Bieszczady – zima jak nie zima… – cz. 3
Bieszczady – zima jak nie zima…
część 3
Bieszczadzkie szkice… LUTOWISKA – II 2014
Połonina Wetlińska
Wstałem rano. Kozy dostały jedzenie i zostały wypuszczone z obórki 2 godziny wcześniej niż zwykle… szczęśliwe! Pies też chociaż wyglądał na zdziwionego. Przygotowałem śniadanko i jeszcze nie wołając chłopców zacząłem się zastanawiać gdzie tu dzisiaj…. Wzywanie Imienia Jego Nadaremno nie pomogło… Wreszcie wpadłem na genialny pomysł – Połonina Wetlińska! Do Puchatka! No i tak zrobiliśmy. Na koniec dnia dwa, że tak powiem “iwenty”. Pierwszy to odwiedziny na cerkwisku w dawnej wsi Caryńskie i drugi to nocne zdjęcia na kirkucie w Lutowiskach…
Pomnik poety Jerzego Harasymowicza.
Związany był z Bieszczadami do tego stopnia, iż w testamencie prosił o to aby jego zwłoki były skremowane, a prochy rozrzucone nad naszymi górkami. I tak stało się, 18 września 1999 roku jego prochy rozsypano z helikoptera nad Haliczem. Ten pomnik ma znamienny wers: W górach jest wszystko co kocham!
Żółty szlak na Połoninę Wetlińską jest chyba najczęściej uczęszczanym w Bieszczadach…
Nie znaczy to, że jest nieciekawy! Im wyżej tym ciekawiej i przyrodniczo i krajobrazowo.
No i na żywo lekcja pt. Jak zmienia się las wraz z wysokością w górach!
Ja rozumiem Stasiu, że noszenie takiej ławki to męka ale popatrz jaką mamy teraz piękną chwilę… 😉
Trzy minuty do schroniska!
Zjedli, wypili i mało nie zamarzli po wyjściu mimo, że w środku było tylko +4 – łapiemy się za dodatkowe polary…
Ja? Nie ja? Ja? Nie ja? Jak nie ja to kto?
Podjechaliśmy na tereny dawnej wsi Caryńskie. Historia jak to w Bieszczadach – wieś spalona w 1946 ale… Ciekawsza jest historia nowsza szczególnie powstania komuny “hipisowskiej” gdzie przewija się wiele barwnych postaci m.in. Kora i Zdzisław Rados. Kiedyś rabunkową gospodarkę prowadził tu Iglopol. Teraz najciekawsze jest miejsce po dawnej cerkwi z cmentarzem. Na zdjęciu ruina murowanej kaplicy Św. Jana z XVIII w. (?)
Dawny cmentarz przycerkiewny w Caryńskiej.
Noc zastała mnie na kirkucie w Lutowiskach… Chłopcy szczęśliwi grali już w MineCraft’a…
Lutowiska with love!
ŁOPIENKA
Sygnał pobudki ubity celnym ciosem w smartfon. Ta pobudka jest tylko dla mnie by sprawdzić widok za oknem… Kicha! Opad i smętnica. Nawaliło w Bieszczady Krakusów z ich spleenem.Niech to szlag, a miało być tak pięknie! Wypiąłem się do okna i śpię dalej. Kozy poczekają na wyjście. Po 2-3 godzinach przepełniony pęcherz moczowy zażądał powstania i udania się do toalety celem opróżnienia. Skoro już jestem na dole to kawa, kozy wypuszczam, poję konie… Dzień jak codzień tylko dlaczego mżawa intensywna i chmury ciorające się o drzewa tak nisko, że głowy unosić nie trzeba.
W tych okolicznościach przyrody wysoko się wejść nie da chyba, że nazywałbym się Jarek Kret i zapowiadał pogodę. No więc dolina…. Mapa i wodzenie paluchem. Tu nie, tam nie, tu byłem, tam też, generalnie nie ma gdzie pójść. No to może… Łopienka. Nie byłem bo jak się tworzy jakieś qltowe miejsce to pewnie okazuje się wielkim rozczarowaniem. No ale dobra padło na Łopienkę. Jedziemy, pada, dojeżdżamy, pada… Parkujemy i wygrużamy szpej pod otwartą klapę bagażnika. Niby można pojechać pod cerkiew ale nie chcemy być kolejnymi pajacami na warszawskich numerach jadących w górę i dół po drodze gdzie powinni spacerować. Dalej już luzik. Pada ale mamy dzięki deszczowi dodatkowe zajęcia polegające m.in. na łączeniu rowkami, robionymi patykami, kałuż na różnych poziomach. Sama Łopienka… no… widziałem ciekawsze miejsca w Bieszczadach.
