Wyprawy

INDONEZJA – wyspy BALI i GILI, SINGAPUR – 1 XI, Gili Air

MP_BALI_baner250
INDONEZJA – wyspy BALI i GILI, SINGAPUR
1 XI, na GILI Air

 

Gili Air jest świetna, Istna Oaza Spokoju. Dookoła rafa. Oczywiście różnej jakości ale też niesamowicie zróżnicowana. Na Trawanganie był pas koralowej martwicy i dalej wszędzie to samo. Na Gili Air jest większa różnorodność.

Mamy tu piękny uskok gdzie woda robi się aż granatowa i nikną wszystkie inne kolory. Więcej tu gatunków ryb a i różnorodność korali większa. Jest też sporo ciekawych innych stworzeń. Niektóre są jak z horrorów. Jeżeli widać w promieniu pół metra macki, które pod wpływem wywołanego przez nas ruchu wody chowają się do dziury to ciekawe jak wygląda właściciel macek. W miejscu osłoniętym falochronem całe pola jeżowców. Rekordziści mają kolce po 25 cm. I nie są to tylko kolczaste kule biernie leżące na dnie. Wystarczy dłoń zbliżyć na 10 cm do jeżowców a już wszystkie kolce kierują się ku niej. Budzi grozę. Tym bardziej jak przepływa się 30 cm nad nimi – trzeba patrzeć czy nie będzie niespodziewanej fali bo można mieć kilkadziesiąt kolców w brzuchu.

Z nowości również widziałem niebieskie rozgwiazdy, żywe rurociągi przepuszczające przez siebie piasek, piękne okazy krabów pustelników. W zdjęciach dodałem również spotkanie z wielkim żółwiem morskim podczas ostatniego nurkowania na Trawanganie.

Wreszcie w pełni wykorzystuję tu pas balastowy bo na Travanganie miałem wypełniony kamieniami i piachem i w tej wodzie było to trochę za mało. Teraz ze szkoły nurkowej wziąłem 10 ale w końcu stanęło na 8 kg ołowiu i wreszcie komfortowo można nurkować i robić zdjęcia. Bez pasa balastowego nie ma tu najmniejszej szansy na nurkowanie o fotografowaniu już nie wspomnę. Dobrze zrównoważyłem wypór wody bo teraz po zanurkowaniu na 5-6 metrów unoszę się nad dnem przy minimalnej korekcie zanurzenia płetwami.

Michałek snorkluje coraz pewniej. Na basenie pływa wszędzie. Świetnie zna już podstawowe znaki używane przy nurkowaniu. Dzisiaj po raz pierwszy popłynął nad rafę. Emocje ogromne! Tyle rybek i takie kolorowe korale. Dopiero jak zobaczył, że jest 100m od brzegu zażądał powrotu na ląd ;-).

Jesteśmy bliżej Lomboku a Lombok to wysokie wulkany, wodospady a więc miejsce powstawania chmur. Dotychczas deszcze nas omijały ale dziś zebrało się tyle wilgoci, że musiało się skroplić. Patrzyliśmy jak przez niedaleki półwysep idzie ulewa. Wyglądało to jakby mgła wypełniała najpierw przestrzenie między palmami, a później ginęły te palmy w szarościach. Ta niby mgła to były drobne kropelki deszczu powstałe z rozbicia wielkich kropli tropikalnej ulewy na liściach palm! Chłopcy początkowo schowali się pod daszkiem knajpki ale później zaczeli biegać po kałużach i rzece wody płynącej drogą. Puszczali statki z liści – zachwyceni.

Siedzieliśmy pod Manta Dive, później poszliśmy dalej do portu i stamtąd konikiem z postojem w sklepie jakby żywcem z GSów wziętym. Wiadra ocynkowane, garnki, plastiki, klapki, itd… itp… Za dział mięsny robiły kosze suszonych ryb, za warzywno-owocowy np. kosze ananasów…

Fotki:


Jeden z pawiloników naszego hotelu w oceanie zieleni.
Ogromna odmiana po spalonym Trawanganie.
Tym razem nadmorska promenada jest piaszczystą dróżką.


200 m wody po kolana.


Nie możemy nacieszyć się palmami, najwięcej jest kokosowych.


Akurat ten kawałek plaży jest nasz.


Kontrola sprzętu.


Jak nie nurkujemy to biegamy.


Odpoczynek po obiedzie.


Podobno w hamaku jest wygodnie?! Oszaleli???.


My tu buju, buju koleżankę,
a jej braciszek zazdrosny….


Fota dla Babć. Odżywiamy się!


Wreszcie cudowna letnia ulewa.
Rzeka słodkiej wody na drodze.


Porzucone klapki smutne mokną.


Porzucone rowery smutne mokną.


A dzieci się cieszą.


Oni chyba strasznie się boją pływać w basenie,
że tak się poubierali.


Nie!!! To kurs nurkowy.
Instruktor zaprasza jak skończycie 10 lat.


Idziemy do portu – to kałuża, która zwyciężyła
w konkursie na największą.


Port niedaleko.


Najładniejsza bryczka na Gili Air.


Port.


Stylowe domy (na Trawanganie wyginęły).


Stasia interesuje wszystko co widzi z bryczki.


Postój przed….


…sklepem wielobranżowym.


Dział mięsny.


Dział owocowo-warzywny.


Kolejne stylowe domy wewnątrz wyspy.


Droga wewnątrz wyspy.


Obiadowy pirat Staś.


Obiadowy pirat Michaś.


Tak wyglądają obiadki.

PODWODNE NOWOŚCI!!! – sorki nie mogłem się powstrzymać… 😉


Rzułf…


…jaki jest…


….każdy widzi.


Michaś w podwodnym świecie.


Korale.


Korale.


Korale.


Korale.


Korale.


Korale.


Korale.


Korale.


Między te niebieskie usteczka palca lepiej nie wkładać.


Korale.


Korale.


Mózg płetwonurka.


Korale.


Korale.


Rybki.


Rybki.


Jeżowiec.


Ślimorek.


Hit naszej zatoki – niebieskie rozgwiazdy.


Inny jeżowiec.


To te najpaskudniejsze….


….po 25 cm kolce i całe bariery.


To nie wąż między jeżowcami ale taki ruruciąg do przepuszczania
przez niego tego co tam się da zaczernąć.


Zielony krab pustelnik wybrał zieloną muszlę z bocznym wejściem.


My home sweet home.

No to na tyle… acha!
Jakby ktoś był tak miły i nam rozszyfrował
mieszkańców podwodnych ogrodów będziemy wdzięczni!

 


…:: kolejny dzień :::: strona główna :::: poprzedni dzień 31 X ::…

(c) Portal Małego Podróżnika

 

Share