ŚWIATWyprawy

SZWECJA – Od karmelków po zgniłego śledzia… – dzień siódmy

SZWECJA – Od karmelków po zgniłego śledzia…

Dzisiaj dzień pełen kontrastów… smakowych… Zaczynamy rewelacyjnie od manufaktury karmelków w Mariannelund. Wita nas piękny plakat z hasłem: „Czekolada nie zadaje głupich pytań, czekolada Cię rozumie!”… Zgadzamy się w pełni! Tu co prawda nie mamy czekolady ale za to tony cukru przerabia się w pyszne małe dzieła sztuki. Pyszne to wiadomo, ale gdzie tu sztuka? W wyglądzie karmelków i sposobie ich wykonywania. Oczywiście można postawić maszyny, ale to już nie byłoby to. Patrząc jak sprawnie z kolorowych mas powstają pyszne cukierki dzięki wprawnym rękom mistrzów to naprawdę… ma się ochotę na coś słodkiego.

Daleko sięgać nie musicie. Podstawowy asortyment jest dostępny do degustacji w wielu miseczkach. Na pytanie chłopców: – Tata jakie lubisz najbardziej? – okazało się, że cytrynkowe i migdałowe. Migdałowe to te białe w naszych dawnych landrynkach. Niestety zawsze były w mniejszości i stawały się obiektem pożądania – tu można sobie i z kilogram kupić. Dlaczego te cukierki są takie smaczne i inne od zwykłych landrynek? Przede wszystkim są aksamitne w smaku i kruche jak ktoś się nie może powstrzymać od podgryzania. Landryna to był słodki kawał granitu, tu mamy łupki, iły i kredę – jak już przechodzimy na porównania geologiczne.

Zasłodzeni jedziemy kawałek dalej do obiektu, który zwrócił naszą uwagę i o którym jakoś nie słyszeliśmy. vis-a-vis stacji benzynowej przy przejeździe kolejowym widać spory dom przed którym stoją jaskrawo pomalowane stare projektory kinowe i napis Barnfilmbyn. To najnowsza inwestycja w Mariannelund i okolicy związana z bohaterami książek Astrid Lindgren. Odwiedzimy muzeum filmów jakie powstawały w tej okolicy, ze szczególnym uwzględnieniem Emila ze Smalandii.

Pamiętacie Katthult? Tam kręcono sceny filmowe na zewnątrz. Wszystko co działo się wewnątrz kręcono w domu będącym od kwietnia 2013 siedzibą muzeum. Muzeum zorganizowane przepięknie bo można zobaczyć zaaranżowane pomieszczenia ze scenografią filmową ale również można na licznych monitorach dzięki interaktywnym aplikacjom obejrzeć najważniejsze fragmenty filmów. Przemiła dyrektor muzeum oprowadza nas prawie godzinę i jeszcze drugie przejście tylko poświęcone zdjęciom. Nie przypuszczaliśmy, że Mariannelund dostarczy nam tyle wrażeń!

Czas na Vimmerby i Astrid Lindgren NAS. Tym razem to nie park rozrywki, ale centrum badań nad twórczością Astrid Lindgren powstałe przy jej domu rodzinnym. Najważniejsze obiekty to dom w którym urodziła się pisarka oraz nowoczesny budynek ze stałą wystawą „Cały świat Astrid Lindgren”. Po zatruciu czuję się jeszcze trochę osłabły więc będę występował jako opiekun trójki urwisów, którzy oczywiście zaczynają od bujania się i wspinaczki na „lemonade tree” dokładnie tak jak robiła to mała Astrid Anna Emilia Ericsson…

Między domem rodzinnym a wystawą są budynki gospodarcze gdzie m.in. są prowadzone warsztaty dla dzieci, a na ich zapleczu kolejny plac zabaw gdzie na wiekowych drzewach można bujać się na linie lub wspinać po drabince sznurowej. Jest też coś ekstra nowego! To ażurowa kula z bali drewnianych po której można się wspinać i wejść do środka! Ma z 5 metrów jak nic! Genialne! Bawią się dzieci i dorośli.

Kiedy się chłopcy trochę już zmęczyli poszliśmy do salki gdzie są warsztaty. Pełno starych narzędzi takich, jakie w stolarni w Katthult były używane. Są stoliki do pracy dłutem (zwane fachowo kobylica), gdzie kawałek drewna wkłada się w szczęki, dociska nogą pedał i można rzeźbić. Chłopcy wybierają kawałki drewna siadają i zaczyna się łomot drewnianych pobijaków o dłuta. Bawią się tak chyba z godzinę. Przychodzący turyści myślą, że to jakieś profesjonalne zajęcia… 😉

Kiedy i tu zmęczenie dało znać o sobie czas nakarmić króliczki. Wreszcie objawia się reszta ekipy i możemy pojechać na uzupełnienie zapasów do supermarketu i zatankowanie wody. Marcin wraca jeszcze do sklepu i wraca z tajemniczą miną… ma puszkę oznaczoną ***** z napisem: Surströmming. Czyli kiszony, znaczy zgniły śledź… tradycyjne danie Szwedów. Śmierdzi nawet przez metal puszki.

