CHORWACJA (+ Słowenia + Czechy) – dzień 4
CHORWACJA (+ Słowenia + czeski Mikulov) – 2010
dzień 4
Pierwszy rejs, słoń i Cadillac Tity
Zachód słońca był cudowny ale…. w nocy przypełzły chmurki i…. skropliły się jak koguty piały na wschód słońca. Nikt normalny nie wstaje o tej porze więc krople stukające „dzień dobry” nas nie wzruszyły. Po 20 minutach mieliśmy za to ożywcze powietrze oczyszczone z kurzu i…. piękny poranek. Dziś postanowiliśmy oderwać się od stałego lądu i popływać trochę. Ostatecznie jest tu z 1000 wysp, jak jezior u nas na Mazurach, więc trzeba zacząć pływać na nie. A jak zaczynać to najlepiej od razu z grubej rury a nawet jak bohater tych wysp powiedziałby z dwururki, czyli dubeltówki. Nie uwierzycie ale dziś popłyniemy na wyspy Briońskie. Kiedyś teren zamknięty, teraz park narodowy Brujuni. To taki polski Arłamów. Tu miał swoją rezydencję J.B.Tito jeden ze słynniejszych dygnitarzy komunistycznych. Lista gości jaka tu była jest imponująca a dziś wyspę objęli we władanie turyści. Tito jest jednak tu obecny wszędzie. Bo tak naprawdę to dzięki niemu te wyspy są znane i to on je wręcz stworzył. Może nie był pierwszy bo znajdziemy tu ruiny rzymskich rezydencji. Po rzymianach było trochę wieków historii bez więszego znaczenia poza rytualnym zmienianiem się władców ale… w XIX wieku zakupił te wyspy austriacki magnat stalowy Kupelweiser. No się zaczęło… Miało tu powstać uzdrowisko ale odwracając kilka kart w księdze historii czytamy: ludność wybita przez malarię… No i jak tu zrobić uzdrowisko?! Jak się ma determinację i kasę to się da! 31 marca 1911 roku – dowozi nas tu statek i zastajemy na większej z wysp: 16 książąt i księżnych i 15 hrabiów i hrabin! Syn magnata zrobił pole golfowe zajmujące chyba większą część wyspy po czy ze względu na ciężkie czasy zbankrutował i… popełnił samobójstwo. I tu na karty historii wchodzi Tito. Od 1949 roku rzadzi stąd krajem przez…. 6 miesięcy w roku! Ale również zmienia te wyspy. Robi rezerwat dla zwierząt. A jak jest rezerwat to potrzeba zwiarząt. A wiadomo głowa z głową (państwa) jak się zejdze to się obdaruje no i Tito dostawał… żywe prezenty. Słonie z Indii, tygrysy, lwy, zebry, itd… Ciekawe co dostał od Gomółki? Dzika, jelenia… żubra????!!!! Jakby nie patrzeć wstecz historii, pozostałi potomkowie wielu zwierząt. Mnóstwo saren i jeleni biega po wyspie i tylko ślepy ich nie zauważy. Są słonie od I.Gandhi. A warto przypomnieć, że było to świetne miejsce na goszczenie głów wielu państw. Była tu wspomniana I.Ghandi ale i cesarz Etiopii H.Sallasje, królowa Anglii Elżbieta II. Na gościnę tu „załapali” się za życia Tito nawet liczni artyści jak J.Baker, S.Loren, R.Burton, i inni… Teraz wyspy opanowali turyści chociaż w oficjalnej nomenklaturze to nadal rezydencja państwowa dlatego nie zobaczymy wilii Tito a zwiedzanie jest reglamentowane. A jak wygląda? Wypływamy z portu Fażana i po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu. Przykuwają oko cumujące w porcie luksusowe jachty motorowe. Dawne budynki obsługi wyspy zostały zamienione na hotele i możecie również zostać tu na dłużej. Zwiedzamy większą z wysp. Najpierw siadamy do pociągu kołowego (są dwa), który nas obwozi z przewodnikiem po wyspie. Kiedy jesteśmy na jej północnym krańcu mamy 10 minut w części zwanej Safari. Tam zobaczycie słonie, kozy, zebry, osły, muflony i… wiele innych. Chłopcom najbardziej podobała się… jaszczurka. Ale