Szukamy zimy i Nowego Roku nad Biebrzą i Podlasiu
PODLASKIE POSZUKIWANIA
WSTĘP
Zawirowania różne zakręciły nami i zamiast w Bieszczadach, w Lutowiskach, w Chacie na Szlaku na dłużej (chociaż i tak krótko) wylądowaliśmy nad Biebrzą. Ale nie narzekamy bo przejechaliśmy przez kilka ciekawych miejsc, a Sylwestra spędziliśmy w Białymstoku u przyjaciół.
Cel: Zagroda Kuwasy
Nasz pierwszy cel to Zagroda Kuwasy. W tej części basenu Biebrzy to największy obiekt gdzie można stylowo przenocować lub zjeść obiad. W okolicznych wioskach nie ma nawet sklepu spożywczego, a tu znienacka pensjonat na sporo osób, stylowy jak wspomniałem, dobrze położony na zachodnim brzegu północnego basenu Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Prosta droga stąd do Leśniczówki Grzędy gdzie jest najdalej wysunięty parking. Stąd już blisko do pierwszej atrakcji jaką jest zagroda Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt. Są tam zwierzęta, które z różnych względów nie mogą być na wolności – głównie łosie, sarny i dziki. Można powędrować też dalej jedną ze ścieżek przyrodniczych.
Kiedy byliśmy w Zagrodzie Kuwasy to była „typowa” polska zima w grudniu – mróz i brak śniegu. Oczywiście pojawiająca się szreń dodawała uroku ale można powiedzieć co tu robić jak śniegu nie ma? Przede wszystkim pozostałe po jesieni płytkie rozlewiska pokryły się przezroczystym lodem tworząc genialne (i bezpieczne) ślizgawki. Nasi chłopcy co prawda jak się zmęczyli to zażądali wydania czekanów i postanowili trochę lodu skruszyć, no ale niby dlaczego nie…
W samej Zagrodzie Kuwasy można pojeździć konno – nawet ci, co to konia oglądają z daleka mogą spróbować jak to jest na końskim grzbiecie pod okiem doświadczonego instruktora. Jak to często bywa najczęściej jeżdżą dzieci. Można korzystać z padoku, ale są też jazdy turystyczne w teren dla bardziej zaawansowanych.
Dosłownie spod domu zaczyna się ścieżka zdrowia – trasa biegowa ze stanowiskami gdzie są przyrządy do ćwiczeń, są lasy, łąki, idealne tereny na spacery i może spotkanie z łosiem.
Z dłuższych wycieczek można objechać cały basen Biebrzy. Jadąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara zaczynamy od pagórkowatego terenu w okolicy wsi Tajno. To okolica jak na te tereny dość gęsto zaludniona więc szybko ją mijamy by dojechać do śluzy Sosnowo nad Kanałem Augustowskim.
Kanał Augustowski to spora atrakcja a my pojedziemy wzdłuż niego od śluzy Sosnowo do Śluzy Dębowo! Kiedy przejechaliście nad śluzą z obowiązkowym postojem by podziwiać jej konstrukcję pełną sopli to po kilku minutach dojdziecie do głównej drogi. Gdybyście pojechali kawałek w lewo to dojechalibyście do wsi Gabowe Grądy z molenną (świątynia) Starowierów. My tam już byliśmy więc od razu jedziemy w prawo przez Wrotki do skrzyżowania gdzie jest drogowskaz na Jagłowo. To wieś, gdzie stodoły stały nad samą rzeką i można było cumować łodzie, którymi przeprawiano się na pastwiska po drugiej stronie rzeki. Po sprawdzeni, że w Jagłowie nic się nie zmieniło, wracamy do głównej drogi i po chwili mamy duże skrzyżowanie dróg wodnych w Dębowie. Kanał Augustowski się tu kończy i dalej możemy płynąć Biebrzą, która niesie tu sporo wody. Założenie inżynierii wodnej całkiem spore i bardzo malownicze. Jest wygodny parking i można spokojnie pozwiedzać i posłuchać szumu wody.
Teraz jedziemy już wzdłuż Biebrzy i po chwili wjeżdżamy do Jasionowa. Tu ostry skręt w prawo i już widzimy wieżę widokową w Kopytkowie. Wieża jest w „Dworku na Końcu Świata” gdzie gospodarzami są Krystyna i Adam „Rumcajs” Raczkowscy.
