Muzeum Borów Tucholskich – TUCHOLA i okolice – na Borowiackich Szlakach
TUCHOLA i okolice – na Borowiackich Szlakach
Muzeum Borów Tucholskich w Tucholi
motto: „Przyjeżdżajcie! Las Was powita, a ludzie ugoszczą!”
Muzeum
Muzeum Borów Tucholskich mieści się w stylowym budynku z XIX wieku. Trudno je nie zauważyć bo architektura budynku to… spichlerz. I faktycznie różne funkcje gospodarcze budynek spełniał aż został zaadoptowany na cele muzealne.
W Muzeum Borów Tucholskich jest kilka wystaw stałych oraz sala wystaw czasowych. Najważniejsze moim zdaniem to poza historią Tucholi w muzeum jest ekspozycja wnętrza chaty borowiackiej. Dlaczego? Ponieważ podczas tego wyjazdu zdałem sobie sprawę czego na Borowiackich Szlakach mi najbardziej brakuje… skansenu! Przecież Skansen Kultury Borowiackiej byłby atrakcją przyciągającą tysiące odwiedzających. Jest co pokazać, są entuzjaści, którzy chętnie będą prowadzić warsztaty, są wspaniałe produkty regionalne,… Długo by wymieniać!
Tak więc BARDZO PROSIMY O SKANSEN BOROWIACKI!!! Wystarczy spory nieużytek pod lasem (bo i kawałek lasu taki skansen musi obejmować) i w jeden sezon można zacząć.
Tu pisałem o Muzeum poprzednim razem, a dzisiaj odwiedziliśmy je by nauczyć się robić…. masło! Będzie też dla Ani wiedza co zrobić jeżeli przestanie działać pralka, a trzeba pilnie zrobić pranie!
Masełko
Kiedy byłem małym chłopcem babcia kupowała mleko „prosto od krowy” bo te ze sklepu do niczego się nie nadawało. Mleko zlane do wielkiego garnca musiało się odstać. Od czasu do czasu babcia zbierała śmietankę. No i później to już nie pamiętam, ponieważ zależało mi na napiciu się mleka, a bez zebrania śmietanki babcia nie pozwalała. Traciłem zainteresowanie co się ze śmietaną dzieje, a babcia po prostu z jej większej części robiła masło!
Teraz czeka na nas Pani Wioletta, która nauczy nas jak… robić masło! Najpierw obejrzeliśmy maselnice do produkcji masła na większą skalę, a na stole czekają na nas takie dopasowane do użytku podczas warsztatów. Zakładamy fartuchy i bierzemy się za ubijanie śmietany.
Pięć minut i jakoś nic się nie dzieje. Ale… jeszcze trochę i widać, że zmieniła się konsystencja śmietany. Stała się wodnista… to maślanka! Jeszcze trochę ubijania i zaglądamy do środka… WOW! Mamy masło!
Zbieramy z naszych czterech maselniczek masełko do miski ponieważ trzeba je przemyć zimną wodą. Ma zostać sam tłuszcz bez śladu maślanki.
Teraz na stole pojawia się chrupiący chleb i czas na degustację. No i nie muszę Wam pisać, że w smaku takie domowe masełko było niezwykłe! Po prostu pysssssszzzne bajeczne!
Pranie
Tym razem Anię porywa Pani Marianna ponieważ czeka… pranie. Oglądamy dawne odpowiedniki naszych pralek, ale co zrobić jeżeli żadnej pralki nie ma, a pranie zrobić trzeba? Od tego była tara. Sam nie mogłem się kiedyś nadziwić dlaczego babcia wolała coś szybko przeprać „w ręku” czyli na małej tarze zamiast w pralce. Cóż… przyzwyczajenie. Tak po prostu przez dziesiątki lat się prało.
Jednak sam proces prania na tarze nie jest wcale taki banalnie prosty. To pewien proces technologiczny. Namaczanie, użycie mydła (koniecznie szarego!), wykorzystywanie optymalne wody, usuwanie plam, płukanie. Teraz mamy na to programy w pralce, kiedyś trzeba było po prostu to wiedzieć.
Ania egzamin zdała więc jestem spokojny, że jakby coś się z pralką stało to nie ma paniki! A samo pranie było już na II piętrze muzeum gdzie są wystawy Flora i Fauna Borów Tucholskich oraz wystawa etnograficzna pokazująca zawody jakie dawniej wykonywano w Borach Tucholskich.
c) Portal Małego Podróżnika