyspy (przecież Santiago było stolicą!). Poimy chłopców i ponieważ jest na tyle późno, że właściwie wszystkie wnętrza są już prawie pozamykane podejmujemy jeszcze jeden, ostatni atak. Tym razem Balcon de Velazquez – to taki śmieszny dom stojący na starym hiszpańskim forcie z XVI w., a właściwie jego jednym rawelinie. Jest stąd widok na port i miasto w dole. Udało się było otwarte. Chłopcy szaleją, a my podziwiamy całkiem niedawno odnowiony zabytek.

Aleśmy się dzisiaj nachodzili – czas na powrót do naszej casy. Wieczorem z Michałkiem odstawiamy samochód na „parking” i wracamy naszymi uliczkami podziwiając bardzo żywo toczące się nocne życie.

Dobranoc…


Poranna sesja foto – żółwie…
…rybki…


…żółwie na innym tle.


Ania foci wyposażenie naszej casy…


…mamy muzeum jak E.Bacardiego – tylko mumii egipskiej niet.


Śniadanko w takim otoczeniu smakuje, że hej!


Ten żółty budynek to właśnie nasza casa.


Imponujące wejście na cmentarz Santa Ifigenia.


A dalej…



Miejscowy wielbiciel Baracka Obamy! Wiecie gdzie mieszka?
W barackowozie.


No i na poważnie zapraszamy na spacer po nekropolii.



Grób Emilio Bacardiego…


…Generała Maceo…


Gdzie się nie popatrzy i nie pójdzie jest pięknie.



Wspaniałe zabytkowe porcelanki.






Niestety i tu dotarła moda na „szklarnie”.


Z daleka dałem się nabrać – to nie jedyny grób z drewna.
To imitacja z betonu.




Pierwszy prezydent Kuby – Tomas Palma.


Mauzoleum Martiego.


On sam jakby przytłoczony tą monumentalnością.


Doczekaliśmy się zmiany warty.



Mauzoleum w całej okazałości.


Koszary Moncada.


Za Małymi Podróżnikami widać ostrzelane skrzydło budynku
przez grupę Fidela.


I to te właśnie słynne ślady pocisków.


Wnętrze muzeum.


Jakbyście potrzebowali adwokata to dzwońcie do Fidela!


Makieta koszar.


Dokumentacja klęski – miejsca śmierci atakujących z grupy Fidela.


Oczywiście chłopców zainteresował model statku Granma.



Gabloty z bronią powstańców…



Samochód, którym przyjechał oddział Fidela.


I wracamy do centrum Santiago.



Staś zapałał chęcią zrobienia nam zdjęcia.


A my Stasiowi i Michałkowi…


Wyszedłem do sklepu zaraz wracam.


Dachy Santiago jak dachy Hawany.


Szerokie ulice okalają starówkę.


Ulice starówki ze starymi szynami tramwajowymi.


Wokół głownego placu zwanego Parque Cespedes (fakt drzew jest sporo).



Katedra.


Przez arkady urzędu miasta na Hotel Casa Granda.


Idziemy do…


…Muzeum E. Bacardi – zamknięte.


No to idziemy pobiegać…


…do Balcon de Velazquez.


Widok z dawnego fortu.


Wracamy zmęczeni do naszej casa – czas na mango i…


…zabawę, zgrywanie zdjęć i pisanie bloga.

.:. DZIEŃ 18 .:. MENU WYPRAWY .:. DZIEŃ 20 .:.

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.

Share