Szkoła w podróży
Wcześniej czy później dopadnie cię dylemat: co z podróżami, gdy dziecko pójdzie do szkoły? Perspektywa ograniczenia wyjazdów tylko do letnich wakacji jest cokolwiek przerażająca…
Na szczęście jeśli dobrze spojrzeć na szkolny kalendarz to mamy:
- ferie świąteczno-noworoczne (hm, wolny jest też 6 stycznia, więc można czasem ciut przedłużyć nieobecność)
- ferie zimowe (dwa tygodnie, w razie potrzeby da się rozciągnąć na trzy tygodnie wyjazdu)
- ferie wielkanocne (tydzień, ale dobre i to!)
- weekend majowy (niby nie jest wolny, ale niekiedy da się wyskoczyć na 9 dni)
EGIPT/Kair – odrabiamy lekcje na Giza Railway czekając na pociąg.
A jeśli chcemy wyruszyć w innym terminie? Jest to jak najbardziej możliwe, choć wiele zależy od szkoły, nauczyciela (jeśli jest życzliwy to wygrałeś los na loterii!) oraz… dziecka. W pewnym momencie twoja pociecha może wręcz zbojkotować wspólne wyjazdy, bo woli być z kolegami i chodzić na treningi lub kółko baletowe. Wystarczy jednak przeczekać naturalny okres buntu, a zwykle po jakimś czasie dzieci znowu chętnie zaczynają planować kolejne wyjazdy. Bywa też, że program w szkole jest tak ambitny, że nie ma szans na jego nadgonienie poza klasowymi murami (ale wtedy być może warto zadać sobie pytanie, czy na pewno nasze dziecko musi być najmądrzejszym szczurem w wyścigu?). Pewien tata powiedział mi, że nie pojedzie na dłuższy wyjazd z dzieckiem, bo młody w klasie uczy się stu słówek angielskich tygodniowo. Bez komentarza.
Kilka godzin w autobusie? Też można odrobić lekcje.
W klasach 1-3 szkoły podstawowej program jest na tyle prosty, że nie ma większych problemów z jego realizacją na wyjeździe. Chociaż gdy przyszło mi odrabiać z Michasiem lekcje po raz pierwszy (jeszcze w domu), musiałam poważnie się zastanowić, czy na pewno chcę się pakować w naukę podczas podróży. Kto nie siedział z siedmiolatkiem nad wyzwaniem w stylu przepisanie 10 linijek literki „A”, ten nie wie co to prawdziwa szkoła życia. I cierpliwości. Nam zajęło to… dwie godziny. Z czego rzecz jasna prawdziwego pisania było pewnie z 15 minut, za to każdy pretekst do jego przerwania był dobry. Kiedy jednak w październiku, wyruszyliśmy na 3 tygodnie do Turcji nie miałam wyjścia. Ustaliłam z nauczycielką zakres planowanego materiału do przerobienia, zabraliśmy podręcznik, zeszyty ćwiczeń i co dzień poświęcaliśmy około godziny na naukę. Podstawa w takim nauczaniu to systematyczność i konsekwencja. Aby dziecko wiedziało, że lekcje odrobić trzeba i nie ma od tego odwołania. Rzecz jasna w podróży bywają dni bardziej intensywnego zwiedzania, gdy nie daje się za bardzo realizować programu, jednak zawsze można to próbować nadrobić w następnych dniach. Ja przed wyjazdem robię sobie w notesie spis czego ile mamy zrobić typu: kaligrafia 8 stron, matematyka 10 stron, podręcznik 7 stron, ćwiczenia 10 stron. I potem na bieżąco monitoruję jak nam idą postępy, byśmy po powrocie nie mieli zaległości. Wymaga to też elastyczności w doborze przerabianego materiału: zamiast biurka czasem stolik w restauracji, pociąg lub pokład łodzi. Jak trzęsie to ćwiczenia z czytania, dodawania, wklejania. Jak nic się nie buja to można pisać.
Naser uczy chłopców jak się podpisać po arabsku.
Oczywiście przy starszych dzieciach i większej ilości programu bywa trudniej, co nie znaczy, że się nie da! Beata Kotełko opowiadała, że co jakiś czas swojej córce (V klasa) robili kartkówkę, którą fotografowali, wysyłali mailem do nauczycielki, ona to sprawdzała, nanosiła swe uwagi i poprawki po czym odsyłała im PDF. Zaś aby nie wozić wszystkich książek część nadali na adres przyjaciół w USA, gdzie trafili w połowie podróży. Wielką pomocą w nauczaniu czytania okazały się też e-booki.
Przy wyjazdach na dłuższy czas należy zgłosić to w swojej szkole oraz zapisać dziecko do szkoły on-line (www.orpeg.pl) umożliwiającej polskim dzieciom kontynuację nauki za granicą. Dzięki temu po powrocie nie mają zaległości i mogą przejść z kolegami do następnej klasy. Jeśli dziecko podczas wyjazdu uczęszcza szkoły w danym kraju Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą oferuje uzupełniający program nauczania. Natomiast jeśli uczeń jest w sytuacji ciągłej zmiany pobytu (np. w podróży dookoła świata) może realizować ramowy program nauczania w szkole on-line.
Na kwaterze jeszcze się nie rozpakowaliśmy ale lekcje już odrabiamy.
Rzecz jasna nauczyciele będą znacznie życzliwiej patrzeć na rodzinne wyjazdy, jeśli po powrocie dziecko przygotuje prezentację lub rodzice przyjdą do szkoły by podzielić się opowieściami. To świetna okazja nie tylko do pokazania odwiedzonych miejsc, lecz także do przybliżenia uczniom innych kultur. Warto też coś przywieźć do szkolnego kącika przyrodniczego: np. liść kawowca, egzotyczne nasiona, laskę cynamonu lub kwiat bawełny. No i oczywiście pamiętać, by wysłać z podróży kartkę do klasy!
A zatem jeśli marzycie o wspólnej podróży – nie ma takiej siły, która zatrzyma was w domu (a dzieci w szkole). Udanych wypraw z nauką!
I jeszcze trochę…
Nie ma jak to nauka z…
…ciekawym widokiem.
Nauka hieroglifów pod…
…piramidami!
(c) Anna Olej-Kobus – TravelPhoto.pl dla portalu Małego Podróżnika
Mały Podróżnik – www.malypodroznik.pl – wszelkie prawa zastrzeżone