Wyprawy

KUBA – dzień 25 (Playa Larga > Vinales)

MP_KUBA_baner250
KUBA. Muzeum Niespełnionych Marzeń
dzień 25

Z Playa Larga do Vinales
Znowu do roboty. Koniec laby w Playa Larga. Trochę podpakowaliśmy się wczoraj. Dziś nie nerwowo idziemy na śniadanie. Chłopcy jeszcze spią lub przewracają się z boku na bok. Nie ma co ciągnąc ich siłą na śniadanie. Przynosimy sałatkę owocową, grzanki, soczki i jaja. Jaja pożera Michał dzieląc się ze mną żółtkami. Jak byłem w jego wieku to też była to dla mnie niejadalna część jajka.

Po śniadaniu stwierdzamy, że na pewno jest dziś sobota. Muza wali na basenie i sporo ludzi. Kubańczycy mają wolne i z tego korzystają. Chłopcy rozsądnie stwierdzają, że woda w basenie zimna jakaś jest więc robią z Anią transfer na plażę. A co ja robię…. Rozrzucam zdjęcia po dyskach i pakuję wszystkie pozostałe moje badziewie elekto- foto- graficzne.

11.30 ostateczne pakowanie i oddawanie kluczy. Żegnamy to nasze urocze miejsce i jedziemy na farmę krokodyli. Tak…, wiem…. byliśmy ale… teraz jedziemy po zęby krokodyli. Znajomy sympatyczny dziadunio powinien mieć ich większą ilość – no i ma… Handel za kaskę, handel wymienny i tak oto stajemy sie właścicielami zębów z chyba całej szczęki krokodyla.

Staś natychmiast wiesza na sobie trzy zęby rozpinając koszule i do końca dnia paraduje z dyndającymi trzema zębami na klacie. Michał bardziej zachowawczy i wstrzemięźliwy wiesza sobie tylko jeden dobrze wyeksponowany ząb.

W świetnych humorach jedziemy w kierunku…. Australii i oto wkrótce ona. Nie,… nie ten kontynent-państwo ale taka wioska gdzie znowu była rewolucja itd… Byliśmy pod miejscowym muzeum wieczorem ze trzy dni temu i nic ciekawego. Zamiast rewolucjonistów straszą podobno wypchane ptaki i krokodyle wyleniałe…

Już autostrada więc robimy jedyna rozsądną rzecz czyli tankowanie. Jest „Super 94” więc lejemy pod korek i pędzimy. Autentycznie! Było nawet 145 km/h, ale szybko mnie wyhamowało na dziurach. Nie ma co szaleć. Przelotowa 100-120 km/h jest idealna. Zawsze jak coś zobaczę to ominę lub wyhamuję na tyle by koła nie urwało.

HAWANA! Pętla zamknięta i teraz zaczymany nową aby wyszła nam ósemka. Przejazd bokiem przez Hawanę ciekawy bo całkiem pop… Niby jest obwodnica autostradowa ale trzeba tak dziwnie kręcić, że gdyby nie GPS to wiele razy by człek zwątpił. To niestety chyba efekt zbratania z polskimi drogowcami, drogowców kubańskich. Raz mamy kierunkowskaz na Pinar del Rio innym razem na dzielnicę Hawany, a jeszcze inaczej na miasto, które autopista niby omija łukiem… A ostatni zjazd… nie ma żadnego oznaczenia i gdyby nie GPS (dzięki Ci Panie Boże za ten wynalazek) to nie wiem gdzie byśmy trafili.

