HOLANDIA – Tulipany i czarownice – dzień II
HOLANDIA (+ Niemcy) – Tulipany i czarownice…
kwiecień 2010 – dzień II
Dzień wstał słoneczny i mroźny. Para z pyska i koło zera w nocy. Rano ścinało i mroziło, ale z każdą chwilą robiło się cieplej tym bardziej, że chmury były takie, by fotoedytorzy nie narzekali na jednolity lazur. Zaczeliśmy od zwiedzenia Gernrode. Urocze malutkie miasteczko lecz rewelacyjne. Zaczeliśmy od miejskiego ratusza, który może ilustrować bajki dla dzieci. Raptem 200 m dalej po przejściu ciekawą uliczką na skraju tarasu poniżej którego była urocza ulica z szachulcowymi domami mamy pierwszy poważny obiekt do zwiedzania: fabrykę… zegarów z kukułką!!! Sama fabryka wygląda jak z bajki. W szczytowej ścianie jednego z budynków mamy stację pogodową. Z balkoników patrzą na nas tacy miejscowi Jarek Kret i Marzena Słupkowska. Co ciekawe jest odwrotnie jak w TVP – jak kobieta ma dyżur i wysuwa się na pierszy plan to będzie słońce… ;-). Niżej za jedyne 0.5 EUR mozna uruchomić koło wodne, które napędza trak tnący wielki bal drzewa. To jest BIZNES! Tartak np. przy ulicy Marszłkowskiej w Warszawie lub na Rynku Głównym w Krakowie – chcesz zobaczyć jak działa wrzuć piątaka! Nawet jak się deski nie sprzedadzą to i tak kasiora jak złoto.. 😉Sama fabryka genialna! Takie żywe muzeum jakich coraz więcej. Można zobaczyć cały proces produkcyjny, zapoznać się z przeszłością zakładu czyli zobaczyć wzorcownię. W niej oczywiście są też współczesne wyroby gotowe do kupienia. Cena? Ok. 1000 EUR. Drogo? Tak, ale kupujesz produkt podobny do samochodu Spyker. 100% ręcznej pracy najwyższej jakości. Sama fabryka ma wiele rekordowych wyrobów. Acha! Zapomniłem o najważniejszym. Zapatrzony w biust Maszeny S…. e tzn. miejscowej pogodynki bo niby miało być słonecznie, zapomniełem, że jest drugi budynek ze ścianą szczytową, który wygląda… i jest… wielkim zegarem z kukułką. Tarcza zegara działa, wystarczy popatrzeć przez chwilę a co kwadrans… Otwierają się okiennice i pojawia się monster kukułka. Chyba mógłbym z nią zrobić niedźwiedzia i bym się nie schylał. Kukułka pojawia się, rozgląda, kuka jak kukułka w zegarze ma w zwyczaju i…. śpiewa. Śpiewa miejscową wesołą piosenkę,… chyba… My nic nie rozumiemy ale Niemcy czekający razem z nami na nią cieszą jak nasze dzieci znaczy wszystko OK! Kukułkę chybe ze trzy lub cztery razy obejrzeliśmy kręcąc się po miasteczku. Czas jedna na coś poważniejszego. Jesteśmy na szlaku romańskim i czas odwiedzić miejscowy kościół p.w. Św. Cyriaka. Romański oczywiście i to taki, że mi miłośnikowi tego stylu oczy aż powilgotniały ze wzruszenia. Stoi tu ponad 1000 lat! U nas tak mało romańszczyzny zostało nie wspominając o romańskich zdobieniach, a tu… Ogromna świątynia, cudowna z zewnątrz co już obiecuje nie mniej wspaniałe wnętrze. Oczywiście piszę Wam jakbym wcześniej zdjęć z kościoła nie widział… Widziałem i dlatego Frał i pan z komitetu parafialnego broniący wnętrza kościoła przed moim aparatem prawie doprowadzili mnie do rozpaczy. Oni tylko po niemiecku a ja w tym języku tylko tyle co ze Stawki Większej niż Życie. Co ja mam statecznej pani powiedzieć?! Hande Hoch?! Nawet nie wiem jak to się pisze… No ale przyjechali konserwatorzy zabytków na pomiary. Oni przetłumaczyli pani a ta powiedział, że Pastor będzie za parę minut… Po nerwowym oczekiwaniu i za 6 EUR mam zgodę na foto wnętrza… UFF!!! Jeżeli myślicie, że opiszę Wam kościół z detalami to mylicie się. To trzeba zobaczyć SAMEMU! Genialna świątynia. Krypty, nawy, kaplice i… Grób Pański! Świętokrzyscy to znają Świątynię w Miechowie Bożogrobców… Ale tam Grób Pański o kilka wieków młodszy od tego tutaj pokrytego romańskimi płaskorzeźbami. Chodzę jak zaczarowany a jeszcze prezbiterium bajecznie kolorowe bo pokryte freskami cuda, cuda!!! Jeszcze zygzakami wracamy do samochodu… ale nie wszyscy. Chłopcy ciągną Anię pod… kukułkę! To już chyba piąty raz! Idę do samochodu