to zboczenie podróżnicze bo częściej widzą słonia niż jaszczurkę a tym bardziej, że słoń był za wieloma barierami, jakby był SuperSłoniem gotowym pożreć wszystkich. Tito widocznie bał się o swoich gości! Objeżdżamy wyspe i to daje nam możliwość poznania dokładnej topografii. Kiedy wracamy do portu mamy jesze 2.5 godz. do statku. Wtedy jest czas na indywidualne zwiedzanie. Ania z chłopcami zwiedza okolice portu czyli Cadillaca Tito i plażę z kamieniami robiącymi plusk. Ja lecę po śladach kolejki i fotografuję to co z kolejki sfotografować się nie da. Park narodowy jest śmiałym przedsięwzięciem ale w sumie dobrze, że powstał na tak zmienionej wyspie (Tito sprowadzał i sadził np. rośliny tropikalne) bo zachowuje się roślinność napływowa ale i np. piękna makia śródziemnomorska. Fotografuję co się da lecąc wręcz po licznych ścieżkach i dróżkach, którymi przed chwilą jechaliśmy pociągiem. A jest co fotografować bo oprócz zwyczajowych ruinek lub zachowanych obiektów mamy tu… „Starą Damę”! To drzewo oliwne mające…. 1600 lat! W 2001 roku dało tyle oliwek, że można było z nich wytłoczyć oliwę!!!! W pobliżu tego drzewa zamawia się… przyjęcia ślubne! Podobno małżeństwo przetrwa tyle ile lat ma oliwka… ciekawe kto tyle dożyje… Muzeum Archeologiczne – nie! To takie banalne. Inne muzeum…. O tak! Foto Muzeum Tito na wyspach Briońskich! To jest to! Pełno wypchanych zwierząt upolowanych lub darowanych co zdechły/zastrzelono/zdechły w transporcie ale naprawdę dobrze zrobonych tj. zaaranzowano sceny z ich życia. Mamy odpoczywającą lwią rodzinę, itd…itp… No i na zdjęciach zobaczycie samego Tito… Acha! Cadillac! Jest i ma się dobrze. Możecie oglądać go pod baldachimem ale również możecie za 3000 miejscowych zwierząt futerkowych się przejechać. Co to za futrzaki? Nie koty jak Wam się pewnie kojarzy sytuacja polityczna w Polsce ale kuny czyli miejscowa waluta. Za 3000 kun możecie przez 30 minut czuć się jak Tito! Przejażdżka po wyspie i sesja foto! Bajka! Na plaży chłopcy nauczyli/przypomnieli jak się puszcza kaczki… (znowu polityka?). I wreszcie przypłynął statek. Wracamy na stały ląd. Pizza na obiad bo brzuszki puste i jedziemy… nie… nie na camping! Najpierw podjechaliśmy do Puli i dobrze bo jest sobota więc gladiatorzy będą się wyrzynać a rzymianie gotować do orgii… Było miło zrobiliśmy zdjęcia i… nie… jeszcze nie na camping…. Jedziemy do Rivinj i fotografujemy miasto na tle cudownie, kolorowo zachodzącego słońca! Bajka! A kiedy dotarliśmy na camping znowu była już 22.00. Chłopcy kategorycznie krzykneli KUSKUS i CZERWONA FASOLA!!!! OK! Jako kochający rodzice zrobiliśmy kolację i… Tata się sprawdził bo miał chemiczne światła, które jeździły z nami aż do dziś… Opakowanie było już trochę poprzecierane więc jak uruchomiłem światełka i przez te dziurki świeciło i wyglądało to niezwykle. Jak wyjęli światełka z opakowań oszaleli z radości!!! A jeszcze wymyśliłem im małą sztuczkę aby zrobili to co widzieli w Indonezji – taniec z ogniem. Do światełek doczepiłem linki i zakręciłem! Jak zobaczyli koła świecące to oszaleli z radości!!!! O 23.00 jeszcze poszli z Anią nad morze na spacer!!!! A ja stukam w klawisze… Może już wystarczy? TAK?! OK! DOBRANOC!!! ZDJĘCIA: |
Poranek. Fażana – d. cerkiew…. ….i freski.
|
.:. POPRZEDNI DZIEŃ .:. strona główna .:. NASTĘPNY DZIEŃ .:. |
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś. |
(c) Portal Małego Podróżnika