KUBA – dzień 15 (Cayo Coco)
KUBA. Muzeum Niespełnionych Marzeń
dzień 15
Cayo Coco i Ogrody Króla |
||
---|---|---|
Mając świetny nocleg ruszamy na podbój Cayo-Coco. Podbój to za duże słowo. Po obżarstwie na poprzedniej wyspie teraz chcemy wyhamować i poruszać się. Najpierw odwiedzamy centrum nurkowe i Hotel Tryp. Widać, że standard w porównaniu z Cayo Santa Maria jest większy. Wszystkó ładniejsze i jeszcze bardziej zadbane. No tak, ale tu naprawdę liczy się gość dla którego nie jest ważne czy płaci 50 – 80 CUC więcej za pokój ale ważne jest by mieć luksus i święty spokój. Ot co!
Umawiamy się na nurkowanie jutro o 9.00. Zobaczymy jaka będzie sytuacja. Pierwsze nurkowanie zrobię jutro ja, a jak wszystko bedzie OK to drugie Ania. Później chcemy zobaczyć jak wyglądają inne resorty ale odechciewa nam się bo przy drodze są tylko bramy i trzeba byłoby wjeżdżać do każdego – o nie… to już przerabialiśmy na Cayo Santa Maria. Może jutro to zrobimy ale dziś chcemy pojechać na Playa Pilar. Plażę najdalej na zachód Cayo Coco wysuniętą i podobno przepiękną i z najwyższymi wydmami. Prawie cała Cayo-Coco to w sumie teren chroniony więc spodziewamy się jakiś ciekawych krajobrazów ale gdzie tam… Z grobli nic nie widać. Same namorzyny. Są może ze dwa, trzy miejsca gdzie są przepusty, woda i szerszy widok. Wreszcie parking na Playa Pilar. Długi drewniany pomost między piaszczystymi górami porośniętymi karłowatymi palemkami doprowadza nas do mocno rozczłonkowanej restauracyjki z wieżą widokową i wieloma pomostami. Wychodzimy najkrótszym na plażę. Jest pięknie! Nie chce nam się siedzieć pod parasolami na leżakach, a raptem ze 100m dalej wypatrzyłem pionowy obryw na którym ktoś położył dwie gałęzie i jakiś kawał drewna, który w wersji oficjalnej jest drzwiami z pirackiego wraku. Oznacza to ni mniej ni więcej trochę cienia. Ale co tam cień! Woda i plaża! Genialna! Szeroka i tak fantastycznie ukształtowana, że na 100m w morze wychodzi jęzor piachu z wodą tak ze 30 cm głębokości. I co ciekawe: małe falki, takie miniaturki grzywaczy atakują go z dwóch stron po skosie tworząc ciekawe wzory raczej rzadko spotykane na morzu. Cudowne miejsce dla dzieci. Chłopcy zakładają tu piracką bazę pod flagą dzielnego Kapitana Sharky’iego. Pluskamy się długo i miło. Kiedy głód ścisnął brzuszki małych piratów idziemy do restauracyjki na kurczaczka z ryżem. O dziwo jest tanio! Posileni zmieniamy miejsce pirackiego obozu idąc na sam, zachodni koniec plaży gdzie mamy skałki, miejsce do snorklowania i oczywiście nadal cudowny biały piasek. (piasek tu jest biały, jak ktoś we wspomnieniach z Kuby pisze o złocistym to znaczy, że pił za dużo rumu i pomieszało mu się z Ustką). Zakładamy maski, płetwy i do wody. Wreszcie na dnie coś widać. Są pojedyńcze korale, sporo rybek, ale też i śmieci na dnie. Od biedy da się wytrzymać. No i są rozgwiazdy te duże czerwone znane ze zdjęć reklamowych Coco. Problem tylko jest w tym, że żyją na głębokości ok. 5 m, a nie 30 cm jak na zdjęciach… Woda nie zachwyca bo fale tłukąc o piaszczyste dno niosą sporo zawiesiny. Siedzimy do zachodu słońca. Kiedy wracamy do samochodu restauracja jest już zamknięta. Nasz samochodód jest ostatni na parkingu. Ależ był to wspaniały aktywnie leniwy dzień. O ileż ciekawszy niż te dni all-inclisive. Niespiesznie wracamy do hotelu. Dobranoc… |
||
Hotel Tryp – pięknie ale… …dobrze, że tu nie mieszkamy… My tylko do bazy nurkowej…
|
||
.:. DZIEŃ 14 .:. MENU WYPRAWY .:. DZIEŃ 16 .:. |
||
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; |