HOLANDIA – Tulipany i czarownice – dzień III
HOLANDIA (+ Niemcy) – Tulipany i czarownice…
kwiecień 2010 – dzień III
Szalony dzień bo dzień transferowy. Na wieczór mamy być w Holandii! Ale zaczynamy od miejsc znajomych. Najpierw Gernrode i Muzeum Kolejowe.
Nie mieliśmy na nie czasu, ale dziś rano jest świetny moment na nie. Chłopcy muszą się wybiegać zanim dostaną odgniotów na pupach od siedzenia w samochodzie. W sumie do naszego campingu w Holandii mamy kilkaset km. Te kilometry liczą się tu jednaj zupełnie inaczej niż w Polsce. Jak słyszę terapeutyczny głos naszego GPSa: Masz 350 km i dwie godziny, dwadzieścia minut do celu to sam się uśmiecham. No ale średnie po 140 km na godzinę to nic nadzwycajnego tutaj! Wróćmy do tematu… Muzeum Kolejnictwa pewnie było ciekawe, ale wnętrza zamknięte (urok dawnego NRD). Za to na zewnątrz pełno było kolorowych… nie, nie wagonów, ale siewników, pługów, kultywatorów, kosiarek, itd… itp… Maszyny rolnicze dały super zabawę chłopcom. Później wypatrzyliśmy jeszcze dwa wagony miejscowej kolejki i była pełnia szczęścia. Musimy wrócić na Hexenplatz nad Thale – fotografia ma swoje wymogi. Wczoraj w zachodzącym słońcu było pięknie ale dziś trzeba zrobić zdjęcia z punktów widokowych na góry a to możliwe tylko ok. południa, kiedy słońce sięga do dna skalistych dolin. Widoki genialne. Wczoraj nie było tu nikogo. Dziś kasjer parkingowy się objawił i nie dziwota bo niby to piątek przed południem a samochodów mnóstwo. Teren wielki więc w sumie żadnych tłumów nie widać. Chłopcy śpią, ale kiedy wracałem po łojeniu okolicznych skałek się zbudzili i szaleli na karuzeli. Wcześniej dali wycisk dyjabłowi i czarownicy… tej z pająkiem na pupie! Dalej jedziemy do Wenigerode. Urocze miasto chociaż trochę nogi bolą bo roooooooozzzzzzzzciągnięte jest wzdłuż głównej ulicy. Ale piękne. Tym bardziej, że cała rzeczona ulica jest deptakiem. Widać, że jest piątek tygodnia bardziej koniec niż początek. Dużo osób szlifuje bruki kierując się w kierunku placu przed ratuszem. W dzień powszedni jest tam samotna fontanna, ale dziś kilka samochodów-sklepów oferuje mięsko, ryby, wypieki cukiernicze, a obok booogate stragany z warzywami i owocami. Co chwila ktoś firmowo odziany bierze tacę i idzie częstować miejscowych i turystów zachęcając do zakupów. Wokół rozkwitły kawiarniane ogródki i niesie się woń kawy. Cudny ciepły dzień! Wcześniej jeszcze zajrzeliśmy na stacje zobaczyć lokomotywy wciągające wagoniki na Brocken’a. Było kilku MK (miłośnik kolei) z aparatami, czujnie przyglądających się oporządzaniu parowozów. Zrobiła się już piętnasta a my mamy do Holandii ze 450 km czas ruszać, ale co robić jak burczy w brzuchu? Szukaliśmy pizzy a trafiliśmy na „ta ta ra ta ta” McD. Trudno, chłopcy zarobią nowe zabawki a hepimila a my zaoszczędzimy czas…. no z tym oszczędzaniem… Był placyk zabaw z wieżą i rurą do zjeżdżania… ostro szaleli… Co zjazd dostawali do dzioba frytkę lub kurczaka i tak,…. powoli… Ale jak wsiedliśmy do samochodu byli tacy wymęczeni, że padli w 5 minut. Droga przez Niemcy do granicy bez większych wrażeń tylko jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że przez ok. 70 km nie ma przed granicą z Holandią żadnej stacji benzynowej. I tu wyższość Polski. U nas nie do pomyślenia! Po stronie holenderskie jakiś Total czyli totalna żenada. Paliwo jest ale sklep przy autostradzie jak w Polsce „E”… A chcieliśmy kupić sok dla chłopców! Nie ma! Tniemy A1 na Amsterdam. W Holandii jeździ się wolniej niż w Niemczech, gdzie jadąc 170 km/h czułem, że stoję jak mijał mnie ktoś 240km/h. Tu max. na autostradzie to 120km/h. Wszyscy w związku z tym jadą 140 i jeszcze co kilka km są straszące tablice, że oni tu szybkość kontrolują…. Autostrada lepsza niż niemiecka i na dodatek co 200m maszt z… kamerami. Cała autostrada jest pod monitoringiem. Jak się jakiś samochód zepsuje natychmiast pojawia się pomoc drogowa – nawet dzwonić nie trzeba. Ciekawe, są też rozwiązania w dynamicznie zmieniającym się oznakowaniu. Ponieważ był w naszą stronę niewielki ruch to lewy pas został… wyłączony znakami wyświetlanymi na panelach diodowych… Przed Amsterdamem mamy zachód słońca i niesamowity teatr na niebie z samolotów a raczej ich smug kondensacyjnych. Zbliżamy się do Schiphol jednego z najbardziej uczęszczanych lotnisk w Europie i to na dodatek po zezwoleniu na loty, tuż po wybuchu wulkanu na Islandii. Lata wszystko co może, a co nie może też lata! Kiedy mijaliśmy lotnisko a nawet przejechaliśmy pod nim to prosto na nas lądowało nawet i pięć samolotów. Amsterdam straszył nas korkami na ringu (w dostępnej literaturze faktu) i sprawdziło się… Niby piątek po 21.30 a… stoimy… Okazało się, że to nie mieszkańcy ruszyli, ale drogowcy dłubią coś w fatalnych miejscach i robią się zwężenia… Docieramy na camping już po zamknięciu recepcji ale po wykonaniu jednego telefonu znajduje się sympatyczny Pan, który nas doprowadza po holendersku, czyli na rowerze do naszego mobilka…. Uffff… dotarliśmy! Nasz dom jest genialny! Wejście z tarasu ze stolikami do salonu z aneksem kuchennym. Ponadto trzy sypielnie, toaleta, łazienka… Dużo szafek i schowków. Kuchnia w pełni wyposażona, lodówka, mikrofala,… Wszystko co trzeba aby wygodnie na dużej przestrzeni mieszkać! Bajka! Jeszcze czuję mrowienie w palcach i stopach… powoli opada poziom adrenaliny,… Czas spać DOBRANOC! JUTRO NOWE ATRAKCJE!!! ZDJĘCIA: |
Pakowanie – to nie powinno się zmieścić do samochodu! Golasy w polarach! Obiecali, że w kaloszach nie wejdą do jeziora… nie wyszło! GERNERODE – muzeum kolejnictwa….
|
.:. POPRZEDNI DZIEŃ .:. strona główna .:. NASTĘPNY DZIEŃ .:. |
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś. |
(c) Portal Małego Podróżnika