Polecamy to miejsce z kilku przyczyn:
- jest miło i sympatycznie
- to właśnie tu możesz zorganizować spływ słynnymi tratwami po Biebrzy (tratwy są składane jak pociągi wg. potrzeb czyli biesiadne, takie z możliwością nocowania itd…)
- możesz zorganizować spływ kajakowy
- możesz pójść szlakiem turystycznym przez Czerwone Bagno na Wilcza Górę
- możesz przenocować, latem również na polu biwakowym
- możesz podziwiać okolicę z wieży widokowej
Ponadto kupisz pamiątki, mapy i otrzymasz profesjonalne informacje w punkcie IT.
Weszliśmy na wieżę by zobaczyć, czy nie ma czasem gdzieś śniegu na horyzoncie no ale… nie było. Adam dał mi na pocieszenie zdjęcia z prawdziwej zimy by pokazać jak wygląda Kopytkowo kiedy zima już jest…
Po Kopytkowie czas wracać na drogę główną, która wzdłuż Biebrzy prowadzi do Dolistowa. Przed wsią most nad rzeką, który niekiedy przy wysokiej wodzie prowadzi z wody do… wody.
We wsi trochę drewnianych domów, kościół i pierwszy od 35 km sklep. Dalej prosta droga prowadzi do Goniądza. To lokalna metropolia. Miejsce znane zabytków z XIX i pocz. XX wieku. Ładna panorama, ładne położenie w ciekawie ukształtowanym terenie. Z Goniądza już chwila do Osowca. Tu bagna biebrzańskie przez chwilę się poddają wyższym fragmentom okolicznego terenu i nieźle się zwężają. Idealne miejsce do pokonania szybko i sprawnie normalnie nie do pokonania szerokich rozlewisk. Tu przebiega droga Ełk – Białystok.
Skoro mamy taki przesmyk to wiadomo, że jest to miejsce strategiczne. Powstała w Osowcu potężna twierdza (obok do dziś są tereny wojskowe). Jest tam muzeum, które można zwiedzić ale jak nie macie zbyt dużo czasu, a chcecie poczuć militarne klimaty to za mostem na Biebrzy zatrzymajcie się na parkingu. Z jednej stronu za torami kolejowymi zobaczycie wieżę widokową i jeden ze zniszczonych bunkrów, a z drugiej strony jest ścieżka przyrodnicza i kolejne gniazdo znacznie lepiej zachowanych bunkrów.
Z Zagrody Kuwasy można do Twierdzy Osowiec dojechać również jadąc w drugą stronę. Nas ta strona pętli zafascynowała dlatego że chyba nigdy nie byliśmy w… Biebrzy. Tak… tak… we wsi Biebrza no bo nad Biebrzą to oczywiście wiele razy!
No więc ruszamy tym razem z podjazdu w prawo i polną drogą, wypatrując łosi dojeżdżamy do skrzyżowania. W lewo do Leśniczówki Grzędy, ale my w prawo w kierunku wsi Kuligi. Raptem po 500 metrach zatrzymujemy się bo właśnie przejechaliśmy nad Jegrznią. Rzeka w tym miejscu czyściutka z piaszczystym dnem. Latem jest tu idealne miejsce na kąpiele.
GPS ma co robić bo jedziemy prawdziwą plątaniną głównie polnych dróg przez Kuligi, Ciszewo, Kozłówkę, Stoczek,… Dalej skręcamy na Pieńczykowo i mamy coś co wygląda i jest Kanałem Kuwasy.
Jak popatrzymy na dokładniejszą mapę to i te okoliczne tereny mają nazwę Kuwasy – to nazwa, która wzięła się od nieprzebytych, przepastnych bagien, które sugerowały ludziom by raczej sobie darowali zapuszczanie się tu i pozostawili przyrodę samej sobie. Dzięki temu mamy czyste powietrze, niewielką gęstość zamieszkania, ciszę i wszystko to co teraz ludzie cenią coraz bardziej.
Droga wałem wzdłuż kanału nęci, ale jeszcze nie teraz, jeszcze chwila i wita nas tablica przy drodze BIEBRZA! Tak! Jesteśmy we wsi Biebrza!
Po obowiązkowych zdjęciach możemy wrócić do Kanału Kuwasy i pojechać wzdłuż niego by osiągnąć wioskę Modzelówka nad rzeką Ełk. Tam mamy most i pięknym brukiem dojeżdżamy do wsi Ruda, która położona jest przy drodze Ełk – Białystok. Stąd prosta droga do Twierdzy Osowiec lub jeżeli chcemy wrócić inaczej do Zagrody Kuwasy to mamy przez Grajewo drogę na Augustów i tu wrócić można najczęściej używaną drogą dojazdową.