Jedziemy na nocleg. W okolicach Vimmerby łatwo o niego nie jest. Wypatrzyliśmy dużą wyspę na jeziorze z licznymi drogami i bez domów ale… brak dojścia do wody. A woda może być dziś bardzo potrzebna. Wracamy do mostu i tam już prawie się rozbijamy. Niestety jedyne miejsce równe wysypane jest ostrymi kamykami, szkoda podłogi namiotu. Nawet już narzuciłem trawę by wszystko wygładzić lecz coś mnie tknęło… Wracam z 50 drogą główną i widzę trawiastą leśną drogę wzdłuż jeziora. Po kolejnych 50 metrach piękna trawiasta polanka! Baja! Przenosimy co już wystawione i przeparkowujemy się.

Tymczasem trwają przygotowania do akcji „surströmming”. Zespół pogromców mitów w składzie Ania, Marcin i Kajetan ubiera się w kostiumy kąpielowe i zakłada pelerynki przeciwdeszczowe z A.L. World. Ja wyciągam odkażacz czyli „Żołądkową Gorzką”. Do tego kamerka GoPro i aparaty… Ustawiamy się na moście i na wszelki wypadek robimy ostatnie zdjęcia dla rodziny. Marcin jak saper bierze się do puszki, która wykazuje lekką opuchliznę. Wbija otwieracz i tryska mętny sok oblewając mu nogę no i smród się uwolnił i nad okolicą rozciągnął. Zastanawiamy się, czy łatwiej nogę będzie umyć czy amputować…

Kiedy ciśnienie z puszki zeszło operacja „otwarcie” została zakończona. W mętnym soku własnym pływają bezgłowe tuszki śledzi z wypływającymi flakami… Pycha!

Szwedzi przebijają Chińczyków w jedzeniu obrzydlistw… No ale ekipa ma się w taką tuszkę wgryźć! Marcin się odważył i mało się to nie skończyło zwrotką. Odkażacz pomógł. Ania polizała, a Kajetan wywalił od razu do jeziora – słusznie i naukowo. Generalnie smak straszliwy ale czuje się głównie sól. Potwornie słone…

Puszkę zostawiliśmy na moście, może trafi się jakiś Szwed, który będzie szczęśliwy, że taki rarytas mu się trafił gratis. Co ciekawe nie trzeba się martwić, że śledź w otwartej puszcze bez lodówki się zepsuje… jego po prostu bardziej zepsuć się nie da. Jego stan może się tylko poprawić…

I tym optymistycznym akcentem…


Biwak w malinach.

MARIANNELUND. W tym niepozornym budynku mamy królestwo słodkości…


…manufaktura cukierków!


Wszystko powstaje…


…na naszych oczach!



Mają nawet skrzynie ze złotymi dukatami.


Trudno skupić wzrok tyle…


…otacza nas słodkości.



A te cukierki to nawet miejscowy doktor rekomenduje!


Niestety spełnienie wszystkich zachcianek prowadzi do kasy.


Staś uwielbia salmiakowe fajeczki.


W dni powszednie od 8 do 18, w weekendy 10-15! Zapraszamy!


MARIANNELUND. Muzeum filmowe Barnfilmbyhuset…


…poświęcone Emilowi ze Smalandii.


To tu były kręcone sceny we wnętrzach oraz znajdowało się zaplecze filmowe.


Główni bohaterowe: Emil i Ida.


Zaplecze filmowe – tu powstawały stroje.


Elementy scenografii.


Scena u doktora.





A wszystkiemu przypatruje się Astrid Lindgren.


Czyżby taką bryczką jeździł Emil?


VIMMERBY – Astrid Lindgren NAS.


Chłopcy są wewnątrz…


…ciekawej konstrukcji…


…która z zewnątrz wygląda tak!


Na młodym „lemonade tree”…


….oraz…


…innych drzewach.


Kiedy Ania, Marzenia i Marcin poszli zwiedzać NAS…



My zabraliśmy się do prawdziwej pracy…


Stukanie było słychać daleko…


Kawałki drewna zaczęły przypominać kadłuby statków.



Jednak kiedy się zmęczyliśmy to odkryliśmy, że karmienie królików jest mniej męczące.


AKCJA SURSTRÖMMING (zdechły, zgniły, kiszony śledź).


Ekipa specjalna: Marcin, Kajetan i Ania gotowi.


Marcin: – oblało mnie!, ale śmierdzi!


Kiedy pierwszy smród się rozszedł Ania częstuje…


Zawartość puszki wygląda TAK!


Typowa reakcja jak się powącha!


Aparaty, kamery gotowe: AKCJA!


Marcin pierwszy odważny…


…chyba to zrobi…


Zrobił to!!!


Marcin „SURSTRÖMMING” Jamkowski – dobrze, że odtrutkę zapewniliśmy!


Reszta skończyła w jeziorze – czy nie zatruliśmy ujęcia wody dla Vimmerby?
Szwedzi w sumie by się chyba ucieszyli – sok ze surstromming gratis z kranu…


Odważni zostali nagrodzeni pięknym zachodem słońca.


Rozpaliliśmy ognisko…


Kisielek lub patrzenie w gwiazdy wybór należy do ciebie – dobranoc!

WIĘCEJ? Zobacz naszą poprzednią wizytę w Astrid Lindgren NAS

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.

(c) Planeta Kobusów

Share