Wyprawy

Smoki i Smoczki – AZJA 2007 – FOTOBLOG cz. 4

Smoki i Smoczki

Smoki i smoczki – Birma, Tajlandia, Kambodża – AZJA 2007
13.02.2007 – 08.04.2007
Tajlandia po raz kolejny i powrót do domu
Z powrotem w Bangkoku!

Dziesiejszy dzien byl chyba jednym z najdluzszych w ostatnich 2 miesiacach. Pobudka o 6 rano. 6.30 dojazd na bus station i zaladunek do minibusa. 7.15 zaczynamy jazde do tajskiej granicy.

Droga bardzo dobra chociaz miejscami jeszcze w budowie. Byly miejsca gdzie jechalismy jak przez wielki kamieniolom. Ale to co juz zbudowano to rewelacja. Na trasie cztery promy, ale za rok moze tych atrakcji zabraknac bo powstaja mosty i co ciekawe przy ich budowie pracuja jak szaleni. Droga z rozmachem i zamiast szesciu godzin bedzie sie jechalo maksimum 3.
Na granicy odprawa bez problemu, przechodzimy ja na piechote i 20 metrow za szlabanem stoja kolejne busy juz tajlandzkie. Zawioza nas w godzine do Trat, gdzie kolejna przesiadka w busa, ktory zawiezie nas do Bangkoku, prawie pod hotel.
Jedziemy caly czas autostrada i jedyne co nabija nam czas dojazdu to korki w samym Bangkkoku. Godzina 21.30 – jestesmy w naszym hotelu Mery V. Ubrania przepocone i przyklejone do ciala wiec szybki prysznic zmiana odzienia i idziemy napisac post oraz zamowic cos do jedzenia i picia.
Chlopaki cala droge zniosly znakomicie. Przydaly sie cztery promy – super atrakcja, mozliwosc wybiegania ich, kupienia owocow i picia. Michalek dojechal tak zaspany, ze wnieslismy do pokoju i znieslismy zupelnie nieprzytomnego. A Stas…. poczul nocne zycie miasta i szaleje.

Ocho! Widzie reszte ekipki w knajpce naprzeciwko – chyba mamy jedzienie…. No to na razie tyle z goracego jak zwykle Bangkoku….

Pozdrawiam Krzysztof

Napisano: 05 Apr 2007
Ostatni dzien wyprawy…. ;-(((
No niestety stalo sie – wyprawa sie konczy….

Dwa dni w BKK jako lazy days – teoretycznie nic nie robimy i nic nas nie goni…. Robimy zdjecia pod haslem „LUDZIE KHAO SAN”… plyniemy do Wat Arun… szukamy jakis ciekawostek na straganach…. itd… itp…

Oczywiscie rano sie pakujemy zastanawiajac sie jak to wszystko w co obroslismy przez dwa miesiace spakowac w miare sensownie….

No dobrze – troche zdjec z dzisiaj…

Pozdrawiam – Krzysztof


A juz myslalem, ze to autentyki maja w restauracji!
Tak mi po Angkorze zostalo….


Znowu mnie komus podrzucili….


…i jeszcze wlosy mi chca zmienic – ech… rodzice….




Ta znajomosc zaowocowala samochodzikiem jaki mam na pamiatke z BKK 🙂


Mloda para chce miec takie dzieci jak Stas i Michas – zyczylismy im tego!


Pozdrawial nas Krol Khao San!



A wieczorem Michalek mogl przetestowac jego piekna riksze.


Na nasze pozegnanie zorganizowano parade….



…ze wspaniala orkiestra! 😉


A Michalek jak to Michalek…. byl soba….


Ostatnia dziewczyna – jakie ona ma oczy!


Tata! Ostatnie piwo – daj chociaz pianki!


Ostatnie metry przed hotelem – tym razem Michas w chuscie.


Moze w samolocie bedzie kolacja, ale co kaszka w brzuszku to moje….

 

Napisano: 07 Apr 2007
W DOMU!!!

Wszystko co dobre sie konczy….

Po ok 14 godzinach od wylotu z Bangkoku dotarlismy do domu.
Polska przywitala na…. chlodno… doslownie i w przenosni.
Doslownie bo temperatura chyba cos kolo 6 stopni, a w przenosni
bo trzeba bylo sie wyklocac z policjantem o mozliwosc podjechania
prywatnym samochodem po hale przylotow aby nie nosic dzieci w tym zimnie.
Niestety jest to jedno z lotnisk gdzie glupota panuje i wszystko jest
zorganizowane pod sluzbe ochrony aby miala latwiej i rozne grupy interesow np. niektore hotele, a nie dla zwyklych podroznych.
Co ciekawe pod terminalem nie bylo dlugo zadnej taksowki, a te ktore podjezdzaly (Mercedesy pewnej korporacji) – nie zabieraly czekajacych pasazerow. A to Polska wlasnie!!!

No dobrze ale wracajac do ciekawszych tematow…

Ostatni dzien w Bangkoku postanowilismy spedzic tak, aby poruszac sie wylacznie tramwajami wodnymi po Chao Phraya – nie stoja w korkach. Poplynelismy do swiatyni Wat Arun bo zwiedzenie jej zostawilismy sobie na koniec. Po obejsciu calego kompleksu wrocilismy na brzeg i…. sie zdziwilismy… Od rana bylo milo chlodno – jakies 27 stopni – patrzymy a panorama w dal rzeki zamglona i cos sugeruje, ze chyba pada!
I faktycznie popadalo jak plynelismy, a chodniki w okolicy naszej przystani byly swierzo umyte 😉 Idziemy sie pakowac i na Khao San Road, ktora zyje glownie wieczorem, ale juz po poludniu zycie zaczyna tu kipiec i pojawiaja sie rozne ciekawe osobowosci.
Czasu niby mielismy sporo, ale minal tak szybko, ze z zalem wrocilismy do stosu naszych rzeczy. Taksowka zamowiona na 20.00 byla punktualnie i jedziemy na lotnisko. Nowe lotnisko w Bangkoku moze byc wzorem dla kazdego kto chcialby porzadnie zorganizowac odprawe podroznych majac na uwadze ich dobro i wygode. Jak zwykle zaskakuja nas tym, ze nawet nie zdazymy z dziecmi stanac w kolejce jak jestesmy przez pracownika lotniska zauwazeni i poproszeni do okienka dla dyplomatow gdzie odprawa trwa tyle ile przystawienie pieczatek na wizach. A przeciez nie musza tego robic…

