TURCJA, Dzień Dziecka w Istanbule – dzień 2 cz. 2
TURCJA, Dzień Dziecka w Istanbule
DZIEŃ 2 część 2
Dobijcie nas! – CZĘŚĆ 2 |
||
---|---|---|
Dziś szalony dzień – jak przeżyjemy to będzie tylko z górki! Dlaczego? No bo dziś mamy zamiar odwiedzić istanbulskie NAJ-e!. Meczet Sulejmana, Błękitny i Hagia Sophia już tylko te trzy obiekty wystarczą by leżeć na jakimś skwerku po ich zwiedzeniu i prosić: Niech mnie ktoś dobije!
Park Sułtana Ahmeta Park ten to obszar między Błękitnym Meczetem, a Hagia Sophia z piękną fontanną z mozaikami pośrodku. A jako Sultanahmet Area funkcjonuje obszar zaczynający się budynkami uczelni na końcu Hipodromu przez jego teren i sąsiadujący Meczet Błękitny przez park i Hagia Sophia aż po pierwszy dziedziniec Topkapi Palace. Sam park to oaza zieleni i orgia barw kwiatów + szum wody fontanny pozwalają na chwilę oddechu przed kolejnymi atrakcjami. |
||
Zbliżamy się do fontanny… Ania polała wodą mozaiki…
Hagia Sophia Ło Matko Boska co z patrzysz z mozaiki na rzekę ludzi przewijających się przez to miejsce… Muszę poszukać statystyk zwiedzania.. OK! Mam! W roku 2012 miejsce to odwiedziło… 3,345,347 turystów! W roku 2013: 3,326,591 a na sam maj przypadło ponad 422 tysiące zwiedzających. Niestety przekłada się to na kolejki do wejścia. Wewnątrz dzięki ogromowi założenia i temu, że można wszędzie chodzić (nie jest to czynny kościół czy meczet) tych tłumów się nie czuje ale niestety względy bezpieczeństwa i prześwietlanie bagażu jak na lotnisku wydłużyły kolejki i czas oczekiwania na wejście w weekend sięgał prawie 2 godzin! No ale jak już się wewnątrz znajdziemy… To idziemy zwiedzać – tzn. Ania idzie, a ja udaję się do szefa ochrony po identyfikator abym mógł fotografować. Wiele sobie nie obiecuję, ale statyw i doświetlenie LEDami detali muszę mieć. Ufff… już po 20 minutach mam na szyi drogocenny identyfikator. Oczywiście staję się obiektem nienawiści dla zwiedzających no bo jak to?! On może, a my nie?! No przy takim ruchu turystycznym wszelkie zakazy fotografowania są jak najbardziej słuszne. Dlaczego? Po pierwsze z ręki w ciemnym wnętrzu amator nie zrobi dobrego zdjęcia. Szkoda migawki. Po drugie flesz i błyskanie… Niestety 99% zwiedzających z aparatami nie umie przeczytać instrukcji aparatu ze zrozumieniem przynajmniej rozdział z punktem: „jak włączać/wyłączać lampę błyskową”. Fotografują na zielonym programie (pełen automat), który flesz uruchamia jak potrzebuje i już. Efekt? Najczęściej słyszane słowo w zabytkach: NO FLASH! Ponad trzy miliony zwiedzających i niech każdy tylko raz błyśnie to nie ma takiej farby, która by nie spłowiała. Nic więc dziwnego, że są zakazy natomiast niektórym należałoby aparaty rekwirować przy wejściu. Zresztą ci nieszczęśni błyskacze to utrapienie dla fotografów takich jak ja bo niestety ale psują zdjęcia. Trzeba zrobić z 10 do 20 zdjęć by mieć jedno nie zniszczone przez mister No Flash! No ale dość wyżalania się, trzeba ruszać do wnętrza, ale jeszcze zatrzymajmy się na zewnątrz i popatrzmy chwilę. Co widzimy? Dramat. Przysadzisty zlepek murków, przybudówek, ani to ładne ani ma jakiś styl. No ale nic dziwnego kiedy popatrzy się na historię. 1500 lat! Bizancjum i czasy Ottomańskie i cały czas jako najważniejsza budowla. Więcej! To najważniejsza budowla pierwszego tysiąclecia naszej ery! Kościół, meczet wreszcie muzeum. Fundowana przez Justyniana I Wielkiego w obecnej w miarę formie powstawała między 532, a 537 rokiem ale pierwszy kościół w tym miejscu to połowa IV wieku! Los obchodził się z kościołem mało łaskawie. Wiele pożarów, trzęsienia ziemi zawalające kopułę itd… itp… ale, że był to kościół najważniejszy bo szybko był odbudowywany, ale też przybywało dobudówek i HS zaczęła wyglądać jak matrona w falbaniastej sukni, która