Wyprawy

PÓŁNOCNE WŁOCHY – dzień 23 (Portofino)

MP_WLOCHY_PN_baner250PÓŁNOCNE WŁOCHY
dzień 23

DZIEŃ 23: WŁOCHY, Portofino – 15 X 2011
Długo daliśmy Portofino czekać na swoją wizytę. Nawet już raz tu byliśmy ale…

parking pozwalał na wjazd tylko temu sportowemu planktonowi co to między kołami mi może przejechać. Takie auta dla tych… i tamtych też… Uczciwy samochód się nie mieścił… Później pływaliśmy tu nurkując ale wcześniej było Cinqe Terre… I to był błąd!

Po Cinque Terre Portofino nie robi wielkiego wrażenia. Trochę jak stara ciotka co to założyła futro capiące naftaliną ze starych dobrych czasów. (red. – proszę wszystkie moje ciocie o nie branie tego o starej ciotce do siebie – nie mamy w rodzinie żadnej starej ciotki z futrem zalatującym naftaliną…) Największym dla mnie szokiem były wypłowiałe fasady domów i opadające tynki. Jak na miejsce gdzie bywa Angelina i Brat Skarbowy czy też Pit to naprawdę przegięcie…

Legenda Portofino powstała w latach 60-tych XX wieku. To wtedy włoscy aktorzy i jakbyśmy dziś ich nazwali celebryci zaczęli uciekać z Rzymu na prowincję. To wtedy rozkwitły m.in. Saint Tropez, Monte Carlo i… Portofino. Pamiętacie z dnia nurkowego historię klubu Covo? A pamiętacie nazwiska: Elizabeth Taylor, Ingrid Bergman, Ernest Hemingway, Frank Sinatra, Brigitte Bardot, Humprey Bogart,… Teraz znacznie gorzej: Jennifer Lopez, Jay Z, Nicole jakaś tam…

Oczywiście z daleka wszystko wygląda w miarę ale z bliska… No i ten straszliwy tłum turystów (15 październik!). Kiedy jesteś tu własnym jachtem i schodzisz na ląd do knajpki gdzie zamówiłeś stolik to jest OK! ale tak… No nie przekonało mnie to Portofino pomimo, że sporo mojego potu wsiąkło lub spłynęło tu po kamieniach w poszukiwaniu ciekawych miejsc i tematów.

Zwiedzanie zaczęliśmy od mariny – części najbardziej atrakcyjnej. Ja poszedłem zaraz bobrować po zaułkach i miejscach gdzie szkoda było chłopców ciągać. Oni karmili rybki w porcie, a ja poszedłem obejrzeć główny kościół miasta czyli St Martin’s Church. Wnętrze szczodrze zdobione, widać bogatą przeszłość miasta. Stąd powoli przez marinę aż do wejścia na ścieżkę wijącą się wokół wzgórza zwieńczonego przez Castello Brown. Imponującą wartownię świetnie widoczną z mariny i jednocześnie z zamku i ścieżki jest najładniejszy widok na miasto. Strome wejście pokonujemy razem bo rybki zostały w porcie nakarmione i chłopcy zgodzili się na zdobywanie zamku. Szlak bardzo przyjemny bo w cieniu wspaniałej zieleni porastającej wzgórze. Ponieważ deszcze długo nie padały między drzewami płoży się zraszacz uruchamiany wieczorem i zapewniający brak strat w pięknej roślinności często całkiem egzotycznej. Ania idzie zwiedzić zamek i fotografować wnętrza, a ja z chłopcami robimy biwak pod palmą i oliwkami.

Po zamku czas na kolejne wzgórze czy raczej skałę. Tym razem wieńczy ją kościół San Giorgio i… cmentarz, który zrobił na mnie wielkie wrażenie. Do jego budowy wykorzystano szereg wierzchołków skalnych i półek, na których postawiono ściany z wnękami na trumny, coś jakby otwarte katakumby i na końcu kolumbaria. Takich prawdziwych grobów jest dosłownie kilkanaście. Za dużo zajmowały miejsca. Te trumienne ściany są niezwykłe ponieważ praktycznie każdy grób ma porcelankę ze zdjęciem zmarłego. Nie są często takie zwykłe zdjęcia portretowe ale pokazujące zmarłych w często najradośniejszych chwilach życia. Pokazują zdobyty puchar, rekordową rybę, stoją za sterami łodzi, pokazują butelkę wina z własnej winnicy z wyjątkowo świetnego rocznika. Możemy poznać mieszkańców Portofino z wielu, wielu lat. Starsze groby zostały przez wnuki uzupełnione zdjęciami przodków z rodzinnych archiwów. Jest również niespodzianka – jedna ze skalnych platform to… cmentarz protestancki.

No ale czas schodzić na dół. Jeszcze szukamy ciekawych detali po fasadach i zaułkach i na końcu głównej ulicy wsiadamy w autobus i wracamy do domu. A właśnie! Autobus! Jedyny sensowny środek komunikacji tu. Jazda własnym autem to męka szczególnie w weekend ale dopiero próba zaparkowania to jest dopiero cyrk… Szczęśliwie już na wysokości Santa Margherita są informacje o… ilości miejsc wolnych na parkingu w Portofino. Jednak autobusem jest i szybciej i taniej.

