SZWECJA – dzień drugi – Karlskrona, Bannens Gard
SZWECJA – dzień drugi – Karlskrona, Bannens Gard
Dziś przy pięknej pogodzie wpływamy do Karlskrony. Budzeni przez Roda Stewarta i „I’m sailing”. Karlskrona jest pięknym miastem położnym na ponad 30 wyspach. Mamy tu swoje ulubione miejsca. Teraz Michał i Staś będą chcieli pokazać je Kajetanowi. Zaczynamy od wyspy Dragso. To jakby wielki pagór wyrastający z morza, na którym znajduje się dużo malutkich domków. Wszystko dopieszczone z ogromną ilością detali, które dodają uroku poszczególnym domom i działkom. To takie szwedzkie domki działkowe ale nijak nie przypominają naszych działkowych faveli z dykty i blach i czego to tam się dało tanio zdobyć. To są normalne domy ale zminiaturyzowane.Po Dragso zatrzymujemy się w dzielnicy domków rybackich. Małe, kolorowe, każdy inny. To rybacka przeszłość miasta. Teraz jedno z najładniejszych miejsc. Co ciekawe w wąskich uliczkach widać od czasu do czasu amerykańskie krążowniki szos. Taki pięknie utrzymany samochód niekiedy ma długość fasady domu swojego właściciela.
Kolejny postój to kościół Admiralicji. Otoczony jednostką wojskową przypomina kolejne fakty z historii miasta, które przez lata było jedną z ważniejszych twierdz morskich i bazą marynarki. Kościół stanowi tło dla figury Matsa Rosenboma. Tu weszliśmy na literacki szlak – jeszcze nie na karty powieści Astrid Lindgren, ale zaczynamy „Cudowną Podróż” Selmy Lagerlöf. Książkę wyciągamy i czytamy jej fragmenty o tym jak Nilsa gonił pomnik „krzywa gęba” z rynku aż tutaj gdzie udało mu się schować pod kapelusz Rosenboma. Oczywiście wrzucamy pieniążki do tej niezwykłej skarbonki i przenosimy się pod pomnik małego Nilsa. Spod kościoła Admiralicji jedziemy na rynek gdzie już otwarto informację turystyczną. Bierzemy plik nowych prospektów i map i ruszamy do wyszalarni czyli Barnens Gard. Ten park rozrywki powstał w miejscu farmy. Zaczęło się od truskawek i świnek. Kiedy właściciele sprzedający swoje produkty zaczęli zabierać ze sobą małą świnkę to okazało się, że sprzedają więcej bo rodziny z dziećmi chętniej się zatrzymują. No i po wielu, wielu latach wyrósł park rozrywki, gdzie wszystko jest oparte na motywach życia i pracy na wsi. Jak zjeżdżalni to z dawnego kombajnu, jak elektryczne samochodziki to… traktorki. Oczywiście jest też mini zoo z kozami, królikami itd… Ostatnią inwestycją był park wodny, a w tym roku przybyła wielka dmuchana piramida będąca ścianką wspinaczkową. Dzieci dały nam wolne, tj. ruszyły w teren korzystając z licznych atrakcji, a my zalegliśmy na łączce piknikowej. Tylko biedna Marzenka biegała z aparatem cały czas no ale tak to jest jak fotograf trafi gdzieś po raz pierwszy. My z Anią dorobiliśmy tylko nowe atrakcje ;-)… Po 18:00 opuszczamy park rozrywki i jedziemy na nasz pierwszy biwak. Sprawdzony w poprzednich latach, cieszy nadal jeziorem otoczonym lasami i zagospodarowaniem turystycznym w postaci pomostu, miejsca na ognisko, małej plaży i śmietników. Rozbijamy namioty, przygotowujemy jedzonko dla głodomorków. Długo siedzimy przy ognisku i dobranoc… Zobacz więcej w blogu naszej poprzedniej wyprawy oraz jeszcze poprzedniejszej, które znajdziesz w menu ŚWIAT…
|
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; |
(c) Planeta Kobusów