przysiadła na niskim zydelku. Kres chrześcijańskiej historii położyło zdobycie Konstantynopola w roku 1453. Wtedy też 28 maja odbyło się ostatnie nabożeństwo bardzo ekumeniczne bo łączące wszystkie chrześcijańskie nurty religijne obecne w mieście. Zgodnie modlili się i prawosławni i poddani Rzymu. Nie pomogło… Po zdobyciu Konstantynopola kościół został natychmiast zmieniony w meczet. Ponieważ w świątyni muzułmańskiej nie mogło być żadnych wizerunków ludzkich trzeba było je usunąć. Szczęśliwie zamiast skuwania dziś bezcennych mozaik po prostu je zatynkowano. Znany już z dzisiejszych opisów architekt Sinan dobudował minarety i to co w kompleksie było potrzebne. Po 916 latach chrześcijaństwa zaczęła się 481 letnia służba Muzułmanom. Co ciekawe Mustafa Kemal Atatürk w 1934 roku po odzyskaniu przez Turcję niepodległości i rozdzieleniu państwa od religii postanowił, że obiekt ten zostanie muzeum ponieważ jak żaden inny potrafi pokazać historię Istanbulu i Turcji w swoich murach. Wnętrze nie rzuca na kolana. Ciemne i w połowie zastawione rusztowaniem, które tylko zmienia swoje miejsce kiedy popatrzy się na zdjęcia z wielu lat. Jest olbrzymie bo budynek ma ponad 20 metrów więcej niż dotychczas zwiedzane meczety. Sama kopuła to 32 metry średnicy, ale niestety przez rusztowanie do doświadczymy tego ogromu. W Hagia Sophia nie kontempluje się całości wnętrza tu szuka się detali, smaczków, ukrytych często inskrypcji i wędruje od mozaiki do mozaiki. I tak też było w naszym przypadku. Ja wędrowałem samodzielnie co jakiś czas spotykaliśmy się, wymienialiśmy uwagi i wędrowali dalej razem lub w podgrupach tj. Ania z chłopcami Hal’em i ja ze statywem… Spędziliśmy we wnętrzu coś ze trzy, cztery godziny i tak naprawdę było to jak liźnięcie loda przez szybę. Jak zwykle współczuję tylko uczestnikom wycieczek zorganizowanych przepędzanych biegiem przez wnętrze.
Ul. Divan Ważna ulica i ciąglę nią idziemy lub przekraczamy. Można nią pod Hagia Sophię dojść od Grand Bazaaru czyli jest łącznikiem, który zakręcając przy Hagia Sophia zmienia się w ulicę Alemdar i doprowadza niedaleko Muz. Archeologicznego. No i tą ulicą jeżdżą szybkie tramwaje – znakomity sposób na dojechanie do najważniejszych zabytków.
Grand Bazaar Kolejna legenda Istanbulu i Turcji! Nie ma takiej możliwości by tu nie trafić będąc w Istanbule. 30 hektarów i ponad 3000 sklepów pogrupowanych tematycznie na ulicach lub kwartałach. Bazar ma korzenie bizantyjskie – stanowił głowne miejsce handlu. Oczywiście nie wyglądał tak jak teraz. To ukrycie tysięcy sklepów pod wspólnym dachem to zasługa sułtana Mehmeda II. Z czasem ta pierwsza budowla wchłonęła więcej okolicznych terenów i powstał jeden z największych i najstarszych bazarów na świecie. Czy można się zgubić? I tak i nie. Po kilku skrętach nie wiadomo gdzie się jest ale mając plan i patrząc co sprzedaje się w sklepach dość łatwo nawet bez patrzenia na drogowskazy można znaleźć drogę. Jest kilka miejsc którymi trzeba przejść. Przede wszystkim odwiedzić najważniejsze działy na jakie dzielą się sklepy. Uliczkę złotników i jubilerów, dział z dywanami i niedaleko z odzieżą, sklepy z ceramiką,… Warto również zwrócić uwagę na roznosicieli herbaty i ajranu. Szczególnie ajran będzie pyszny bo nie z platikowej supermarketowej wypraski smakujący jak produkty Danona ale z prawdziwego automatu utrzymującego niską temperaturę i świerzość. Są miejsca takie jak palarnia sziszy gdzie widać zdecydowany podział na miejsca dla miejscowych stałych od lat klientów, turecką młodzież na nowo odkrywającą uroki tradycji swojego kraju i turystów. Najciekawsze tam były regały z rozpalonymi węglami by obsłużyć kilkaset szisz jednocześnie – gorąco jak w kuźni i podobna atmosfera palącego się węgla i gorącego metalu.
