Strona GŁÓWNA
menu ŚWIAT


Wyprawy Małego Podróżnika: EGIPT. Czas na piramidy!



Hurghada - 5 I 2013

Kolejny dzień "hotelowy"... Fotografujemy sąsiadów czyli Titanic Beach Hotel. Hotel ma ciekawe rozwiązania bo łączy ze sobą rodzinny wypoczynek z tymi, dla których dziecko to zło wcielone. Czyli są oazy, gdzie dzieci mogą przychodzić np. z rodzicami na posiłki ale kilka miejsc poza wyznaczonymi da dzieci godzinami jest dostępna tylko dla dorosłych. Bardzo mi się podobają pokoje z zejściem bezpośrednio do basenu. Można zamiast nudnego chodzenia popłynąć na drinka do baru wodnego i wrócić (ciekawe do ilu drinków sztuka się uda) również płynąc do pokoju! Bajka!

Robiliśy zdjęcia na zewnątrz i w pokojach i trzeba przyznać rewelacja! Wszystko czyste, sprawne i OK, żarówki świecą TV działają! Obowiązkiem odpoczywającego jest: być zadowolonym... No i zdradzimy tajemnicę, że Polacy już nie są na czołówce listy klietów trudnych czyli pijących ponad miarę i się awanturujących. To miejsce przejęli Rosjanie a na drugim miejscu... Niemcy! Leją się z Rosjanami za Stalingrad.

No i jeszcze nie byłbym sobą gdybym nie wsadził szpili pewnym młodym ludziom twierdzącym, że pobyt w all inclusive to dyshonor dla podróżnika. To ich głupota powodowana młodością. Otóż wszystko jest dla ludzi trzeba tylko wyważać proporcje. Jak byłem studentem to też taki hotel wydawał mi się niesłychaną arogancją i jak tak w ogóle można?! A jednak można np. jak jedziemy rodzinnie i ścioramy się solidnie w interiorze to niby dlaczego nie zregenerować się, a szczególnie dzieci w wyższym standardzie?! Jak mogę, to nie muszę cały czas walczyć o przetrwanie za 2 dolary dziennie.

Dla nas oczywiście takie all inlusive jako jedyny powód wyjazdu jest nieznośne, ale jako ta wisienka na torcie wyprawy to coś znakomitego. Najlepiej łączyć to z nurkowaniem jeżeli trzymamy się realiów Egiptu... My mamy radość nurkowania, a dzieci radość bycia w takim mini dziecięcym raju - baseny, lody, słodycze, gry, zabawy,...

Dziś po południu zwolnilismy pokój bo teraz robimy inerludę od hoteli z basenem i jedziemy do Kairu. Zaprzyjaźniona taksówka (kontakty będą w raporcie) zabiera nas do GoBus'a. To linia autobusowa, która zawiezie nas do Kairu. Po pierwszej w nocy jesteśmy na dworcu. Chłopcy śpią, nikogo nie ma, więc rozkładają się na ławkach i.... czekamy...

Przed drugą rano robi się ruch i po chwili pojawia się energiczny przedstawiciel linii autobusowej odpowiedzialny za dany kurs. Pokazuje autobus, wszystko wyjaśnia, jest super. Miejsca numerowane, pełen porządek.

Zimno upiornie. Niewyspanie, zmęczenie, czy rzeczywiście zimno? Pewnie wszystko razem. Zajmujemy miejsca przenosząc śpiących chłopców. Opatuleni, oddaję Stasiowi swoją czapkę, a na podwinięte spornie naciągam bandankę i wtulam go w siebie. Ania otula pareo Michałka. Linia dba o klientów i jak się kobieta z dzieckiem spóźnili to nie odjeżdża. Wszyscy są kilka razy liczeni. Wreszcie są spóźnialscy i jedziemy!

Pędzimy przez noc. Wiatr wyje w szczelinach autobusu i na owiewkach. Ech... gdzie te tureckie codowne long distance voyagery... Tu ma działać silnik, klakson, hamulce, klakson, długie światła, klakson,... Jakieś tam braki uszczelek nieważne... Ania zrobiła z siebie mumię owijając się wszystkim co miała. Ja mam ciepłego Stasia i softshel'a...