No i na koniec sugestia: jak chcecie by Portofino wzbudziło w was zachwyt to zwiedzajcie je przed Cinque Terre…

Na camping tak szybko nie dotarliśmy ponieważ chłopcy zażyczyli sobie plażowania. Przesiadka jest w Santa Margherita akurat 50 metrów od plaży. Ja idę więc na fotograficzne łowy mając w planie dostać skrzywienia kręgosłupa i odcisków od targania sprzętu. Moim celem jest jedno z najwyższych wzgórz nad miastem obsiane zabytkowymi willami. Faktycznie piękne – trud wejścia się opłacił. Zygzakami przez starówkę wracam na brzeg morza i znajduję szalejących w wodzie chłopców. Zamek z piasku zbudowany. Duży kamień do rzucania by mieć wielkie chlup – jest cudnie…

Wreszcie słońce powoli chyli się ku horyzontowi. Normalnie byłoby jeszcze dość długo z nami ale wzgórza nad miastem są wysokie i plaża ukrywa się w cieniu. A jak cień to niestety chłodek… Chłopcy niechętnie poddają się przemożnej sile perswazji rodzicielskiej popartej wspomnianym chłodem z gór. Ubieranie trwa z 10 minut ale zdążamy na autobus. Co ciekawe autobus linii, która jeździ koło naszego campingu wywiózł nas… gdzieś… i zaparkował na pętli. Na pytanie czy jedzie koło campingu odpowiedź padła, że nie bo nr 7 po południu nie jeździ tam ale ówtam lub siamtam i teraz to tylko ósemka… No jakby nie mogli rozróżnić numerów 7, 7a… Bałagan z tymi autobusami w Rapallo jest godny uznania. Ale szacunek za bilety i sposób ich rozliczania. Otóż bilet jest ważny 100 minut od skasowania. Znakomicie to wystarcza np. do wyskoczenia na szybkie zakupy albo zwiedzenie np. okolic mariny Santa Margherita w drodze z Rapallo do Portofino.

Tak więc po 10 minutach postoju na pętli wracamy do naszej krzyżówki i tam po kolejnych 5 minutach łapiemy ósemkę i jesteśmy pod campingiem. Uffff… Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo!


Portofino jak ze snów.
Główny plac, w tle kościół St Martin’s Church, a z prawej…
….port.
Castello Brown.


Szlak do zamku przy którym,…


….można wpaść w sidła syreny…


Chłopców nie ma… schowali się…


Kościół San Giorgio, za nim z prawej cmentarz,
a wyżej w tle fragment Castello Brown.


Najstarsza…


…i nowsza część cmentarza.


Widząc taką wodę nie sposób nie wspominać
naszych nurkowań w Portofino Marine Park.


Najładniejszy widok na Portofino…


….jest spod kościoła…


…San Giorgio.


Ciekawe czy budowniczowie wiedzieli jak będą
się podobać dzieciom te wzory.


Schodzimy do mariny.


Staś czekał na rybki a do chlebka
przyleciały gołębie.


St Martin’s Church – wnętrze.


SANTA MARGHERITA


 


Santa Margherita.


Na wielu domach można zobaczyć obrazy o tematyce religijnej.


Na wzgórzu z willami – chyba najsłynniejsza Villa Durazzo.


Villa San Giacomo.


Park zajmuje wzgórze z willami – usiany jest rzeżbami.


Jeden z ładniejszych domów w mieście
przy Piazza Giuseppe Mazzini.


Dynie, chyba idzie jesień, rady na to nie ma…


Piazza Caprera z bazyliką Św. Małgorzaty.


Kiedy wróciłem na plażę chłopcy szaleli w wodzie.


Michał zrobił wielki PLUSK!

 

 

Love in Portofino

piosenka Freda Buscaglione
I found my love in Portofino
perché nei sogni credo ancor
lo strano gioco del destino
a Portofino m’ ha preso il cuor.
Nel dolce incanto del mattino
il mare ti ha portato a me.
Socchiudo gli occhi a me vicino
a Portofino rivedo te.
Ricordo un angolo di cielo
dove ti stavo ad aspettar
ricordo il volto tanto amato
e la tua bocca da baciar.
I found my love in Portofino
quei baci piu non scordero
non e piu triste il mio cammino
a Portofino I found my love.
Ricordo un angolo di cielo
dove ti stavo ad aspettar
ricordo il volto tanto amato
e la tua bocca da baciar.
I found my love in Portofino
quei baci piu non scordero
non e piu triste il mio cammino
a Portofino I found my love.

A w Polsce pojawia się regularnie od wykonania Sławy Przybylskiej po interpretacje Anny German, Magdy Umer, Agaty Szneidrowskiej, Katarzyny Groniec,… Ciekawe, kto z ww grona był w Portofino? Buscaglione na pewno!

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.


(c) Portal Małego Podróżnika

Share