Wieczorem i za dnia w Kuwasach wiele się dzieje. Nawet ci, co to nie mają ochoty na wędrówki po okolicy mogą skorzystać z miejscowych atrakcji. O koniach wspominałem, jest też ping-pong, mnóstwo miejsca na łące by pokopać piłkę lub zagrać w badmingtona. Zagroda Kuwasy to bardzo ciekawe miejsce z dużą przestrzenią na uboczu. Jak chcesz być wśród ludzi to kominek w sali restauracyjnej integruje. Kiedy jednak szukasz samotności masz możliwość ją znaleźć dosłownie tuż za progiem… Pyszne jedzenie i wiele ciekawych warsztatów to kolejne atuty tego miejsca. No i sympatyczni gospodarze Agnieszka i Krzysztof, z którymi oczywiście zrobiliśmy zdjęcie przed wyjazdem…
Kiedy Zagroda Kuwasy szykowała się do Nocy Sylwestrowej my opuściliśmy gościnne progi i ruszyliśmy w kierunku Białegostoku. Przejechaliśmy Carską Drogą, na której wypatrzyliśmy łosie (są zawsze tylko trzeba wiedzieć gdzie… 😉 ).
Cel: Białystok
Nie było śniegu i las wyglądał szaro więc przejechaliśmy tylko sprawdzając co się zmieniło aż do Strękowej Góry. Zrobiliśmy zdjęcie kolejnej odsłony Pomnika Śledzia, który nie jest bynajmniej poświęcony tej morskiej rybie ale charakterystycznemu, kresowemu akcentowi czy zaciąganiu zwanemu „śledzikowaniem”…
Po odwiedzeniu wsi Strękowa Góra czas na Górę Strękową. To wybitne wzniesienie nad doliną Biebrzy z płynącą u stóp na dodatek Narwią to kolejne miejsce, które dziś jest piękne widokowo, ale w okresie wojny było naturalną linią oporu, którą Niemcy musieli pokonać bo mieli do wyboru albo rozlewiska Narwi, albo bagna Biebrzańskie, albo pokonanie polskiej obrony. Obrona ta zasłynęła bohaterską śmiercią dwóch polskich oficerów, którzy ślubowali, że nie oddadzą żywi bronionej pozycji. Mieli niewiele ponad 300 ludzi, a przeciw sobie nieporównywalnie większe siły pod dowództwem samego gen. Guderiana.
Ci oficerowie to por. Brykowski (zginął przy dziale) i kpt. Raginis (dowódca). Mimo fatalnej linii obrony, która była nie skończona opór polskich żołnierzy był tak duży, że wściekli Niemcy po jego przełamaniu spalili w rozbitym schronie dowodzenia ciało kapitana Raginisa. Ciało jego nie zaznało spokoju aż do roku 2011 (sowieci wykopali je i zakopali w oddaleniu bo im przeszkadzali ludzie, którzy czcili pamięć dzielnych obrońców), gdy wreszcie spoczęło w grobie w resztkach schronu dowodzenia. Kiedy będziecie podziwiać widoki podejdźcie do ruin bunkra i pomyślcie ciepło o bohaterach II wojny, którzy walczyli i zginęli w tym miejscu. Jest to jedna z mniej znanych kart historii II wojny światowej. Ja czuję zawsze smutek w tym miejscu bo chociaż widoki piękne to zawsze myślę jednak o Raginisie, który jako jeden z bohaterów II wojny dopiero kilkadziesiąt lat po jej zakończeniu znalazł miejsce wiecznego spoczywania…
Wizna budzi we mnie zawsze mieszane uczucia. Lubię Wiznę. Lubię patrzeć na zbiegające w dół ze wzgórza ulice, na niektóre ładnie utrzymane drewniane domy, na kościół Św. Jana Chrzciciela z XVI wieku o pięknej fasadzie. Wizna w miejscu, gdzie Narew łączy się z Biebrzą jawi mi się zawsze jako metropolia turystyczna na miarę okolicy ale chyba jednak tak nie jest. Dlaczego? Nie wiem…
W każdym razie aby do Białegostoku nie dojechać z pustymi rękoma postanawiam zrobić tu zakupy (latem zawsze wpadamy na lody) i przeżywam spore zdziwienie ponieważ sklepy jakby wyprzedawały się przed przynajmniej miesięcznym zamknięciem. Ostatnie trzy banany, ostatnia butelka alkoholu, ostatnie chipsy, ostatnie cztery mandarynki…. wojna może znowu będzie czy co…
Z mieszanymi uczuciami opuszczamy Wiznę i pędzimy ile można (można) ku Tykocinowi. Mamy zamiar zaliczyć tu zachód słońca ale postanawiamy jednak nie czekać tak długo i pojechać do Pentowa i zobaczyć czy coś się od naszego pobytu zmieniło.
