Strona GŁÓWNA
menu ŚWIAT


Wyprawy Małego Podróżnika: EGIPT. Czas na piramidy!



Kair - 6 I 2013

Dojechaliśmy do Kairu. Mamy kairską rzeczywistość czyli korek jeden, drugi, trzeci,... Korek monstrualny pod estakadami gdzie nas wyrzucił autobus. Po drugiej stronie kilku pasm widzimy dworzec GoBus, ale my stoimy z 300 metrów po drugiej stronie. Te 300 metrów to rzeka samochodów wyjąca klaksonami. Chłopcy nie wiedzą o co chodzi i się irytuję co za hałas. Nie słychać własnych myśli i telefonu do Ahmeda, który usiłuje nas znaleźć... na piechotę...

Porzucił taksówkę! Polecamy wam świetną metodę na komunikację po arabsku. Dzwonisz do kierowcy, idziesz do najbliższego policjanta lub sklepikarza, który rozumie po angielsku cokolwiek i dajesz mu telefon. On po arabsku tłumaczy Ahmedowi gdzie my jesteśmy i Ahmed się trochę przybliża. Jak traci orientację i nas nie widzi to dzwoni i zabawa od początku... Już po pół godzinie na jednym (!) skrzyżowaniu się odnajdujemy. Teraz zdajcie sobie sprawę ze skali problemu! Jesteśmy jedynymi białymi i bardzo charakterystycznymi, a w morzu samochodów i 5 pasmach w każdą stronę i rondzie nie jesteśmy w stanie się odnaleźć.

No ale wreszcie jest! Idziemy przedzierając się przez morze aut do porzuconej taksówki, którą okazuje się... Dacia! Później dowiemy się, że powstała w roku 1995. Poza silnikiem, klaksonem i hamulcami niewiele tam działa ale jest jedyna, niepowtarzalna i stylowa i gdyby jeszcze Ahmed lepiej znał miasto to byłoby super.

Jedziemy w okolice Gizy bo będziemy mieć bliżej piramid bez konieczności przebijania się przez centrum. Będziemy też blisko Koptów, a dziś zależy nam na spacerze tam. Niestety polecany hotel okazuje się jakimś nieporozumieniem cenowo-lokalizacyjnym. Szukamy czegoś sensownego ale powoli tracimy nadzieję. Droga dzielnica i co hotel to niewypał bo rozumiem cenę za jakość ale tu mamy tylko cenę. Wreszcie Ahmed wpada na pomysł aby pojechać na wyspę na Nilu. Jesteśmy w Rhoda i podjeżdżamy pod Arabic Hotel. Nazwa zobowiązuje do końca pobytu nie zobaczymy pewnie żadnego turysty. Cena też taka sobie ale przy trzeciej prezentacji pokazują nam genialny suite. Mamy pokój telewizyjny, kuchnię, łazienkę z... wanną (!), dwie sypialnie i balkon z panoramą na Nil i miasto na drugim brzegu.

Nasza sakiewka się odchudzi, ale miejsca mamy tyle, że i 30 osób by się zmieściło na karrimatach i jesteśmy na 8 piętrze gdzie wycie klaksonów już nie dochodzi. Zresztą pod nami lokalna wyspiarska uliczka i rzeka w efekcie daje to nam ciszę i spokój.

Zwalamy rzeczy i jedziemy z naszym kierowcą do Kairu Koptyjskiego. Ahmed nie zna za dobrze tej okolicy bo chyba i tak nie ma takiego co znałby cały Kair więc przydaje się nasz GPS. Lewo, prawo, lewo, prawo i jesteśmy pod bramą koptyjskiego miasta. Rozstajemy się z Ahmedem i wchodzimy na teren chrześcijański.

Jutro koptyjskie Boże Narodzenie! Wszystko udekorowane i widać świąteczny nastrój nie tylko po ozdobach ale i zachowaniu ludzi. Najpierw wchodzimy do Hanging Church znanego z dużej ilości relikwi i bardzo ciekawej ambony używanej tylko raz w roku a wzniesionej na 13 kolumnach. Te kolumny to apostołowie i Jezus. Jedna z kolumn jest ciemna i wg. legendy symbolizuje Judasza.

Kościół św. Jerzego jest niestety w remoncie, ale jest otwarta kaplica gdzie m.in. można się przykuć na czas odmawiania modlitwy łańcuchem. Po kościołach czas na spacer po cmentarzu. Niektóre groby bardzo piękne i wiele jest porcelanek pozwalających zobaczyć twarze spoczywających tu ludzi. Oczywiscie najbardziej fascynują nas te najstarsze.

Tuż przy wejściu/wyjściu do/z Kairu Koptyjskiego jest metro. Stacja Mar Girgis to doskonałe miejsce by błyskawicznie przenieść się do Downtown. Nas najpierw interesuje dworzec kolejowy. Musimy kupić bilety do Luxoru. Metro szybkie i tanie. Trochę zatłoczone ale nie dziwię się wiedząc jak wygląda ruch samochodowy na powierzchni.

