DANIA, Dzień Dziecka w Legolandzie – dzień 4
DANIA, Dzień Dziecka w Legolandzie
DZIEŃ 4
Lalandia – Legoland – Lalandia! | ||
---|---|---|
Na Legoland z reguły wszyscy są mniej lub bardziej przygotowani ale Lalandia?
Ta kraina na „L” ma się uzupełniać z Legolandem i zatrzymać turystów na dłużej. Udał się pomysł? Udał i to jeszcze jak! Największym problemem każdego miejsca jest jak zatrzymać przyjeżdżających na dłużej. Nie jest prawdą, że jak nie zdążyłem zobaczyć wszystkich atrakcji to wrócę tu za tydzień, miesiąc – to się nie udaje. Trzeba stworzyć przede wszystkim bazę noclegową. Przy Legolandzie jest znakomity hotel oraz Legoland Village – wioska domków dla tych, którzy preferują swobodę i mniej murów dookoła siebie. Zawsze to lepiej wybiec na przebieżkę z własnego tarasu niż przez recepcję. Kolejny problem z jakim się należy borykać to podobnie jak w Polsce pogoda. Jak leje to nagle atrakcje Legolandu stają się zdecydowanie mniej atrakcyjne. Wniosek jest bardzo prosty – zamknijmy miasto rozrywki pod dachem. Tak miasto, nie jakiś tam aquapark, ale całe miasto z wieloma kwartałami, ulicami i wszystkim co do rozrywki przez cały dzień jest potrzebne. Tak powstała Lalandia, która oprócz wspomnianej hali ma wielkie tereny dookoła gdzie są znakomite domki wakacyjne o różnej wielkości ale zawsze znakomitym standardzie. Jeżeli mamy maluchy to do Lalandii dowiezie nas kołowy ekspress skąd i do Legolandu raptem niewiele kroków. O klucze, poruszanie się po terenie i korzystanie z atrakcji nie musimy się martwić ponieważ elektroniczne opaski otwierają nam od drzwi domku po wejście na poszczególne atrakcje na szafce z rzeczami kończąc. Organizacja Lalandii jest znakomita. Jako, że jest to miasto to mamy tu rynek. Pierwsza duża część gdzie są zgrupowane sklepy (w tym wielki supermarket) oraz restauracje i miejsce gdzie można jak na rynku w śródziemnomorskim krajobrazie usiąść na ławeczce i pogadać z dala od radosnych pisków. Jedyną aktywnością są tu wysokie trampoliny. Teraz zajrzyjmy do miejsca gdzie nie mieliśmy już czasu się bawić ale jest to Winter World czyli wszystko co dotyczy zimy. Możemy pojeździć na łyżwach na dużym lodowisku ale i jest stok narciarski i Toboggan Run czyli coś jak saneczki oraz samochody zderzające się znane z parków rozrywki ale… na lodzie! Zabawa tu to praktycznie cały dzień, którego nie mamy tym razem więc z żalem odpuszczamy. Lalandia ma wiele miejsc, gdzie za skromnym przejściem otwierają się przestrzenie rozrywki. Idąc główną ulicą mijamy m.in. wielki mini golf o skomplikowanej rzeźbie terenu, gdzie nikt się grając nie będzie nudził. Kręgle to wielka stacja kolejowa i wszystko tu wiąże się z pociągami, dokładnie cały wystrój. Oczywiście ulica to nie korytarz ale jest pełna mnijszych sklepów, sal z automatami, barków. Kolejnym miejscem gdzie się będziemy tym razem bawić to Sports Hall gdzie można przeprowadzić mecze dowolnych dyscyplin halowych, a chyba najpopularniejsze są na co dzień boiska do badmingtona. Jest również spora ścianka wpinaczkowa. No dobrze… wejdżmy gdzieś wreszcie i się zacznijmy bawić! Nie napisałem na początku, że pogoda taka morska się zrobiła tj. oziębiło się, mżawka i przelotny deszczyk… Nie chce się moknąć w Legolandzie więc Lalandia jest przysłowiowym strzałem w „10”, a samym środku tej „10” jest… AQUADOME! Jako jedyny wychodzi wielką kopułą jeszcze ponad i tak ogromną halę! kilka pięter wysokości, mamy palmy i tropikalny klimat. Powietrze ma 30 stopni, a woda 