szukając jeszcze ciekawych kadrów, ale co tu szukać?! Widoki jakie cisną się przed aparat są niesamowite. W Polsce musimy często stosować „tunelowe” widzenie, tutaj nikomu nie trzeba tłumaczyć, że zabytkowa fasada jest fatalnym miejscem na antenę satelitarną. No i jeszcze coś do kamyczka moich „ulubienców” czyli drogowców. Znaki tu są dostosowane do uliczek staromiejskich czyli mniejsze i sensownie poustawiane. Pamiętam jak jakiś dureń na krakowskim Kazimierzu wraził znak wielkości księżyca w pełni… Koszmar… Aby zrobić zdjęcie musiałem wyjąć znak i schowac za tzw. winkiel. Niejeden raz widać takie znaki u nas złamane na pół przez samochody dowożące zaopatrzenie do sklepów. Czas na kolejne miasto. Lista UNESCO! Jak dotychczas było to „zwykłe” miasteczko no to Quedlinburg przeczołga nas na kolanach po swoim bruku. No i sprawdziło się. Większość budynków jest szachulcowa. Nie ma dwóch takich samych. Wszystkie kolorowe i pięknie odmalowane. Wyobrażacie sobie że idziecie 100m uliczką i każdy dom po obu jej stronach pochodzi z XVII wieku i normalnie mieszkają w nich ludzie. Szok! Zabytkowych domów na teren miasta jest… 1600! Poszczególne ulice godne są listy UNESCO i można byłoby obdzielić zabytkami tego miasta kilka innych i też pewnie o to UNESCO mogły by się ubiegać. Co trzeba tu zobaczyć? Wzgórze zamkowo-kościelne bo na górze mamy muzeum zamkowe, ale obok ogromną romańską świątynię gdzie nie tylko możemy oglądać mury i detale kamieniarki ale np… modlitewnik z… 1220 roku. Ponadto takie tam malarstwo z ok. 1480 roku… Wspaniałe! Trudno nam się oderwać od wzgórza zamkowego ale w końcu schodzimy na trójkątny rynek otoczony takimi kamieniczkami, że stwiedzamy iż jest to cudowne otoczenie do… spożycia obiadu! Knajpka zapewnia nam oprócz doznań estetycznych (dom z XVII wieku) też puszności dla brzucha. Posileni ruszamy ze starego do nowego miasta (chociaż też starego i szachulcowego). Rynek trochę z plombami bardziej współczesnymi ale otoczenie ratusza…. bajka! Sam kamienny ratusz flankowany malowanymi kamieniczkami stanowi wspaniały obiekt. Ponieważ zbliża się nos sabatu czarownic na górze nad Thale chłopcy kategorycznie zażyczyli sobie diabelskich trójzębów. Czarownic więcej tu na straganach niż w Nowej Słupii i na Św. Krzyżu w Górach Świętokrzyskich. Myślę, że czas na podpisanie partnerstwa Nowa Słupia – Quedlinburg a raczej Thale bo nad tym miastem odbywają się sabaty…. Thale – pewnie było jednym z wielu miast gdzie z ciekawostek byłaby dolina a dokładnie jej ujście/wejście. No ale jak dolina to i góry i właśnie ta dolina flankowana ponad 300m wysokości skałami a raczej wierzchołek tych skał stał się ulubionym miejscem spotkań czarownic i diabła po by… no wiecie tego…. robić nowe czarownice i diabły… Teraz miejsce jest znane i w okolicach 30 kwietnie będzie tu pewnie ze 30 tyś ludzi aby zobaczyć te czarownice i dziabła. Aby je na 100% każdy zobaczył nie żałując opłaty za parking lub wyciąg z gondolkami to są tu przedstawione w brązie. Przybywajcie! Historycznie najpierw były czarownice, podczas II wojny hitlerowcy odprawiali tu pogańskie msze, a teraz górą władają turyści… Chłopcy po Quedlinburg padli i zasnęli snem kamiennym (romańskim). Nawet nie podziwiali miejscowych szlaków turystycznych, które w G. Harz obiecują naprawdę wiele. Potoki w głębokich dolinach, skałki, powykręcane (czary?) drzewa… Pełni wrażeń wracamy na nasz camping. Robi się rzeźko więc chronimy się do domku. Ania robi jajecznicę z jaj dziesięciu, ja stukam w klawisze… Dzień drugi minął! Dobranoc! ZDJĘCIA: |
Poranek na campingu (mroźny), wiec wyganiamy chłopców z ciepłego domku na plażę. Ale ganiając nie wyglądają na takich co im zimno. Nasz domek. GERNRODE – fasada na kształt zegara z kukułką – zegar działa!
|
.:. POPRZEDNI DZIEŃ .:. strona główna .:. NASTĘPNY DZIEŃ .:. |
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś. |
(c) Portal Małego Podróżnika