Wyprawy

PÓŁNOCNE WŁOCHY – dzień 22 (Cinque Terre)

MP_WLOCHY_PN_baner250PÓŁNOCNE WŁOCHY
dzień 22

DZIEŃ 22: WŁOCHY, Cinque Terre – 14 X 2011
Dziś wspaniały dzień! Samochodem, pociągiem, pieszo i statkiem – tak będziemy się przemieszczać przez Cinque Terre. Trasą łączącą pięć miast „bez ziemi”. Miast zbudowanych w zatokach lub raczej wręcz kanionach opadających z gór do morza. Miasta, gdzie na ulicach parkuje sie łodzie, a nie samochody.

Podróż zaczynamy od samochodu. Dojeżdżamy do Levanto. Droga autostradą jak to autostradą dość nudna ale za to zjazd do Levanto emocjonujący! Tu na parkingu zostawiamy samochód i idziemy do informacji turystycznej sprawdzić wszelkie możliwe połączenia komunikacyjne. Otrzymujemy dwie tabele z czasami jazdy pociągów i statków. Z szybkiej analizy wynika, że mamy za 50 minut pociąg. Kupujemy karty wstępu do Parku Narodowego, które jednocześnie upoważniają do przejazdu koleją i „green busem”. Z Autobusu korzystać nie mamy zamiaru ale z pociągu i owszem. Na stacji chłopcy zjadają śniadanko i mamy pociąg. Postanawiamy pojechać do końca czyli do Riomaggiore aby stamtąd wracać w kierunku Levanto, a tak naprawdę „pierwszego z pięciu” od naszej strony czyli Monterosso al Mare.

Trasa pociągu daje dużo do myślenia. Cały czas prawie w tunelu. Stacje? W tunelu… Od czasu do czasu miga widok na kolorowe domy i morze… Wreszcie Riomaggiore. Trochę się człowiek gubi bo kusi wielki mural i IT, a wyjście do miasta jest w drugą stronę przez…. oczywiście tunel. Tunel wyprowadza nas w środek głównej ulicy miasta. Ja idę pod górę aby fotografować górną część miasta, a Ania z chłopcami do mariny. Riomaggiore jest niezwykłe. Świetne miejsce na zachwyt pięknem Cinque Terra. Sapiąc tarabanię się chyba z 200 metrów nad poziom morza. Zwiedzam dwa kościoły, w tym niezwykłej urody wnętrze głównej świątyni miasta. Odkrywam fantację rajców miejskich, którzy ozdobili ratusz szalonym muralem.

Wreszcie stanąłem na tarasiku nad mariną ale mając słońce prosto w obiektyw. Widzę po drugiej stronie podobne miejsce z widokiem na oświetloną słońcem część miasta więc nie ma przebacz… 200m w dół i sto w górę… Przynajmniej przez UKaFkę zlokalizowałm Anię z chłopcami. Jak ja wydrapałem się na wschodnią stronę to oni właśnie eksplorują skały od zachodu… i dobrze… widzę ich świetnie przez tele. Po wysapaniu się i kolejnej sesji foto czas na wspinaczkę w górę. Qrcze! Już tu byłem… Chłopcy mają kryzys – wyszaleli się w marinie na skałach to ich teraz nogi bolą… Tak naprawdę to udają ale wreszcie udaje ich się zachęcić do wspinaczki na początek Drogi Miłości (Via dell’ Amore).

Droga ta to szlak turystyczny łączący Riomaggiore z Manarolą. Idzie się półką skalną kilkadziesiąt metrów nad morzem tam, gdzie kończy się pionowy klif. Droga Miłości ma własne logo i zwyczaj… wpinania kłódek z deklaracją miłości. Zakochani po zapięciu kłódki klucze wyrzucają do morza. Ta kłódka to gwarancja miłości. Tiaaa… Jakbym Veronę sobie przypomniał. Dużo jest kłódek na szyfr i naszą zabawą jest próba złamania szyfru.

Idzie się bardzo miło pomimo sporej jak na „po sezonie” ilości turystów. Droga Miłości doprowadza do stacji w Manaroli skąd tunelem dochodzimy do miasta. Ja jak zwykle biegnę na górę, a Ania schodzi w dół do mariny z zadaniem zdobycia biletów na statek. Kolejny etap przez Cinque Terre odbędziemy drogą morską.