28… Teraz rozumiecie, że mając takie miejsce pod ręką nie jest straszne żadne załamanie pogody mogące skutkować załamaniem nerwowym kiedy urlop niknie w oczach, a deszcz szyderczo postukuje w dach i parapety… Najpierw trzeba się tam dostać. Szerokie schody prowadzą panów na 1 piętro, panie mają przebieralnie na dole. Setki szafek z elektronicznymi zamkami działającymi na nasze bransoletki. Programujesz dowolną szafkę na zasadzie przyciśnij i przyłóż i jest twoja. Warto tylko pamiętać numer. Szukanie właściwej wśród chyba tysięcy może być trudne. Prysznic i schodzimy do wejścia… dobrze, że jest trochę z boku bo jakby wchodziło się od razu na pełen widok to wiele osób będących tu pierwszy raz potykałoby się o własne nogi i innych. Centrum Aquadome stanowi ogromna konstrukcja z kolorowych rur gdzie krążą tony wody, co kilka mitut zalewane z wielkiej beki kolejnymi setkami litrów wyglądającymi wtedy jak spadająca lawina w Alpach. Ten industrialny element to raj dla mniejszych dzieci, które mają tu mnóstwo zaworów, mniejszych zjeżdżalni, itd… itp… To wszystko jest na wielkiej wyspie odgrodzone od normalnego ruchu, czyli nikt np. idąc do toalety nie skraca sobie drogi – dobrze pomyślane. Wyspę opływa rwąca rzeka. Tu chłopcy od razu zniknęli na pół godziny. Woda jest szybka, pływają na niej dętki więc bardzo, bardzo im się podobało. Wracali tu jeszcze później. Kolejna wielka atrakcja to basen ze sztucznymi falami. Co pół godziny przez 10 minut można poszaleć na morskim przyboju. Normalnie w basenie tym z racji dość daleko sięgającej bardzo płytkiej wody taplają się maluchy ale kiedy zapali się czerwone ostrzegawcze światło… No szaleliśmy naprawdę nieźle! Jest to też świetna szkoła przed zabawą w morzu kiedy mamy spore fale. Z innych basenów warto wspomnieć o grotach, gdzie dwie ściany to wielkie akwaria więc pływasz między rybami z Morza Czerwonego i masz widok na zewnątrz czyli główną ulicę Lalandii. Jest wielki brodzik z mnóstwem zabawek dla raczkujących maluszków i przedszkolaków. Kolejny basen to boisko do kosza i piłki wodnej z „wypustką” gdzie mamy liście wiktorii królewskie czyli największe pływające liście świata oczywiście w sztucznej wersji i możemy się sprawdzić czy przebiegniemy po nich przez basen nie wpadając do wody. I tu muszę dla naszych chłopców oddać wielki szacunek! Są sprawni fizycznie ale, że dadzą sobie tak znakomicie radę to nie przypuszczaliśmy. Michał najpierw pokonał liście tylko na rękach trzymając się siatki rozpiętej nad nimi i praktycznie ich nie dotykając. Staś stwierdził, że nie ma co się gibać i po tych liściach… przebiegł. Oczywiście do tej „ścieżki zdrowia” jest zawsze kolejka więc mogliśmy zobaczyć jak robią to inni – tatusiowie z reguły kończyli eskapadę na 2 liśmy wielkim plusk! Starsi i wyżsi mieli spore kłopoty i kończyli w środku i jak mogli wypełznąć na liść z wody to kontynuowali to pełzanie dalej (no ale piranie już obgryzły, a krokodyle???). Nasi chłopcy dostali gromkie i nie wymuszone brawa za styl no i to, że przeszli lub raczej przebiegli po tych liściach wielokrotnie… Ostatnio ale też i wielką atrakcją są… ślizgi. Jest ich dużo, od tych dla maluszków aż po największy w Danii czyli Tornado kończący się wielkim lejem. Nie powiem dają do wiwatu. Nam się jednak najbardzie podobały ślizgi, gdzie najpierw czyłeś się jakbyś pilotował Spitfire… nie… Grippena – przecież to Skandynawia – i na koniec widzisz, że masz spaść w linii prostej ze cztery piętra do wodnej hamowni… Dobrze, że