Pentowo oczywiście warte jest odwiedzenia kiedy już przylecą bociany. Bo to wioska, którą nawiedził w 1991 roku huragan i połamał drzewa. Dramat?! Może dla ludzi – ale też idealna okazja dla… bocianów. Na tych ułomkach całkiem sporych drzew zagnieździły się 23 pary bocianie! Cos z tym trzeba było zrobić więc zrobiono profesjonalne podstawy pod gniazda – bociany zaakceptowały i mamy teraz Europejską Wioskę Bocianią! Zimą bociany są tylko jako rzeźby koło dworku, ale za to można pojeździć konno.
Z Pentowa nasza droga nie może ominąć Kiermus. Miejsce niezwykłe któremu kibicujemy od zawsze. Co i rusz mamy coś nowego. Przede wszystkim mamy Karczmę Rzym, warto coś tu zjeść by poczuć w żołądku szlacheckie specjały. Ale warto też przespacerować się do zamku stojącego na rozlewiskach Narwi. To jakby prawdziwa kresowa strażnica. Latem atrakcji mamy tu znacznie więcej, ale i zimą ich nie brakuje. A kiedy spadnie śnieg to miejsce staje się bardzo atrakcyjne dla narciarzy biegowych.
Tykocin? Tykocin! I latem i zimą i wiosną trzyma styl. Może czas wyremontować do końca fasadę kościoła bo już tynki się sypią ale może kiedyś się uda… Uda się jak kościół, ten diecezjalny, sypnie trochę groszem, a nie będzie się oglądał tylko na konserwatorów zabytków. Czy z Tykocina pojechaliśmy już prosto do Białegostoku? NIE! Jest Sylwester z minus 15, a my w trasie, na której jest Choroszcz! Skoro mamy zmierzch to trzeba to wykorzystać.
Niestety nie ma nic spektakularnego na niebie więc tylko podświetlamy pałac w Choroszczy tak delikatnie by ochrona nie dostała zawału i nie sprowadziła policji no i po zdjęcia w całkowitej ciemności możemy zjechać w gościnne progi Uli i Mariusza. Ula to dobry duch wielokulturowego Podlasia od Sejn po Białystok, a Mariusz to jeden z najlepszych teatrów lalkowych czyli Teatr pod Orzełkiem. Bo wiecie…. Białystok to stolica polskiego lalkarstwa, a Mariusz to magister sztuki. Co nie weźmie do ręki to to coś ożywa i opowiadać może niezwykłe historie…
Czy pojechaliśmy do centrum na fajerwerki? NIE! Mieszkańcy ul. Pileckiego, raczej z dala od centrum stanęli na wysokości zadania i odpalili przynajmniej kilkadziesiąt kilogramów fajerwerków – Nowy 2016 Rok powitaliśmy hucznie! Czas wracać do domu… Ile się da pojedziemy bocznymi drogami. Postanawiamy poświęcić większość czasu Narwiańskiemu Parkowi Narodowemu. Najpierw zajeżdżamy do Kurowa, gdzie w miejscowym pałacu jest siedziba Dyrekcji PN, a teren obok to m.in. ścieżki z ciekawymi ekspozycjami i grami dla młodzieży, pomosty nad rozlewiskami Narwi.
Kolejny cel to nasza ulubiona trasa Waniewo – Śliwno. Niestety promy trochę wmarzły, jest minus 22 stopnie i aby wziąć statyw musiałem założyć rękawiczki bo mi ręce przymarzały do metalu. No ale kilka zdjęć może nie wybitnych ale dla dokumentacji „tu i teraz” zrobiłem i dzień gaśnie więc czas na powrót do domu…
Bardzo sympatyczny czas przed w trakcie i po Sylwestrowy. Krótko z konieczności, ale intensywnie i oto właśnie chodzi… Wykorzystać aktywnie każdą minutę. I gdyby tylko śnieg wreszcie był od połowy grudnia i dało się biegać na nartach…. Ech! Może kiedyś… Podobno idzie zlodowacenie bo to ocieplenie to jakaś popelina…
I tym futurystycznym akcentem kończę…
Krzysztof Kobus
Ania poprawia byki, a Michał i Staś nieustająco inspirują…
(c) Portal Małego Podróżnika