Budzę się przed Suezem. Jedziemy nad morzem. Wschodzi słońce. Lśnią kadłuby statków. Trzymam Stasia więc nawet nie wyciągam aparatu, zresztą to ładnie wygląda jak się patrzy, ale na zdjęciu rozpaczliwie. Cały czas pustynia. To nieważne, że morze o 15 metrów. Ani źdźbła trawy... kamienie i piach... i droga...

Kierowca rozwija jak na ten autobus kosmiczną prędkość ponad 100 km/h. Wreszcie droga z Suezu do Kairu... Jeszcze z 60 km... jeszcze 40... chłopcy śpią - jest dobrze chociaż w autobusie upiornie zimno...

Wreszcie nie da się ukryć ale to Kair. Nie wiadomo ile tu ludzi mieszka. 20 milionów, 25 milionów,... nie ma jak policzyć... Naszą uwagę zwraca zespół cmentarzy katolickich, po lewej wyrasta meczet i cmentarze muzułmańskie. Pomiędzy setki bloków w budowie. Jedna wielka budowa przypominająca nasze autostrady - nieukończone... To chyba efekt praktyk ministra Grabarczyka! Tak! Nasz minister był tu na praktykach!!!

Korek jeden, drugi, trzeci,... Korek monstrualny pod estakadami. Po drugiej stronie kilku pasm widzimy dworzec GoBus, ale nasz autobus wyrzuca nas z 300 metrów po drugiej stronie. Te 300 metrów to rzeka samochodów wyjąca klaksonami. Chłopcy nie wiedzą o co chodzi i się irytuję co za hałas. Nie słychać własnych myśli i telefonu do Ahmeda, który usiłuje nas znaleźć... na piechotę...

Porzucił taksówkę i szuka nas na piechotę. Polecamy wam świetną metodę na komunikację po arabsku. Dzwonisz do kierowcy, idziesz do najbliższego policjanta lub sklepikarza, który rozumie po angielsku cokolwiek i dajesz mu telefon. On po arabsku tłumaczy Ahmedowi gdzie my jesteśmy i Ahmed się trochę przybliża. Jak traci orientację i nas nie widzi to dzwoni i zabawa od początku... Już po pół godzinie na jednym skrzyżowaniu się odnajdujemy. Teraz zdajcie sobie sprawę ze skali problemu! Jesteśmy jedynymi białymi i bardzo charakterystycznymi, a w morzu samochodów i 5 pasmach w każdą stronę i rondzie nie jesteśmy w stanie się odnaleźć.

No ale wreszcie jest! Idziemy przedzierając się przez morze aut do porzuconej taksówki, którą okazuje się...

No ale zapomniałem, że to dzień kolejny... Zapraszam do czytania relacji z dnia kolejnego!


ZDJĘCIA!


Dziś fotografujemy....


....Titanic Beach Hotel.


...


Jak takie kwiaty na 1 planie to... zdjęcie Ani...


Ach te wspaniałe kanały prowadzące do baru na wodzie... dla wodniaków?...


Kilometrowe molo...


A my w Szarmie płaciliśmy w Aquaparku jak za zboże,
a tu to element wyposażenia hotelu...


...i zieleń, dużo zieleni i kwiatów!


To nie jest popisowe ścielenie łóżka to normalka!


Bardzo mi się tu podoba!


...


Jeden z zakamarków hotelu oddany na okazyjny bazar z dywanami.


Widok z lobby.


Renifery w Egipcie! Ciepło im!


Wracamy na naszą plażę. Baza tych co na desce grubo ciosanej...


Patrząc na drugi brzeg można przejść zatokę w wodzie po kolana!


Trening kung-fu...


Leżę sobie na leżaku i...


...obserwuję zmierzch...


Dworzec GoBus - 1.55 w nocy... ruszamy za 10 min do Kairu!

Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.







5 I 2013



.:. FOTOBLOG menu .:.





Naszym partnerem na wyprawie jest TUI









Strona główna wyprawy