Manarola to praktycznie jedna ulica i szeg zaułków. Nie jest tak spektakularna jak Riomaggiore ale uroku jej odmówić nie można. Długo tu nie zabawiliśmy bo za chwilę ma dopłynąć nasz stateczek. Statki te prowadzą regularną żeglugę między tymi miejscowościami Pływają szybko i sprawnie. Największą przygodą jest samo wejście/zejście na pokład. Statek dobija dziobem do przystani i jest na dwóch cumach. Teraz daje „mała wstecz”, liny się napinają i uzyskujemy coś na kształt w miarę stabilnej pozycji. Teraz z samego dziobu wyjeżdża trap na kółkach, który swobodnie jeździ po nabrzeżu. Jak fala jest spora (u nas spora była) to trzeba nie dać się przejechać przez trap tylko wskoczyć nań jak jedzie do nas i śmiało oraz szybko przejść na rozbujany statek. Dla naszych chłopców to co dla dorosłych mogło być trudne było super rozrywką i błyskawicznie wskoczyli na pokład.

Zajęliśmy ławkę na górnym pokładzie mając wspaniały widok na brzeg. Samo zaokrętowanie i wysadzenie po ok. 30 osób trwa błyskawicznie i statek szybko odpływa. Widok od strony morza obłędny! Dopiero teraz można w pełni docenić istne szaleństwo przy budowie tych miast! Wyglądają jak kolorowe motyle, które przysiadły na brzegu gdzie skały porastają wonne zioła.

Jeszcze się oglądamy do tyłu, a tu już mijamy kolejne z miast Corniglia. Nie zatrzymamy się tutaj. Szlak prowadzący tu z Manaroli zniszczyła kamienna lawina, port za mały by statki tu dobiły więc pozostaje tylko pociąg, który jednek nie kursuje jak metro. Boimy się, że zabraknie nam czasu na kolejne atrakcje. Corniglia jest też inna niż pozostałe miasta. To skalne gniazdo wysoko nad wodą. Nie jest zbudowana w jarze schodzącym do wody i zakończonym naturalnym portem ale tkwi na szczycie ogromnej skały. Do miasta prowadzą setki schodów zarówno z poziomu wody jak i kolei.

Naszym celem jest uznawane za najpiękniejsze z pięciu miast Vernazza. Widzimy z poziomu wody właściwie tylko dwie baszty fortecy na wielkiej skale zwieńczonej kreską murów ale gdzie całe miasto? tajemnica zostaje rozwikłana dopiero w momencie przybicia statku. Zatoka osłonięta jest południa i wschodu i otwarta na zachód. Wysiadamy po chwiejnym trapie i chłopcy rzucają się eksplorować wielkie bloki skalne stanowiące falochron. Ja rzucam się na skałę po drugiej stronie aby z lotu ptaka zrobić zdjęcia przystani gdzie obok naszego dobił drugi statek płynący z Monterosso.

Wreszcie czas na spojrzenie na miasto. Najlepiej je widać z końca falochronu oraz z baszty twierdzy gdzie jest świetny punkt widokowy. Ponieważ mi dziś przypadła akcja górska zostawiam Anię z chłopcami w porcie gdzie jest kawałek piasku i oczywiście cudowne głazy i pnę się na górę. Pierwsze podejście skończyło się utknięciem w labiryncie zaułków i musiałem zrobić odwrót by znaleźć drogę do twierdzy. Udało się ale naprawdę trafienie tam bez znaków na zasadzie każdy zaułek w górę „być może” prowadzi do celu skończyło by się kilkukrotnym wycowaniem jak do bazy pod Everestem przy załamaniu pogody…

Vernazza jest faktycznie miejscem nie tylko pięknym ale i pięknym niezwykle. Mnóstwo zaułków, dróg kończących się ślepo lub na widokowym tarasie. Niezwykła ilość knajpek i sklepików przyciąga jak magnes. Ponieważ wiemy, że ostatnie z miast Monterosso niestety nie ma takiego klimatu z racji wpełznięcia i zdominowania nowoczesnego kołduna więc postanawiamy nie gonić doń by nie dogonić rozczarowania. Pozostajemy w Vernazza ile się da czyli całkiem długo. Karmimy chłopców, poimy, lody i tak czas powoli nam mija.

Powoli też przesuwamy się w górę miasta aż dochodzimy do wiaduktu nad główną ulicą gdzie znajduje się stacja kolejowa. Tam kawa i łakocie dla chłopców i idziemy na peron. Turyści nie wiedząc czemu tłoczą się na wąskim skrawku gdzie nie ma tunelu czyli nad ulicą miasta wystawieni na zimne podmuchy wieczornego wiatru. My śmiało jak miejscowi zagłębiamy się w czarną czeluść tunelu. To właśnie tu jest naprawdę większa część peronu. Jest pociąg! Przed nami wejście do drugiego od przodu wagonu. Wagon piętrowy – chłopcy pędzą na górę i mamy wolne miejsca. Nosy przyklejone do szyby i podziwianie widoków.

