Centrum Wspinaczkowe MURALL – dzieci bez grawitacji!
{Przy przenoszeniu portalu na nową platformę odkryliśmy, że post ma ponadczasowe znaczenie. Znowu mamy ciepłą zimę (11 stopni na Święta Bożego Narodzenia), a Murall czeka na chętnych no bo na nartach lub sankach to raczej nie pojeździmy!}
Pewnego pięknego zupełnie nie zimowego dnia naszej pięknej kalendarzowej zimy, która przypominała raczej późny pażdziernik, a nie 11 stycznia pojechaliśmy do Marzenki, Marcina i Kajetana. Miało być miło tj. wino i dobre jedzonko, chłopcy mieli się bawić, a my wreszcie nagadać bo od lata życie nie pozwalało na dłuższą chwilę się spotkać.
Plan został wykonany ale w momencie kiedy już mieliśmy opuścić gościnne progi chłopcy odmówili powrotu (ze sporym udziałem Kajetana). Ponieważ my czyli Ania i Krzyś mieliśmy rano spotkanie w radio i audycję na żywca musieliśmy wrócić, ale chłopcy… Nomen omen ustaliliśmy, że zostają korzystając z gościnnych śpiworów i karimat, a zęby spotkają się nie ze szczoteczką ale z palcem umytym i pokrytym pastą do zębów.
Ponieważ Marcin ma ostatnio (czyli już ze dwa lata) straszliwy pałer na wspinanie to jeżdzi na ścianki trenować i właśnie jutro ma odwiedzić Murall. Kajetan mimo młodego wieku jest już wspinaczem po przejściach tj. zdążył się już kiedyć zniechęcić do treningów wspinaczkowych ale właśnie znowu widzi w tym wielką radość. Ważne, że może być na ściance z tatą! Wyszło na to, że spotykamy się następnego dnia w Murallu, dowozimy chłopcom buty w miarę nadające się do wspinania i zobaczymy co dalej.
Murall jest bardzo ciekawy ponieważ kiedy wejdzie się na antresolę to jednym spojrzeniem widzimy z lewej ściany dla zaawansowanych mniej, bardziej lub extremalnie. Ale jak opuścimy wzrok to
zobaczymy… kojec… Kojec, w którym pełza niemowlę! Wspinanie to nie zawsze krew, pot i łzy to również świetna rodzinna rozrywka!
Jak popatrzymy na prawą stronę sali to już mamy kompletny odjazd. Feeria kolorów i dziwne kształty, bujający się banan i ścieżka zdrowia po słupach. No i w tej części dominują młodzi, a raczej bardzo młodzi ludzie. To jest kilkanaście dróg wspinaczkowych wyłącznie dla młodzieży.
Jak to działa? Rodzice powinni przyjść z dzieckiem w stroju nie krępującym ruchów. Nie trzeba mieć butów wspinaczkowych ale takie dobrze trzymające stopę np. piłkarskie halówki (byle nie za duże) na początek wystarczą. O konkretnej godzinie zbiera się grupa dzieci i z instruktorem/-ką idą do szatni przymierzać kaski i uprzęże. I właściwie w tym momencie rodzicom dziękujemy chociaż jak to wasz pierwszy raz to idźcie z młodymi, róbcie zdjęcia i bądźcie dumni!
Jeżeli rodzice nie mają żadnego doświadczenia wspinaczkowego i nawet schody budzą ich obawę to też nie muszą się obawać. Wszystkie dzieci mają któtkie szkolenie z BHP i wpinane są do autoasekuracji przez instruktorów. I… i w górę! A co jak spadnę? Nie ma takiej możliwości! Dzieci i dorośli są asekurowani przez zmyślne urządzenia pozwalające w miarę wspinania na zwijanie taśmy na bęben, a kiedy jesteśmy już na górze wystarczy się odpchnąć i asekurując się szeroko rozłożnymi nogami zjechać na dół ponieważ obciążona lina będzie się powoli rozwijać. W razie jakichkolwiek problemów pomocą służą instruktorzy wspinaczki z Murall’u.
Atrakcjami dodatkowymi jest banan i słupy. Do banana można się dostać wchodząc po drabince na wysoki słup kończący się kłądką, która się kończy… ups… teraz trzeba dobrze się wybić i skoczyć na banana bujającego się ze 3 metry od nas… Jak skok się udał to mamy go i wisimy na nim ile nam sił wystarczy – Kajetan pobił chyba rekord dnia jak nie tygodnia… Słupy… skaczemy coraz wyżej i wyżej…
Nie muszę chyba wspominać, że wyszliśmy ostatni gasząc światło już po 20:00… Świetna rozrywka i pamiętajcie drodzy rodzice, którzy NIGDY nie mieliście kontaktu ze wspinaniem się, że nie musicie się o nic obawiać. Dzieci są tu pod fachową opieką, a wy musicie tylko zrobić im świetne zdjęcia – czego Wam życzę! Polecamy to miejsce!!!
Napisał (c): Krzysztof Kobus
Zdjęcia: Ania i Krzysztof Kobusowie
Centrum Wspinaczkowe Murall
Warszawa, ul. Annopol 3
www.murall.pl
(c) Portal Małego Podróżnika