zjeżdżamy na piankowych ślizgach bo inaczej kąpielówki zostawały by na początku wodnej hamowni. Kiedy pora obiadowa nastała chłopcy zostali tak odessani z sił, że ledwie doszli do domku. Tam regeneracja i szybkie lekcje no i wsiadamy w samochód i podjeżdżamy do Legolandu. Nie pada, ale może zacząć, a my mamy jeszcze cały sektor Polar Land do wybawienia. To najnowsza część Legolandu i najkosztowniejsza ok. 38 mln zł w przeliczeniu. Sporo ciekawych wyciskarek płynów ustrojowych. Jest Polar X-plorer z przeciążeniami 4.2G i ciekawym momentem jakim jest swobodny upadek 5 metrów w dół… Są tu również prawdziwe pingwiny, którym stworzono polarne warunki. Obok tajemnicza hala z napisem „Ice Pilot’s School”. Pewnie dla małych dzieci będą symulatory lotu. Wchodzimy, ciemno, jaśniej bo świecą monitory i przechwytuje nas pan wręczając karty jak do bankomatu. Przy każdym monitorze czytnik kart, wkładamy, pojawia się wiele animowanych ikon sugerujących różne figury hmmm…. akrobatyczne. Trzeba kliknąć chyba z osiem by zakończyć sekwencję i odebrać kartę. Teraz idziemy dalej, ciemno, pojawia się niebieska poświata i… O żesz ty… ale czad… W hali oświetlonej tym lekko upionym światłem są wielkie ramiona robotów. Na końcach po dwójce nieszczęśników miotanych tak jak… sami sobie zaprogramowali! Super atrakcja! Niestety ciemno, a ze względów bezpieczeństwa przy normalnym ruchu turystycznym nie możemy rozstawiać świateł… No ale coś tam może się uda… Dalej wracamy do Adventure Land gdzie mamy The Temple – atrakcję, która powstała w 2010 roku. Siadamy do małych dżipów, bierzemy lasery w dłoń i… zanurzamy się w czeluści góry. Kręcą nami, straszą nas a my strzelamy z laserów do celu… Nie muszę pisać, że przejazd powtarzaliśmy raz za razem… No ale ze świątyni się wyrwaliśmy bo mamy coś co Staś chce koniecznie zaliczyć czyli X-treme Racers. Stasio nam się tak rozszalał, że gdyby nie brakowało mu tych kilku centymetrów to zaliczyłby wszystkie najstraszniejsze wirówki. Akurat tu się mieści i po chwili jedzie z Anią na podniebnym torze, którego atrakcją jest zjazd w dolinę 60 km na godzinę. Ja szczęśliwie robiłem zdjęcia i jak zobaczyłem miny przez tele wielu osób to od razu mi przeszła chęć próbowania. Mam za to zdjęcia do tematu: śmierć na chorągwi. Kiedy zeszli z kolejki my z Michałem wypatrzyliśmy za to łodzie ludzi z bagien, takie napędzane śmigłem. W tym wydaniu to taka wodna karuzela ze sterem i można sobie regulować gdzie ta łódka ma płynąć, czy bliżej osi – wolno błe… czy na zewnątrz – hurrraaa… dajemy czadu…. No i lunęło… Chyba zabawy wodne tak się kończą. Szczęśliwie jest już prawie 17:00 i Legoland zamykają więc my wracamy do… Lalandii. Tu zabawa kończy się dopiero od 20:00 kiedy zamykają Aquadome, ale są aktywności, które działają np. w soboty do 23:00. Jedną z takich aktywności, którą chłopcy mieli jeszcze przetestować jest w Lalandii Monky Tonky Land. Czyli małpiarnia zwana wyszalarnią. Klasyka gatunku czyli dzieci w budowli z siatki i gąbki by sobie krzywdy nie zrobiły i baseny z piłkami itd… itp… Tu chłopcy szaleję do momentu kiedy już nie byli w stanie więcej. Do domu i spać bo jutro mamy kolejne wyzwania. Billund Resort nie powiedział jeszcze ostatniego zdania… ZDJĘCIA: |
||
…..::::: LALANDIA :::::…..
…..::::: LALANDIA – AQUADOME :::::…..
…..::::: LEGOLAND ponownie :::::…..
…..::::: LALANDIA – MONKEY TONKEY LAND :::::…..
|
||
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś. |
(c) Portal Małego Podróżnika