Wyprawy

TURCJA, Dzień Dziecka w Istanbule – dzień 3

TURCJA, Dzień Dziecka w Istanbule
DZIEŃ 3

2+2+2 + Bosfor
Dziś bardzo ciekawy i inspirujący dzień. Dwa meczety, w tym jeden gdzie są płytki ceramiczne i kilkudziecioma wzorami pokazującymi tulipany. Pod drugim meczetem kręcono Bonda Skyfall ale kudy tam Bondowi do tulipanów, zresztą meczet wcale nie nazywa się w slangu Bondowy, czy Niebowalącysię ale Gołębi!

No ale zaczynamy od mostu Galata. Bardzo ciekawy most ponieważ jest opanowany przez… wędkarzy. Most jest genetarnie niski i ma części gdzie nie pływają statki mogące zniszczyć wędki. Ryby? Są! Może nie są to wielkie sztuki, ale można z nich mieć obiad, kolację lub sprzadać handlarzom na pobliskim Fish Markecie. Chłopcy oczywiście zainteresowani wędkami ale też bystre oczy wypatrują w wiaderkach na ryby… meduzy. Podczas rejsu zobaczymy ile ich jest w wodzie. Nic dziwnego, że kiedy ktoś zaczerpuje wodę z Golden Horn to łapią się te „żelki”.

Po przejściu mostu schodzimy przed ozdobne, żwięcące od złota łodzie. To element restauracji „fish & bread” – qltowe miejsce w Istanbule. Podobno każdy Turek odwiedzający miasto przychodzi tu na rybkę. W weekendy jest tu tyle ludzi, że trudno znaleźć nie tyle miejce w knajpce, ale i murek do siedzenia. teraz widać, że pod mostem jest ciąg sklepów. Są też sprzedawcy hmmmmm… ładnie wygląda, ale strach spróbować. To sok z ryby z rybą z sokiem z ogórka z ogórkiem… Jasno napisałem? Wygląda ładnie… idziemy dalej…

Teraz czas na kawałek bazaru. Warto zwrócić uwagę na stoisko z kebabem ponieważ robiony jest tradycyjnie i ma maszynkę do robienia ajranu. Warto tu przyjść rano na głodniaka. Kebab się dopiero robi ale inne przekąski już gotowe. Po co nam bazar jak tak naprawdę celem jest meczet? Bo to meczet zawieszony na dawnych sklepach właśnie. Wchodzimy galerią skręcającą ze trzy razy i wyprowadzającą nas od frontu meczetu. Meczet Nowy… jak można nazwać tak budynek z 1597 roku!!!

To kolejny meczet błękitny wewnątrz, wezyra, Rustempasa. Wiele jaki kwiat jest najpopularniejszy w Istambule…. tulipan… A wiecie ile jest jego różnych przedstawień w tym meczecie… 46!!! Meczet jest mały, na ludzką skalę ale cudowny! wnętrze zdobione ceramicznymi płytkami ze wspomnianymi tulipanami.

Ponieważ meczet był niewielki jak na potrzeby to architekt wymyślił by dla tych co się nie zmieszczą w środku zrobić zewnętrzne mihraby, ozdobą jednego jest płytka z widokiem na Kaabę!

Dwa bazary!

W tym Spicy Bazar gdzie doprowadzam sprzedawcę do rozpaczy. Wszystko na stoiskach jest spicy czyli ostre, piekące. No to mój przewodnik zażartował – dajcie mu coś naprawdę ostrego, lubi. Dostałem szczyptę na oko papryki, roztarłem na języku, pomlaskałem i mówię „not so strong”… Sprzedawca się zdziwił, że w ogóle mówię, a nie pluję i nie mam drgawek. Sięgnął na zaplecze po maleńki słoiczek taki na łyżkę zupy. Włożył coś jak wykałaczkę i podał mi mówiąc, że to chiński specyfik… Wiedziałem by nie szaleć ale kropelka na język… Ups! Czuję, że wypala dziurę. Ta kropla spowodowałaby, że wielki kocioł jedzenia dla wielu stałby się nie jadalny… ale mój ozór zniósł to o dziwo nieźle. Mogę mówić… przyznałem rację, że strong ale naprawdę powalało. Śliniłem się przez 15 minut i policzek mi zdrętwiał. Ale szacunek u sprzedawcy zdobyłem ponieważ ma on taki tyci słoiczek w domu od trzech lat i zużyli połowę…

Dwa cudowne miejsca do jedzenia i jedno na deser.

