Wyprawy

Na dojeździe do Chorwacji: Węgry – Bogács

 

Bogács
Naszą bazą wypadową do Egeru i gór Bűkk został Bogács. Miejsce to polecił nam pan Odon z Egeru i trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Oczywiście gdyby naszym głównym celem była wędrówka (lub rajd rowerowy) po górach Bűkk wtedy pewnie byśmy zdecydowali się na biwakowanie w Repashuta, ale przecież być obok Egeru i go nie odwiedzić? Niemożliwe! Zatem Bogács okazał się doskonałym wyborem. Spektakularna kariera tego miejsca rozpoczęła się w połowie XX wieku, kiedy to podczas poszukiwań nafty odkryto tu gorące źródła. Dzięki nim miejscowość stała się znana w całej Europie, a od kilku lat coraz chętniej odwiedzają ją Polacy. Większość rejestracji to Śląsk i Małopolska – tu jest bliżej niż nad polskie morze!

Dość powiedzieć, że rocznie przybywa to ok. 15 tys rodaków, a my w pobliżu naszego namiotu mamy na campingu 5 samochodów z polską rejestracją. Camping Thermál (znany też jako Camping Jurta (to domki w kształcie jurt sąsiadujące z campingiem) (http://bogacsitermalfurdo.hu/pl/) ma ogromną zaletę jako baza wypadowa, bowiem można tu od świtu do późnego wieczora korzystać z basenów termalnych. Są tu trzy baseny z wodą leczniczą o temperaturze do 38 stopni, jest basen pływacki z wodą chłodniejszą i dwa dla dzieci, trzy spore zjeżdżalnie (m.in. tzw. WC – patrz foto), brodziki dla dzieci, słowem jest gdzie się relaksować całą rodziną. Dla nas atutem tego miejsca jest:

  • Duża przestrzeń. Może niekoniecznie tam gdzie są namioty (w weekendy jest naprawdę tłoczno!), ale obok basenów jest spory teren do biegania, boisko do siatkówki plażowej, placyk zabaw z mini siłownią oraz boisko do piłki nożnej (co bardzo uradowało naszych chłopaków) oraz tenisa.
  • Mimo sporej ilości gości w toaletach jest zawsze czysto. Co prawda przydałyby się oznakowania w innym języku niż węgierski (dopiero 2 dnia się zorientowałam, która łazienka jest do mycia zębów), ale obsługa jest bardzo pomocna.
  • Baseny dostępne (prawie) non stop. Po całym dniu biegania po górach lub po mieście nie ma nic milszego jak zanurzyć się w bardzo ciepłej wodzie z kubkiem (nietłukącym!) dobrego wina. Rekord kąpieli był, gdy o 23:00 wyciągnęłam z wody nasze wymoczki, by je w końcu położyć.

Minusem jest życie campingowe i artystyczno-imprezowe. Czyli muza na maksa w okolicznych dyskotekach (PS. Tu Ania upraszcza więc precyzuję… Trzy piwniczki mają dobudowane parkiety i są tancbudami. Ja to nazywałem „chodź na tańce” i wino w domyśle. Niestety Ania zbanowała moje dobre chęci: chodź na tańce wyrażone ok. 1:30 w nocy po powrocie z rozpoznania skąd dochodzi muza…) i szczęśliwi goście napojeni hektolitrami dobrego wina, którzy o 4 nad ranem koniecznie chcą pośpiewać. Na szczęście na campingu jest ochrona, która w razie potrzeby pacyfikuje zbyt rozrywkowe jednostki, natomiast na muzykę bardzo pomagają stopery do uszu lub… bukłaczek wina na znieczulenie (albo dwa – przyp. red.).

Wokół Egeru i gór Bűkk jest cała masa termalnych uzdrowisk, więc to wymarzone miejsce dla amatorów ciepłej wody. W Miskolcu można popływać w naturalnych jaskiniach, w Egerszalók jest basen z widokiem na węgierskie Pamukkale. Tylko to nie jest trawertyn ale głównie wapień i sól! Szczęśliwie opady są tu tak niewielkie, że nie są w stanie zniszczyć tych niezwykłych form. Jakby na powierzchni tworzyła się jaskinia! Jeśli zatem szukacie dobrej bazy na zwiedzanie i wędrówkę po górach, warto wybrać się do Bogács. Ważne, że w niektóre zakątki G.Bukk nie trzeba jechać główną drogą co jest wyzwaniem dla kierowców, samochodów i pasażerów…

ZDJĘCIA:

 

 


To zdjęcie już było w „dojeździe” ale wraca bo to pierwszy arbuz na campingu!


Głodni sztuki filmowej…


Bogacs – nasze baseny…


Tu jest BARDZO gorąco. Ale za białą tamą piekło to mały pikuś…


Trochę chłodniej – 34 stopnie!


Tu nie odważyliśmy się wejść!


Ten basen wygląda tak w dzień….


…a tak w nocy…


Pławimy się…



Nasze zjeżdżalnie…


Tę chłopcy nazwali WC od wiru jaki powstaje po wpadnięciu do niej…
Na zdjęciu Staś…


Wodny zorbing też jest…


Oczekiwanie na jedzonko skraca partia makao…


A to wejście dla bywalców kilku-godzinnych – są autobusy z Egeru!


Boisko do siatki….


Noc zapada….


…głucha – a my w basenie!


Bogacs – piwniczki gromadzące cudowny produkt…


…powstający z tych oto owoców!


Wieczorem gra tu muzyka….


…w różnych stylach!


A Ania o 1:30 nie chciała na tańce… 🙁


Egerszalók – węgierskie Pamukkale!


Egerszalók – węgierskie Pamukkale!


Egerszalók – węgierskie Pamukkale!


I zdjęcie, które powinno rozpocząć relację – NARESZCIE WAKACJE!

.:. POPRZEDNI DZIEŃ (Węgry – Eger) .:. MENU .:. NASTĘPNY DZIEŃ (Węgry – Mezőkövesd) .:.

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.


(c) Portal Małego Podróżnika

 

Share