Wyprawy

ROSJA, Moskwa – część 2

ROSJA – Moskwa  (w drodze na Kubę)
część 2

Nu wot…. polecieli! (acha! to już było)…
Nu wot…. polecieli…drugi raz!

Ale aby polecieć trzeba zdążyć na samolot. Nie za bardzo rozumiałem dobre nastroje ekipy o poranku i dłuuuuugie wstawanie i powolne śniadanie bo Moskwa jest wielka, a lotnisko daleko… Jako, że z chłopcami jesteśmy najwolniejsi i mamy bagaż więc nie możemy ich wziąć na barana – ruszamy pierwsi licząc, że reszta ekipy nas dogoni jeszcze przed metrem ale będąc w pociągu nadal prowadzimy. Szybka decyzja jak najprosciej i pewniej dojechać z przesiadkami na Belaruski Dworzec i… nadal prowadzimy chociaż metro jeździ co 3 minuty więc mogą być tuż za nami. Na przesiadce nas nie złapali, ale mogli wybrać inny wariant połączeń w metrze. Belaruski Dworzec, pamiątkowe zdjęcia i do biegiem do kas ekspresu lotniskowego… Będzie za 7 minut. O! Nie ma… Akurat nie odjeżdża o 11.30, ale o 12.00. Szutka jakaś czy aszybka???

Będziemy mieć na Szeremietiewie raptem… godzinę… uuuuuu… krucho z czasem! No i dogania nas reszta ekipy i jesteśmy w peletonie również zdziwieni. Kolejka o 12.00 rusza i w trochę nerwowym nastroju jedziemy te 35 minut, a na lotnisku biegiem przez bramki i kontrole aby jak najszybciej się odprawić. Co prawda mieliśmy zarezerwowane miejsca kiedy przylatywaliśmy, ale wtedy nie dali nam kart pokładowych no i musieliśmy przecież nadać nasz bagaż. Dobiegliśmy tablicy wylotów naszego terminalu już po security i okazało się, że odlot mamy nie o 13.45 ale o 14.10… ufff…. Mnóstwo czasu ale i hektary do dobiegnięcia. I tak dobrze, że to tylko terminal „D”, a nie „F”.

Tu też wychodzą zacofania cywilizacyjne i umysłowe u Rosjan bo takie Szeremietiewo na odcinku chyba ze 2km ma 100m ruchomych chodników, a reszta to dymanie na piechotę! Gdzie im (nie wspomnę naszego kurnika im. Chopina) do Bangkoku lub Singapuru! Koszmarne lotnisko!

Tak czy inaczej dobiegliśmy, wsiedliśmy i odlecieliśmy z Moskwy, do której mam nadzieję szybko lub wcale nie będę musiał wracać.

Samolot trochę mnie odnerwił bo był super wyposażony w wypasiony terminal dla każdego pasażera. Filmy (w tym najnowsze światowe hity) i… gry dla chłopaków… Takie PlayStation dla każdego z kilkunastoma grami. Sam w kilka gier pokonałem sporo poziomów aż… zablokowałem terminal. Podczas resetu (w sumie dwa razy) okazało się, że mamy Linuksa w wersji RedHot ale chyba oprogramowanie robione w wersji radzieckiej czyli piratowane bo na grach się wiesza. Stewardesa patrzyła na mnie jak na raroga jak raz po raz zawiadomiłem ją gromkim RESET PLEASE! It’s NOT Me! U mienia ruki swabodnyje!!!

Chłopcy grali grali grali i… Staś położył się spać ale Michał walczył z kolejnymi robakami, karmił węże, rozbijał mury, itp… itd…

(cd. – zapraszamy na blog kubański)

No i zdjęcia…

 
Widok z okna hostelu…


…i zajęcia poranne w salonie.


Idziemy do metra.


Widok znad rz. Moskwy w kierunku Kremla.


Uff…. wynurzyliśmy się z metra we właściwym miejscu.


W AeroExpressie na lotnisko.


Oferta samochodu akurat na Moskwę.


Nasz samolot!


Ła! Bez paniki – zdążymy!


W samolocie sprawdzamy jakie są gry.



Miły prezent na długą trasę od Aeroflotu,
plecak z wyposażeniem.


Żegnamy Szeremietiewo.


Znowu ponad chmurami.


Udało mi się dwa razy zawiesić terminal…
Siedzi w środku Red Hot Linux ale nie najlepiej
oprogramowany – wiesza się na grach aż miło.

DOBRANOC!

.:. ROSJA – Moskwa cz.1 .:. 
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.


(c) Portal Małego Podróżnika

Share