Jedzenie w Turcji zawsze zasługiwało na najwyższe uznanie. Jedzenie w Istambule zasługuje na uznanie jeszcze wyższe niż najwyższe… (chyba coś pokręciłem). Patrząc na ilość wszelakich jadłodajni można się spodziewać, że Turcy w domach nie mają kuchni. Tyle pysznych restauracyjek nie może się utrzymać tylko z turystów! Są ich tysiące w każdej dzielnicy, a pod samym Galata Bridge kilkadziesiąt. Ale bywalcy i mieszkańcy wiedzą, że są lokale normalne i takie które może wyposażeniem się nie różnią od innych ale są oblegane bo jedzenie jest tam przygotowywane na najwyższym możliwym poziomie. M.In. takim „barem szybkiej obsługi” jest Bizim Mutfak, którego znajdujemy niedaleko po wyjściu z bazaru. Czas na obiadek więc wchodzimy do wnętrza zatłoczonego, gdzie powinniśmy stracić godzinę czekając na stolik. Nic z tego. Po minucie od ustawienia się w kolejce jesteśmy przy witrynie z pysznościami. Dostajemy tacę ze sztućcami i tylko od nas i naszego smaku zależy co trafi na talerzach na naszą tacę. Wszystko na 100% będzie pyszne! Szybkość obsługi taka, że Mc Donald jeszcze długo się musi uczyć! Na końcu sami wyciągamy surówki, ajran, picie inne i już kasa. Po chwili tace Ani i chłopców złapał kelner i pobiegł schodami na piętro. Tam oczywiście znalazł się stolik z widokiem na ulicę i szybko wszystko spałaszowaliśmy.

Po takim obiadku świetnym miejscem i to położonym tuż obok jest najstarsza cukiernia w Istanbule: Haci Bekir. Działa od 1777 roku i prowadzi ją już piąte pokolenie. Spróbowaliśmy specjałów i trzeba przyznać, że kompozycja delikatnej galaretki z wnętrzem wypełnionym kremem z pistacjami była niesamowita. Wszystko czego się tam spróbuje jest niezwykłe w smaku. Można powiedzieć, że Turkish Delight są podobne w każdym sklepie ale… podobne. Z pudełka, z wyglądu, ale smak u Haci Bekir jest niezwykły i mistrzowski!

Jedziemy nad Bosfor. Zwiedzamy otoczenie pałacu Dolmbahce. Aby wejść na teren nie trzeba płacić ale przejść kontrolę jak na lotnisku. Może to irytować ale przynajmniej masz pewność, że nikt ci nie będzie zakłócać spokoju. Oglądamy barokową wieżę zegarową i powoli zbliżamy się do chyba mającej najwięcej zdobień bramy. Ilość detali oszałamia.

Rejs Bosforem…

Wychodzimy z parku i po 100 metrach wchodzimy na nadbrzeże. Tu już zbliża się jach motorowy, którym popłyniemy Bosforem w kierunku Morza Czarnego najpierw wzdłuż brzegu europejskiego, a po minięciu ostatniego mostu wracamy wzdłuż brzegu azjatyckiego. Co po drodze? Widok na bardzo ruchliwą drogę morską. Płynie statek za statkiem, a ruch zwiększają niezliczone promy. Fala, wieje – cudowne warunki na żeglowanie. Nasze zaniepokojenie wzbudzają rosyjskie statki plączące się Bosforem. Pływać każdy może ale w związku z sytuacją na Ukrainie i aneksją Krymu widok takich okrętów jest nienawistny.

Na brzegach wille, pałace i bardziej normalne domy gdzie motorówkę mieć trzeba, a samochód niekoniecznie. Oczy trzeba mieć na pokładzie dookoła głowy. Tu masowiec, tu tankowiec, tu ruski desantowy,… No i jeszcze trzeba skupić się na mostach, willach i pałacach. Takie rejs jest super odpoczynkiem po miejskiej bieganinie.

Kolacja z widokiem.

Na kolację trafiamy do Hamdi Restaurant koło Nowego Meczetu (czyli nasz Gołębi). Restauracja jest piętrowa i najważniejszy jest tarasik dla palaczy z widokiem na Galata Bridge, Nowy Meczet i przystań promów. Zdjęcia zmierzchowe i pyszna kolacja… Ufff… czas paść po zgraniu zdjęć i podłączeniu akumulatorów do ładowania.


Most Galata – potrafią tu być setki wędkarzy.
Rustempasa – błękitny meczet wezyra z 46 wzorami tulipanów.


Kopuła.


Płytki ceramiczne z tulipanami.


Tureckie delikatesy.


Nauka kupowania i podejmowania decyzji. Staś z niewielką pomocą (tłumacz)
wybiera zestaw owoców suszonych na bazarze..


Yeni Camii – Nowy Meczet – dla nas „Meczet Gołębi”.


Jeden ze sprzedawców karmy dla gołębi daje gołębia do pogłaskania.


Dziedziniec meczetu.


Fragment kopuły.


Spicy Bazar.


Pomnik sprzedawcy simitów.


Sprzedawca z klientem.


Bizim Mutfak – pyszne miejsce.




Ups! Mamy lustro nad sobą.


Najsłodsze miejsce, sklep ze słodyczami Haci Bekir.


Staś jako sprzedawca kasztanów.


Wizja rodziców: wystrzelić.


Wizja chłopców: cudowna zabawka….


…całkiem oswojona.


Brama pałacu Dolmbahce.


Nowi przyjaciele.


Bosfor.


Michał jako załogant.
Hej! Nie zna życia, kto nie służył w marynarce!


Pałace nad brzegami Bosforu…



Rosyjskie okręty wojenne.


Wpłynie do domu, nie wpłynie,….


Dobranoc.

.:. poprzedni dzień .:. strona główna .:. DZIEŃ NASTĘPNY .:.
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.
D

(c) Portal Małego Podróżnika

Share