Magiczne chwile o zmierzchu i hipodrom Na koniec wracamy na cały teren zwany Sultanahmet Area i fotografujemy pięknie podświetlony Błękitny Meczet, Hagia Sophię i na koniec powłócząc nogami snujemy się trochę przez Hipodrom do czekającego na nas samochodu. Ło Mamo! Ale nogi bolą! Ale warto było! No może jeszcze słowo o Hipodromie – tu wracamy do czasów Bizancjum. Hagia Sophia to boskie centrum KOnstantynopola, ale jak już otrzepiemy się ze świętości to wypada mieć jakieś rozrywki dla ciała. To Hipodrom był takim centrum cywilnym miasta. Wybudowany z inicjatywy Septymiusza Severa w 203 roku i doprowadzony do maksymalnej świetności przez Konstantyna Wielkiego. 480 metrów długości i 117 metrów szerokości, od 30 000 do 100 000 miejsc – ogromny obiekt. Czego dziś nie zobaczymy? Miejsc dla publiczności. Zostały rozebrane chociaż część była jeszcze widoczna w XV wieku. Hipodrom służył głównie do wyścigów rydwanów w dwóch kategoriach – dwukonnych i ciągniętych przez czwórkę koni. Nagrodą dla zwycięzcy był wieniec laurowy i złoto od imperatora. Wielu powożących zginęło ponieważ lejce mieli przywiązane do nadgarstków i w razie wypadku byli ciągnięci przez rozszalałe konie. W czasach późniejszych były tu parady i miejsce do treningu koni sułtanów, ale po wybudowaniu Błękitnego meczetu teren uporządkowano. W czasach późniejszych były tu parady i miejsce do treningu koni sułtanów, ale po wybudowaniu Błękitnego meczetu teren uporządkowano. Po hipodromie została bieżnia i obiekty stojące na środku. Trzy są niezwykle ważne. Zacznijmy od najstarszego – Obelisk Egipski zwany też Teodozjusza to najstarszy zabytek w Istanbule. Obelisk przywieziono z Karnaku ze świątyni Amona w 390 roku! Powstał prawdopodobnie w XV wieku przed naszą erą. Warto dokładnie obejrzeć cokół ponieważ są na nim wyrzeźbione sceny z hipodromu m.in. wyścigi rydwanów. Drugi obiekt to obelisk Konstantyna (ale VII a nie I). Teraz wygląda tak sobie ale niegdyś był zdobiony płytami z brązu, na których przedstawiono sceny batalistyczne. Niestety IV krucjata zniszczyła je kiedy przetopiono je na broń. Trzeci obiekt to Kolumna Wężowa – z 475 roku poprzedniej ery. Kolumnę przywiózł Konstantyn Wielki w 324 roku, a pochodzi ona ze Świątyni Apollina w Delfach. Trzy węże splotły się na wysokość ponad 6 metrów gdzie ich ciała oddzielały się wieńcząc kolumnę trzema wielkimi głowami podtrzymującymi wielką czarę o średnicy ok. 2 metrów. Sama czara, złota lub raczej pozłacana zaginęła jeszcze w Grecji, a sama kolumna została uszkodzona w XVII wieku. Aby zobaczyć taki łeb węża trzeba odwiedzić Muzeum Archeologiczne. No i jeszcze gwoli ścisłości warto wspomnieć o Fontannie Niemieckiej fundowanej przez cesarza Wilhelma. Co ciekawe cesarz ufundował nie tylko samą budowlę ale również system doprowadzenia wody… I tak doszliśmy do samochodu stojącego na końcu hipodromu i zakończyliśmy chyba najbardziej szalony dzień w Istanbule – później będzie już tylko łatwiej!
|
||
.:. poprzedni dzień .:. strona główna .:. DZIEŃ NASTĘPNY .:. |
||
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania; inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś. |
(c) Portal Małego Podróżnika