PÓŁNOCNE WŁOCHY – dzień 7 (AUSTRIA, Wiedeń)
PÓŁNOCNE WŁOCHY
dzień 7
DZIEŃ 7: WIEDEŃ (Austria) – 29 IX 2011 |
||
Dzień przepiękny! Pogoda cudowna!
Dzięki internetowi udało się nam zlokalizować Gosię Szumilas, która dosłownie dwa miesiące temu znowu przeprowadziła się do Wiednia. Umawiamy się na spotkanie a okazja będzie specjalna bo poznamy cztero tygodniowego Michałka – jej synka. Urodził się w Wiedniu i właśnie bystrymi oczkami poznaje świat. Najpier trochę posiedzieliśmy u Gosi ale jak Mateusz skończył lekcje idziemy po niego po czym wsiadamy w metro U1 i jedziemy na niezwykły plac zabaw. Dzień upalny więc miejsce jak najbardziej wskazane. Wysiadamy na… wyspie. Ponieważ metro jest tu naziemne i przeprawia się przez Dunaj mostem widzimy zbiorowisko wieżowców wokół Vienna International Center. Schodzimy na całkiem dziką wyspę i idziemy z kilometr od mostu i stacji Donauinsel. W pewnym momencie pojawia się „cywilizacja” w formie gustownego ogrodzzenia i… plac zabaw. Plac jest niezwykły bo… wodny. Wita nas typowa przeprawa tratwą przez staw, a utudnieniem jest karp plujący wodą. Most wiszący podtapiający się pod przechodzącymi, wodospad, koło podsiębierne, maszyna ro robienia wiru i na koniec ogromna piaskownica z kamienną misą z tamą do robienia powodzi i korytami rozprowadzającymi wodę – wszystko w piasku! Genialne!!! Dzieci szaleją. Mały Michałek śpi i je, je i śpi, a jak się obudzi to patrzy swoimi ciekawymi ślepkami dookoła na wyczyny starszych kolegów. A ci szaleją coraz bardziej. Doszło wreszcie do tego, że po rozebraniu brodzili w wodzie po pas, dawali się oblewać itd… itp… Po kilku godzinach nastąpiło zmęczenie materiału i skończył się prowiant. Człapiemy do metra i jedziemy na koniec U1 gdzie mamy z 200 metrów do prowadzonej przez Turków pizzerii. 1 euro za solidny kawał pizzy to naprawdę w Wiedniu niewiele. Jak zjedliśmy pizzę to idziemy do domku gosi i Leszka – on to we własnej osobie nam się objawił. My sobie gadamy, a dzieci albo grają w różne gry, albo układają lego itd…itp… Mija godzina za godziną. Sara ćwiczy lekcje skrzypiec, Emilka szaleje chcąc zaznaczyć swoją obecność wśród chłopców tworzących „bandę trojga”> Robimy niezły kipisz. Leszek na kolacje smaży stos naleśników i… już 21.00 – czas jechać bo mamy cały Wiedeń przed nami do pokonania. Przemieszczanie się po Wiedniu jest jednak banalnie proste jak…. nie masz samochodu. Metro, metro i jeszcze raz metro. Jedziemy na nasz Kagranerplatz i stąd autobusem, który odjeżdża w minutę po naszym przyjściu wioząc nas na naszą ulicę Arnikaweg. A co z samochodem??? Ma być jutro gotowy przed południem. Trzymamy kciuki za mechaników i do jutra. DOBRANOC! |
||
Autobusem do jeżdżamy do… Metro – dobrodziejstwo cywilizowanych miast. Wiedeń nowoczesny.
|
||
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś. |
(c) Portal Małego Podróżnika