Pomorze Środkowe od Darłowa po Rewal cz.1
Pomorze Środkowe od Darłowa po Rewal
część 1
WSTĘP |
Wielka Majówka w roku 2015 była zredukowana do 3 dni… Absolutnie z wyrokiem Kalendariusa się nie zgadzaliśmy. Dzieci dostały zgodę na naukę w terenie i ruszyliśmy. Od bardzo dawna nie byliśmy na Pomorzu Środkowym. No ale po spotkaniu na Targach Turystycznych w Warszawie z Prezesem Darlotu Jarosławem Lichacym, który okazał się genialnym ambasadorem regionu i tak nas zachęcił, że nie było żadnego tłumaczenia – jedziemy!
Nasz wyjazd miał trzy etapy. Zaczęliśmy od Darłowa i… Bornholmu (ale to Dania! – dziwne, ale w relacji wszystko się wyjaśni), później pojechaliśmy eksplorować okolice Rewala i dalej wróciliśmy w pobliże Darłowa swoją bazę lokując w Chłopach. Jak było? Znakomicie! Do tego stopnia, że pobyt przedłużyliśmy o dwa dni!
Ruszajmy więc na szlak! |
Rejs na Bornholm |
---|
Do Darłówka dotarliśmy po pierwszej w nocy. Powiadomiony wcześniej Ośrodek Wypoczynkowy KORSARZ w Darłówku miał dla nas przygotowany pokój. Ta noc miała być najkrótsza na wyprawie. Wnosimy bagaże, śpiących chłopców i składamy rzeczy na jutro czyli właściwie dziś. Po trzech godzinach snu wstajemy by usłyszeć krople deszczu na parapecie. Sorry… taki mamy klimat.
O tym, że tak być może wiedzieliśmy z prognoz więc cieszy nas, że pierwszym punktem w planie naszej Majówki jest rejs na Bornholm. Płyniemy na zaproszenie Darlotu katamaranem Kołobrzeskiej Żeglugi Pasażerskiej. W sezonie z Darłówka są regularne rejsy połączone z jednodniową wycieczką po Bornholmie (pamiętajcie by jadąc tu mieć paszporty dla dzieci!). Deszcz już nie pada by nie psuć nam przyjemności wypłynięcia z portu. Najpierw otwiera, a raczej rozsuwa się most. Mijamy z lewej kapitanat portu, z prawej latarnię morską i już tylko falochron z główkami – jedeno z ulubionych miejsc na spacery. Sztormowo, wietrznie i zimno więc ostatnie zdjęcie i chowamy się do środka.
Wchodzimy na pokład i siadamy w wygodnych półkolistych kanapach na górnym pokładzie. Mimo większych fal rejs jest bardzo spokojny – to wielka zaleta katamaranu. Nie obawiajcie się jak widzicie kutry bujane falą – katamaranu to nie dotyczy, ale osobom wrażliwym na problemy komunikacyjne warto zabrać stosowne leki.
Trochę ponad 4 godziny rejsu mijają szybko. Chłopcy odsypiają wczesne wstanie, my rozmawiamy i co najważniejsze z każdą chwilą poprawia się pogoda. Bornholm to najbardziej słoneczne miejsce na Bałtyku. Jeżeli nie ma frontu atmosferycznego na 1/2 Europy to można się spodziewać, że jak u nas czy w Skandynawii pada to nad wyspą świeci słoneczko. Tak też jest dzisiaj. Wchodzimy do dawnego portu rybaqckiego w Nexo i już po paru minutach schodzimy na ląd.
Bornholm możemy zwiedzać na wiele sposobów. My zrobimy to w zorganizowanej grupie jako wycieczka autokarowa. Pamiętajcie jednak, że to raj dla rowerzystów – to taki wzorzec jak powinny być zorganizowane ścieżki rowerowe. Na promie są rowery, które można wypożyczyć i zwiedzić spory kawałek wyspy (wcześniej trzeba zgłosić chęć wypożyczenia i zarezerwować!). My już mamy takie wyprawy rowerowe za sobą więc dzisiaj wsiadamy do luksusowych autokarów i dajemy się obwieźć.
Przy autokarach czekają na nas znakomici przewodnicy, którzy raczą nas na trasie przejazdu różnymi duńsko-bornholskimi ciekawostkami i prowadzą po najciekawszych obiektach w poszczególnych miejscach. Wykupując pakiet rejs+wycieczka mamy do wyboru różne trasy. Tak więc jak już raz byliście na wyspie i chcecie wrócić to można wybrać zwiedzanie miejsc jeszcze nie znanych.
