Uwaga! Strona jeszcze przed konwersją na nowy serwer!
menu: ŚWIAT
Wyprawy Małego Podróżnika: TURCJA - jesień 2012
Dzień 6 - Transfer z Kas do Pamukkale
Zaraz po śniadaniu z zasypiającymi chłopcami dreptamy na dworzec autobusowy. Daleko nie jest... ale łatwo też nie... Słoneczko daje już do pieca! Za 5 minut mamy dolmusza do Fethye. To nasz dworzec przesiadkowy. Mieliśmy pomysł aby wysiąść na takim skrzyżowaniu i oszczędzić sobie zjazdu z przełęczy do Fethye ale... logistyka działa i chroni nas przed dziwnymi pomysłami.
Na dworcu w F. mamy zdecydowanie większe szanse. Oczywiście kierowcy rzucają się na dworcu na nas i od razu pokazują właściwego dolmusza z napisem Denizli, Pamukkale. Trochę jesteśmy niezadowoleni bo chcą by zapłacić z 10TL za dzieci ale za to dają nam miejsca dla nich i nie trzeba ich brać na kolana jak się tłok zrobi. Trasa na 4.5 godziny więc nie ma co się targować.
No i okazało się, że nasze pomysły o dalszych trasach dolmuszy są jak na razie nie trafione. Zamiast ciorać się główną drogą wracając do naszego skrzyżowania dolmusz wcześniej skręcił i wbił się prosto w góry. Łał! Ale droga! Piękne krajobrazy. Jakie trekingi można by zrobić. Osiągamy chyba prawie 2000 mnpm. Serpentyna za serpentyną.
Na koniec dojazd do Denizli przez równinę otoczoną górami - takie rolnicze zagłębie tego regionu. W Denizli słusznie wykombinowaliśmy, że pewnie czeka nas kolejna przesiadka bo po co dolmusz z długiej trasy miałby się ciorać do P. Ale przesiadka była błyskawiczna i nawet toreb nie musieliśmy nosić tylko wrzutka do mniejszego busa i jazda... Uuuu... tu mamy obraz i podobieństwo ruchu w Stambule ale oczywiście w mikro skali. Korek, korek, korek,... Ale z dwóch pasów robią się cztery i powoli cioramy się od przystanku do przystanku by wreszcie skręcić na Pamukkale i opuścić centrum Denizli.
Wreszcie pada jakaś informacja z krótkofalówki (pewnie, że nikt na przystankach już nie czeka) i dajemy gazu. Kilka minut i Pamukkale, którego trudno nie zauważyć dzięki bieli Bawełnianego Zamku.
Zakwaterowanie błyskawiczne w skromnym hoteliku ale mającym 9.5 na 10 ocenę za położenie. Dwieście metrów do wejścia na teren Bawełnianego Zamku! Bajka! Kiedy idziemy do wejścia za naszymi plecami walą pioruny tak ze 3-4 km. Dramatyczne chmury i wiatr się wzmaga. Jak z horroru. Ale cudownie!
Idziemy w górę głównym szlakiem. Chłopcy zachwyceni wszędzie płynącą wodą. A im wyżej tym cieplejsza. Wreszcie duży basen ich zachwyca prawie na końcu szlaku. Taplają się i jest cudownie. Mu tylko czujnie patrzymy gdzie walą pioruny i czy burza nagle na nas nie skręci. Szczęśliwie burzowe chmury i pioruny i ulewa stanowią tylko tło dla Bawełnianego Zamku.
Wreszcie wiatr daje do wiwatu i robi się mniej ciekawie więc Ania i chłopakami schodzi, a ja robię za łowcę piorunów. Na koniec w Bawełnianym Zamku jestem sam z dwoma psami. Wszystko podświetlone reflektorami i pustka bo burza wygnała skutecznie turystów. Cudowny czas w magicznym miejscu...
ZDJĘCIA:
Za nami zostaje nadmorskie Kas.
Ostatnia marina jaką widzimy na dzisiejszej trasie.
Czas na lekcje.
Widzimy kilka miast poza turystycznymi szlakami.
Przebijamy się przez góry.
Śnieg? Nie! Trawertyn!
Im wyżej tym woda cieplejsza.
...
...
Mamo! Mamo! Czy już?
Już!
No to jak już to....
...do wody. Cieplusia!
Polewanie brata.
Ciemno, trzeba wracać się wysuszyć...
...
A tata foci nocą w Bawełnianym Zamku.
Nocne Pammukkale w zupełnie innym wymiarze.
Strażnik trawertynu.
Jasne jeszcze niebo ale tylko przez ułamek sekundy jak uderza piorun.
O właśnie tak!
Dobranoc!
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.