Hawana za nami uffff… Droga w pewmym momencie zwęziła się z trzech pasów w każdą stronę do dwóch. I tak trochę buja samochodem. W sumie jest jednak OK! ale… Jak jest z 15 km do Pinar del Rio widzimy czarne jak noc chmury i błyskawice. Burza jak to w tropikach. Wymiata wszystko… Już nawet w samochodzie słychać pioruny walące głównie z lewej bo tam jest linia wysokiego napięcia. Wjeżdżamy w ulewę…. o qrna… Nic nie widać. Jadę 30 km/h i czekam aż w coś wjadę lub do rowu. Wielu kubańczyków nie włącza świateł w takim deszczu by im się instalacje nie pozwierały. Widać więc na ciemnoszarej ścianie deszczu prawie czarne kwadraty to samochody zamiast z szaleńczą szybkością 30 toczące się 10 km/h. Ale czad! Zjeżdżamy w kierunku Vinales. Miasto Pinar… jak wymarłe. Niekiedy widać grupy nieszczęśników pod wiatami przystanków. Nikt nawet nie macha na nieliczne samochody. Zanim dobiegnie do okazji będzie cały mokry. Jedziemy powoli bo ulice wypełnione wodą po krawężniki i można zalać silnik. Od czasu do czasu w poprzek płyną czerwone rzeki pełne porwanej z pól laterytowej ziemi. Qrde może jednak stanąć?! E… a jak ktoś na nas najedzie bo nie zauważy. Nie ma zatoczki, a te co są to teraz mają od 30 cm do pół metra głębokości…

Wcześniej widzieliśmy, że burza w kierunku Vinales słabnie i to stamtąd nadeszła więc toczyć się i toczyć. 21 km,… 18 km,…13 km,… rozjaśnia się. 9 km [przed Vinales osiągamy przełęcz. Sikanie i odpoczynek po emocjach. Teraz już tylko jazda serpentynami. Vinales! Pierwsza casa – nie ma miejsc, druga casa nie ma miejsc ale mają znajomych z casą taką, że dla nas podobno będzie jak marzenie. Mamy przewodniczkę by nas ktoś nie przechwycił i… podjeżdżamy pod casę. Miejsca są i sama casa faktycznie genialna. Piękny pokój ale to mało… mamy ogromną altanę ze stołem do pracy lub biesiadowania i wielkim hamakiem w którym niknie Ania z chłopcami…

Miejsce fantastyczne. Zamawiamy kolację na bogato, bo gospodyni się chwali świetnym gotowaniem. A co tam. Wkrótce koniec szcześcia więc biorę homara. Ania jak zwykle zachowawczo kurczaka… MIJA 40 MINUT… ulewa! Taka jak w Pinar. Ściana deszczu. Nie zjemy w altanie bo szkoda by napadało w talerze. Jesteśmy proszeni do salonu… opad szczęki… Jak widzę homara to… opad szczęki…. Ogrom! Ernest by padł na kolana i wywiesił białą flagę poddając się przeważającym siłom kulinarnym. Ja decyduję się na walkę! Rany! Toż to waży chyba z kilogram bez skorupy! Dam radę!

Uczta była przednia ale nas dosłownie i w przenośni powaliła…

Wieczorem kolejna atrakcja. Kiedy deszcz przestał padać pojawiły się masowo żaby, takie łażące po roślinach jak nasze rzekotki. Skaczą sobie gdzie chcą, a chłopcy mają zabawę bo wzięli latarki i są tropicielami żab!

Dobranoc…


Hotelowa plaża w Playa Larga.
Kubańczycy usiłują chyba zatopić rower wodny.


Pani „ratownik” na hotelowym basenie.


Punkt wydawania różnych rzeczy na kartki.
Tu kupujemy jeszcze marmoladkę z gujawy do zabrania do Polski.


Żegnamy Playa Larga i znowu na autostradzie.


Ostatnie chwile słońca a nad Pinar del Rio czarne chmury i błyskawice.


No i…


…lunęło!


Po paru kilometrach już tylko „kapuśniaczek”.


Dotarliśmy do naszej bazy w Vinales.
To nasza altana…


…otoczona…


…bujną roślinnością.


Znowu atak burzy…


…leje.


Nie jak to jakieś kreskówki na przeczekanie deszczu.


Chłopcy! Jedźcie grzecznie bo komendante Che patrzy…


Znowu na obiad schabowy… 😉


Che działa, chłopcy grzecznie pałaszują.


Wieczorem już nie padało więc robiliśmy foto-polowanie na żaby.

.:. DZIEŃ 23 i 24  .:.  MENU WYPRAWY  .:.  DZIEŃ 26 .:.

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.


(c) Portal Małego Podróżnika

Share