Na dworcu przeżywamy dramat bo... nie ma biletów do Luxoru. Nie możemy czekać tydzień w Kairze na pierwsze wolne. Utknęliśmy???!!! Pozostaje tzw. Sleeping Car. Stajemy w kolejce. Tylko trzy osoby bo to luksus i mało chętnych więc może się uda. Dwie osoby odchodzą razem po 15 minutach i po dziesiątkach upewnień się, że wszystko OK! A to przecież Egipcjanie! No i mamy faceta przed nami, który co pytanie kasjera to konsultacja przez komórkę. Po pół godzinie ma bilety wypisane. Niestety nie ma na odpowiedniej ilości pieniędzy. Znowu kłótnie przez telefon, ruganie kasjera, kasjer ruga klienta, że jest idiota i nie wie co ile kosztuje. Bilety lecą do kosza i... kasjer zaczyna wypisywać kolejne, na mniejszą kwotę. Po 45 minutach klient idzie w cholerę żegnany przez dłuuuuuugąąąą kolejkę złorzeczeniem głośnym i serdecznym do bólu. My mamy prostą sytuację.

- Czy są bilety do Luksoru?
- Tak.
- Prosimy o dwie leżanki i jedną dla dzieci.
- Nie - musicie cztery.
- Ale dzieci są małe i mieszczą się na jednej kuszetce...
- Ale kuszetki są po dwie w przedziale i musicie kupić 2 + 2...
- @#&^%$&@# - Mister but...
- NO! 2+2...


Co było robić... Możemy jechać 16 godzin autobusami, ale autobusy znamy, a kolej to nowe wyzwanie. Kupujemy! Będziemy jechać jak Orient Expresem.

Ze stacji mamy 2 km do Pl. Tahrir. Postanawiamy przejść się. Pierwszy kilometr to ciąg bazaru pod estakadą. Zjedliśmy tam, napiliśmy się i idziemy dalej... Wieje w twarz i na dodatek sypie piachem w oczy. Ostatni kilometr beznadziejny bo niby nowe bloki ale na parterze nie ma nic. Obok ryk klaksonów bo stoi korek. Wreszcie estakady i za nimi, po skosie, charakterystyczny budynek Muzeum Egipskiego. Płyniemy przez rzeki samochodów po skosie i wreszcie jesteśmy na Pl. Tahrir. Te same namioty znane z telewizji. Gdyby jeszcze tak tragicznie nie wiało. Nie da się patrzeć ani oddychać. Skręcamy w downtown do placu Midan Talaat Harb. Tu dumnie stoi na postumencie Pan Harb - twórca Banku Narodowego.

"Mama Tata Jeść - Mama Tata Jeść!!!" - to hasło nam towarzyszy od kilkunatu minut. Szczęśliwie już plac i Cafe Riche. Ulubione miejsce intelektualistów, pisarzy i nasze bo nie jest to tylko Cafe ale i restauracja. Zmęczeni, ciężko siadamy przy stoliku i zamawiamy obiadek. Miejsce jest niezwykłe bo np. właśnie tu Nasser planował rewolucję w 1952 roku. A my teraz jemy obiadek i dajemy odpocząć nogom...

Zapada noc. Po obiadku wracamy na Pl. Tahrir do metra i jedziemy do najbliższej stacji od naszej wyspy. Idziemy małymi uliczkami pełnymi życia kupując owoce i pyszne pieczywo w piekarni. Do hotelu jeszcze ze 2 km więc bierzemy taxi by się do końca nie skatować.

W sklepiku obok hotelu kupujemy jeszcze picie i słodycze i... padamy... Dzień po transferze nigdy nie jest łatwy...



ZDJĘCIA!


To pobocze pod estakadami to pierwszy przystanek GoBus'a w Kairze.
Kasa biletowa i poczekalnia jest w budynkach za busem z lewej.
Czas dojazdu min. 30 minut z miejsca gdzie stoimy.


Jest Ahmed z Dacią. To będzie nasz niepowtarzalny zabytkowy pojazd do użytku w Kairze.


Meczet? Nie - kościół! Koptyjski Kair...


Tu już nie ma wątpliwości.


Hanging Church - Wiszący kościół.


Jest szopka!


Droga Św. Rodziny po Egipcie.
Michał stwierdził, że brakowało im GPSa bo tak zygzakami chodzili.


Piękne, ciepłe wnętrze.


Ambona na 13 kolumnach - widać czarną judaszową.


Kaplica przy remontowanym kościele św. Jerzego.


...


Dochodzimy na cmentarz.


No i nagrobki - takie "europejskie"...


...i arabskie w stylu, a wyznanie to samo.


Metro tym razem....


...na powierzchni...


Kairskie metro pod ziemią - wagon tylko dla kobiet.


Dworzec główny kolei egipskich.


...


Dajte Pani chlebek dla dzieci moich.


Dziecko z chlebkiem wygląda tak....


Przechodzenie przez ulicę:
- wejść w jadącą rzekę samochodów poruszać się
w poprzek i lekko dryfem z prądem czyli w lewo.


Przechodzenie przez jezdnię cd...


U nas: "kup żywego karpia", a tu: "kup żywą owcę"!


Doszliśmy do placu Midan Talaat Harb.


Pierwsze działające światła a nad nimi jest fotoradar!


Plac Tahrir spowity pyłem.


Chłopcy w miejscu gdzie tworzy się najnowsza...


...historia Egiptu, a jutro piramidy!


Po powrocie do hotelu czas na lekcje. Nie ma litości!

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.







6 I 2013



.:. FOTOBLOG menu .:.





Naszym partnerem na wyprawie jest TUI









Strona główna wyprawy