W dolinie mamy dwa miejsca produkcji węgla drzewnego – okazja do przypomnienia,
że węgiel drzewny nie powstaje w supermarkecie.
Bieszczadnicy.
Droga – do cerkwi już niedaleko…
Łopienka – od lewej: cerkiew, kaplica grobowa, dzwonnica. Wszystko odrestaurowane siłami Towarzystwa Karpackiego.
Dlaczego powstał tu tak duży obiekt sakralny, kiedy wieś Łopienka do wielkich nie należała? Otóż objawiła tu się Matka Boża w postaci ikony. Żadne próby wywiezienia tej ikony z terenu wsi nie skutkowały więc postanowiono pozostawić tu cudowny obraz i wybudować kaplicę i drewnianą cerkiew. Prawdopodobnie apsyda prezbiterium obecnej murowanej cerkwi to właśnie ta kapliczka. Dzięki obrazowi od co najmniej XVIII wieku, aż do wysiedleń miejscowej ludności po II wojnie światowej Łopienka była najważniejszym miejscem kultu maryjnego na terenie Bieszczadów.
W 1949 roku ikona trafia do kościoła w Polańczyku i cerkiew zaczyna niszczeć w dramatycznym tempie. Pierwsze zabezpieczenie murów było w 1972 roku, więźbę dachową odtworzono w 1992 roku, a współczesną formę cerkiew zyskała po 2002 roku.
Wnętrze cerkwi (prezbiterium) z kopią ikony Matki Bożej Łopieńskiej.
Obok cerkwi kaplica grobowa prawdopodobnie z XIX wieku i prawdopodobnie fundacji ks. Andrzej Ławrowskiego o czym świadczy fakt, żew trakcie odbudowy w znajdującej się pod kapliczką krypcie odnaleziono ciało odzianego w biały habit mężczyzny, trzymającego w ręku drewniany kielich. Prawdopodobnie był właśnie nim ks. Andrzej Ławrowski – inicjator budowy cerkwi, który był proboszczem w Łopience od roku co najmniej 1811 do swojej śmierci w roku 1857.
Drugi obiekt obok cerkwi to zrębowa dzwonnica. Oryginalna powstała prawdopodobnie w XVIII wieku. Miała trzy dzwony zrabowane przez hitlerowców. Zniszczała jak i cerkiew natomiast jest ostatnim odbudowanym obiektem.
Figura Chrystusa Bieszczadzkiego powstała z inicjatywy rodzin Solonów i Czerenkiewiczów z Wołkowyji, Bukowca, Terki, Polanek i Kalnicy. Postać nawiązuje do wędrowca mimo woli wypędzonego przez wojnę i błąkającego się tam gdzie ocaleni. Po odbudowaniu cerkwi wreszcie mógł powrócić i jest teraz bardzo znaczącą figurą dla turystycznej braci wędrującej po Bieszczadach.
Chrystus Bieszczadzki
Siedząc na swoim pniaczku jak Bieszczadzki Gazda
Błogosław tym: co przyjdą odwiedzić swe gniazda
Tym: którzy przyszli tutaj do Ciebie bo chcieli
I Tym, co wśród pożogi odejść stąd musieli,
Tym, którzy zeszli z szlaku by prawem zwyczaju
Przyjść podziękować Tobie: za przedsionek raju
I za ptasie koncerty o porannym brzasku
I za lipcowe noce przy księżyca blasku,
który wsparł się na brodzie o brzeg połoniny
I gasząc resztki ognisk zlewa sen w doliny.
Przyroda skryła blizny – zostały wspomnienia
Inny pozostał posmak tamtego cierpienia
Znad takich samych ognisk inne pieśni płyną
Aż po zielone wzgórza nad Soliną.
Bądź dobrym przewodnikiem po bieszczadzkich szlakach
Zagubionym bądź echem w strumieniach i ptakach
Bądź światełkiem w ciemności jak Twój księżyc blady
Tam gdzie umilkły cerkwie i zdziczały sady.
Powoli czas wracać tym bardziej, że temperatura w pół godziny się znacznie obniżyła… Chmury już są niżej od nas.
Tak na cerkiew mogli patrzeć dawni mieszkańcy wsi przez swoje okna.
Potok Łopienka
Chmury nas gonią…
Zimno, siąpawica,… ale pięknie! I OttO chodzi!
…:: Część 2 (Ustrzyki Dln, Krywe) ::… …:: Część 4 (Bystre, Michniowiec, Chata na Szlaku) ::…
(c) Portal Małego Podróżnika