Pierwsze to wytwórnia tradycyjnych cukierów Svaneke Bolcher na ryneczku. Ktoś może powiedzieć: Eeeeeee…. tam! Zwykłe landrynki! No więc już odpowiadam – niezwykłe! Kto pamięta nasze niszczące zęby słodkie kamienie to się zdziwi jak aksamitny mają smak i jak cudownie się rozpuszczają. Smaki? Wszelakie chociaż ja mam na swoje potrzeby podział na te lukrecja/salmiak i cała reszta. Pierwsze charakteryzują się czarnymi paskami lub przekrojem i mają smak zdechłego śledzia w daleko posuniętym rozkładzie, którego wcześniej ktoś jeszcze uwędził (Ania je uwielbia – blee!). Cała reszta wg. mnie nadaje się znakomicie do jedzenia i mamy tam np. takie smaki jak…. rabarbarowy – MNIAM! Jak będziecie mieć szczęście to zobaczycie jak powstają te pyszne i czarne cukierki bo od turystów salę produkcji dzieli tylko szyba.
Schodząc z rynku w dół do portu ul. Branderiganget na skrzyżowaniu z Glastorvet jest mały wrośnięty wręcz w ziemię domek z szyldem Pernille Bulow. To huta szkła artystycznego. Kiedy jest otwarta wejdżcie śmiało zobaczycie mistrzów szklarskich w akcji i na ekspozycji fantastyczne przykłady co też można ze szkła wyczarować. Ceny od kilkunastu tysięcy po całkiem znośne za małe cudeńka mogące być wspaniałą pamiątką z wycieczki.
W Svaneke widzimy też coś co jest jednym z symboli wyspy – wędzarnię! Charakterystyczny budynek z rzędem wielkich kominów godnych huty żelaza to kultowe miejsce miasteczka. Po zwiedzeniu warto posilić się bornholmerem czyli śledziem wędzonym (może być cieplutki) z masełkiem, żółtkiem i ciemnym chlebem posypany grubą solą morską. Oczywiście w wędzarni jest również mnóstwo innych rybich przysmaków.
Ze Svaneke ruszamy dalej wzdłuż wybrzeża w kierunku Gudhjem. Ci, którzy nie kojarzyli wcześniej krajobrazów Bornholmu są zaskoczeni jak urozmaicone jest ukształtowanie terenu. Dużo głazów, grzęd skalnych wchodzących w morze, skalne wąwozy i kamienne murki no i zieleń i kwitnące kwiaty. Widok budzący zazdrość m.in. brakiem szpecących reklam na poboczach i brakiem niszczących krajobraz energetyków i telefonistów. Przed Gudhjem niski przemysłowy budynek to Baltic Sea Glass – kolejna huta i centrum szkła artystycznego. Samo Gudhjem oglądamy z góry. Większe od Svaneke, ale bardzo podobne w charakterze. Mieszka tu bardzo duzo artystów. Stąd można popłynąć na Christianso – dawna twierdza i archipelag z dwiema zamieszkanymi wyspami.
Droga się wznosi… Mijamy kolejne miejscowości. Czas na premię górską i podjazd pod ruiny zamku Hammershus. Po drodze widzimy pionowe urwisko opadające do jeziora Opalsoen – ta skalna ściana powstała na skutek przez wieki działającego kamieniołomu. Jeżeli chciałby ktoś poznać historię wydobywania bornholmskiego granitu (słynnego na świecie) to w niedalekim Moselokken jest kolejny kamieniołom ale również ciekawe muzeum.
Wreszcie widać charakterystyczne, przysadziste ruiny. To zamek Hammershus z XIII wieku kiedy to prawdopodobnie arcybiskup z Lund wybudował go by rywalizować z królem. Zamek przeżywał bużliwą historię Danii i Szwecji przechodząc z rąk do rąk ale jak to z zamkami było kiedy artyleria się unowocześniła stracił na znaczeniu. Stał się cennym źródłem materiałów budowlanych stąd to właśnie rozbiórka, a nie ataki wojsk doprowadziły go do stanu ruiny. Pewnie pozostałyby po nim nikłe ślady gryby nie to, że już w roku 1822 zyskał status zabytku. Podobno tradycją jest zjedzenie w kawiarni przy parkingu typowych bornholmskich lodów Krolle Bolle, które mają tu być najlepsze na wyspie (świderki z automatu z posypką). Chłopcom coś nie pasowało w nich więc oddali nam i zażyczyli sobie twistery. Samo zwiedzanie jest proste i ogranicza się do obejścia rozległych ruin i podziwiania widoków z różnych miejsc. Do morza opada klif wysokości kilkudziesięciu metrów. Sam zamek był broniony fosami. Po półtorej godzinie ruszamy dalej. Czas na zdobywanie… …zamku Hammershus!
Autokar kieruje się ku Nexo. Jeszcze się napatrzmy na zachwycającą architekturę miasteczek
Wracamy do Nexo i mamy jeszcze półtorej godziny czasu na zwiedzanie lub… Można kupić pamiątki, bornholmskie smakołyki. Można też się po prostu pobawić. Nexo – koło muzeum… …wchodzimy na minę!
Wsiadamy na prom i wracamy pełni wrażeń do Darłówka posilając się pysznym obiadem. Czekamy na otwarcie trapu… …już!
|
::. zobacz stronę: NASTĘPNA (Darłowo, Darłówko, Dąbki,…) .:: |
Nasza mapa – polecamy! |
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof. |
(c) Portal Małego Podróżnika