Nasza jazda to raptem kilkanaście minut i już Levanto. Idziemy przez starówkę, plażę do samochodu. Podziwiamy zachód słońca. Jeszcze kilkadziesiąt minut drogi i jesteśmy w Rapallo. Tak minął jeden z najwspanialszych dni naszej wyprawy…


Lavanto – przygodę czas zacząć.
Riomaggiore – wyjście do miasta ze stacji.
Riomaggiore – pierwsze spojrzenie.


I oto miasto u naszych stóp.


Parking dla łodzi.


Kościół San Giovanni Battista z XIV wieku.


Mural przy siedzibie władz miasta.


Ania z chłopcami eksploruje skały przy marinie.


Droga Miłości, Riomaggiore-Manarola, OTWARTA.


Kiedyś nad wejściem tylko serca teraz…
…serca z kłódek.


Wchodzimy.


Woda nieprawdopodobnie fantastyczna – ech… ponurkować…


Jak nie ma do czego przyczepić kłódki to się niszczy agawy – podli ci zakochani.


I tu sobie zdałem sprawę jak fatalnie dziś jestem przygotowany…


…do wyprawy Cinque Terre…


….nie mam kłódki Ania & Krzyś = Forever…
I nie myślę o takim firmowym DM Amore wypasie jak ta z logo,
ale chociaż Made in China + mazaczek niezwywalny do czasu…
O ja nieszczęsny!!! O biedna Ania jak się zawiodła!!! Buuuuuuu….


 


W Manaroli jesteśmy krótko ale na tyle długo…


…by dostrzec bardzo charakterystyczne parkowanie łodzi na drodze
już nie tylko tuż nad mariną ale wręcz w środku miasta



Tutaj czuć, że morze i góry nie odpuszczają w walce.
Ciasno, wąsko, stromo, skaliście…


Chłopcy siedzą przy przejściu do przystani.
Przesmyk między skałami na jednego turystystę z walizką.


A tak wygląda zaokrętowanie…


….hop! I szczęśliwie na pokładzie.

 


 


Tym razem tylko z wody – Corniglia.
Spociłem się na sam widok schodów zygzakiem pnących się w górę.
Istne skalne gniazdo.

 


 


Vernazza – baszta, przystań, ale gdzie miasto???


Dobijamy – kawałek Vernazzy widać.


To widok na przystań – statkiem z lewej przypłynęliśmy.


A to widok za prawe ramię na zaciszny port i miasto.


I oczywiście widok z baszty fortecy broniącej niegdyś miasta.


Wybrzeże w kierunku Riomaggiore.


Porcik vis-a-vis…


…kościoła Santa Margherita d’Antiochia z XIV wieku.


Tu jest ulubione miejsce chłopców do zabawy – falochron…


….i skraj skałek i piasku na plaży pod kościołem.


I jeszcze spojrzenie skąd przypłynęliśmy – co za woda!


Jeszcze spojrzenie na domy…


…i czas na zejście zaułkami…


Na wielu domach kapliczki.


Fragment płaskorzeźby z XVI wieku.


Chłopcy poczuli głód!


Głód zaspokojony!


Idziemy do tunelu czyli… na peron.


Nasz super pociąg piętrowy…


…i widoki z niego!

 


 


Levanto – uliczki jak w Cinque Terre ale szerokie i płaskie.


Wózek ze sklepu z… antykami.


Pięknie zdobione….


…fasady domów.


Palma wyrywa się na środek ulicy.


Chyba dotarliśmy na brzeg morza.


Długa i wyjątkowo szeroka plaża…


…z licznymi kawiarenkami


Powrót do Rapallo głównie tunelami.

 

 

Cinque Terre
Cinque Terre to nazwa fragmentu riwiery liguryjskiej położonej pomiędzy cyplem Mesco w okolicy Levanto a przylądkiem Montenero przy Portovenere, na którym znajduje się pięć miejscowości Monterosso, Vernazza, Riomaggiore, Corniglia i Manarola. Cinque Terre razem z Portovenere i wyspami Palmaria, Tino i Tinetto w 1997 roku zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO.za: wikipedia.orgCinque Terre NP
Strona internetowa Parku Narodowego Cinque Terre.

www.parconazionale5terre.it
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.


(c) Portal Małego Podróżnika

Share