No i dalej samolot, ktory staje sie naszym latajacym domem na ok 11 godzin. Chlopaki przelaczaja sie w tryb „samolot” czyli wiekszosc czasu przesypiaja. Michas tym razem nie zasnal przed startem bo fascynuja go kolorowe swiatla a tych na lotnisku nie brakuje, ale w minute po starcie oparl sie o mnie z zasnal slodko… W Wiedniu witamy slonce – dosc cieplo i przyjemnie. Krotka przesiadka akurat taka aby Michas sie wybiegal i mozna byloby skorzystac z toalety. No i do Warszawy. Godzinka lotu. Piloci tez chca miec troche wolnego w swieta bo przylatujemy 15 minut przed czasem.

W domu czeka na nas przygotowane przez rodzicow swiateczne sniadanie, tylko czegos tu brakuje na stole….. aaaaa!!! Nie ma RYZU! ;-))

Nizej jeszcze troche zdjec z ostatnich godzin w BKK i samolotu.

Pozdrawiam – Krzysztof


Pa! Pa! Bangkok – tramwaj wodny na Chao Phraya.


Wat Arun – buju buju na sloniu


Pa! Pa! Khao San – my tu jeszcze wrocimy!


Rzeczy spakowane – gdzie jest pokrowiec na Stasia? 😉


Na lotnisku (w Bangkoku)


Stas dostal nowa maskotke od Austrian Airlines


Michas jako wytrawny podroznik wlaczyl program „spanie”,
Stasia jeszcze trzeba pozabawiac, ale oczka sie juz kleja….


Do zobaczenia w KRAJU!

Napisano: 09 Apr 2007
ZYCZENIA WIELKANOCNE!!!
Wszystkim sledzacym nasze losy w tym blogu
i szczegolnie tym zyczliwym nam ludziom,
dzieki ktorym nasza wyprawa doszla do skutku
chcielismy zlozyc zyczeniaZDROWYCH I WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH ORAZ MOKREGO DYNGUSA !!!

Dziekujemy i pozdrawiamy
cala ekipka Azja 2007!!!

Napisano: 09 Apr 2007
Co dalej?
Blog bedzie zaktualizowany o zdjecia, ktore ze wzgledu na
wolne lacza internetowe nie znalazly sie w poszczegolnych postach.Pojawi sie „sciagawka” gdzie beda informacje co i kiedy zostalo
zaktualizowane. Blog po zakonczeniu aktualizacji bedzie
nadal dostepny.

Raport z naszej wyprawy pojawi sie w najblizszym tomie rocznika
raportow podrozniczych „Przez Swiat” – patrz: http://www.travelbit.pl/przez_swiat.htm

Pozdrawiam – Krzysztof

Napisano: 09 Apr 2007
Po powrocie…
Wprost wierzyc sie nie chce, ¿e jestesmy w domu juz dwa tygodnie!
Pierwsze dni po powrocie byly trudne – anwet nie tyle ze wzgledu na „jet lag” czyli zmiane czasu, ile trudna aklimatyzacje w nowej rzeczywistosci. Musielismy sie rzucic w wir pracy, a chlopcy nie bardzo mogli zrozumiec, dlaczego mama i tata nie sa ciagle z nimi… Do tego Stas postanowil uczcic powrot na ojczyzny lono nowym zabkiem, wiec kilka nocy bylo mniej przespanych.Wylatywalismy w przeddzien Songram – Tajskiego Nowego Roku. Trudno, nie da sie byc wszedzie i wszystkiego zobaczyc. Troche bylo nam zal, ze oto konczy sie nasza Wielka Przygoda, ale z drugiej strony cos musi sie skonczyc, by moglo sie zaczac cos nowego. Nim jeszcze rozpakowalismy plecaki zaczelismy sie zastanawiac nad nastepna podroza. Wietnam? Australia? A moze Tanzania albo Meksyk? Zobaczymy – poki co na honorowym miejscu stawiamy swinke skarbonke do ktrej bedziemy wrzucac (signum temporis) kwity z wplat na jakis fundusz. Bo jak uczy doswaidczenie tylko wlasne pieniadze daja gwarnacje na spelnienie marzen.

Ta wyprawa jeszcze dlugo bedzie do ans wracac. Nauczylismy sie bardzo wiele o sobie. Lepiej sie (mam nadzieje!) rozumiemy. I choc byly chwile, ze mielismy sie wszyscy nawzajem serdecznie dosc, to jednak chwil radosci i piekna bylo znacznie wiecej. Tego co rpzezylismy nikt nam nie odbierze. I o to tez w podrozach chodzi!

usciski

Anka – nieco zarobiona codziennoscia (tam bylo latwiej niz tu!)

Napisano: 22 Apr 2007

 Przejdź do: …:::… strona główna …:::… FOTOBLOG cz. 1 …:::… FOTOBLOG cz. 3 …:::…

(c) Mały Podróżnik – www.malypodroznik.pl – wszelkie prawa zastrzeżone

Share