POLSKAWędrówki po PL

Wędrówki po Polsce – Tabor Pamięci 2007

Tabor Pamięci

Do składników, wokół których Cyganie budują od niedawna własną tożsamość narodową należą m.in.: język, świadomość wspólnoty pochodzenia i historii, tradycja (romanipen) i  pamięć Zagłady. Ten ostatni komponent tożsamości zdaje się wysuwać ostatnio na plan pierwszy. Wobec trudności zdefiniowania innych komponentów (język jest bardzo zróżnicowany, a nawet przez znaczną część Cyganów zapomniany; tradycja jest również obrośnięta wątkami z innych kultur; pamięć historii i pochodzenia – na ogół jest nieznana poza nieodległą tradycją ustną) – pamięć Zagłady, która dotknęła Cyganów, jako zbiorowość identyfikowaną właśnie poprzez stwierdzenie, iż są Cyganami, jest dziś przez elity romskie kreowana na podstawowy składnik rodzącej się tożsamości narodowej.
Podjęta przez tarnowskie Muzeum Etnograficzne (oddział Muzeum Okręgowego w Tarnowie) i Kulturalno-Społeczne Stowarzyszenie Romów w Tarnowie inicjatywa organizowania rekonstruowanego taboru, na którego szlaku znajdują się miejsca upamiętnione męczeństwem współbraci Cyganów, do tych tradycji nawiązuje….

za: Adam Bartosz    „Cygański Tabor Pamięci” Czytaj więcej:http://www.muzeum.tarnow.pl


25.07.2007 – wyrwać się z domu i dojechać

Wyjazd i dojazd. Bez problemu ale dopiero o północy jesteśmy w leśniczówce w Wierzchosławicach. Tu będzie nasza baza na najbliższe dni (lesniczowka.com.pl).
Jest bardzo pięknie co aż zaskakuje wiedząc, że Tarnów jest 15 minut jazdy samochodem stąd. A tu wokół lasy, stawy z czystą wodą…, a my do pracy… 🙁

26.07.2007 – Tabor wyrusza na szlak

Zaczynamy od Tarnowa. W Muzeum Etnograficznym trochę nerwowe przygotowania do wyjazdu taboru. Nerwowe bo z końmi to nigdy nic nie wiadomo i przecież była 5 letnia przerwa w taborowym życiu. Tabor to nie jest zwykła inscenizacja dawnego życia cygańskiego, ale to Tabor Pamięci – ma upamiętniać tych, którzy zginęli podczas drugiej wojny światowej. Hitlerowcy z równą zaciekłością jak Żydów mordowali Cyganów. Tabor jest trudny emocjonalnie bo mieszają się łzy i powaga z radością, żartem i wesołym taborowym życiem.

Romowie to ludzie wolni, a wolni to szczęśliwi, a szczęśliwi to znaczy, że szczęście swoje manifestują tańcem i muzyką. I tak to płyną taborowe dni. Od modlitwy nad grobami zamordowanych przez stukot kopyt na szlaku między wsiami po śpiew i taniec na popasie. Romowie na co dzień są zamknięci przed innymi i tacy muszą być. Jak każdy naród bez własnej ziemi i granic muszą bardzo podkreślać swoją odrębność aby nie wtopić się w otoczenie i nie zniknąć asymilując się całkiem. Ale tu w taborze są wyjątkowo otwarci bo zależy im na łamaniu stereotypu „cygana” i docieraniu do świadomości ludzi z faktem, że są narodem Romów, co do wielu Polaków niestety jeszcze nie trafia. W okolicy Tarnowa, pomimo, że trasa Taboru Pamięci jest w części nowa i prowadzi np przez Bielczę, gdzie Tabor nigdy nie zajeżdżał ludzie są Romom przyjaźni.

Przed wojną żyło tu wielu Romów i widać to po reakcji ludzi od władz samorządowych i kościelnych poczynając po mieszkańców licznie przybywających na taborisko i bawiących się wspólnie przy ognisku, ale też wspólnie modlących się na nabożeństwie przy leśnej kapliczce. No to może tyle tzw. tła historycznego i czas na młodych podróżników. Michałek od pierwszej chwili czuje się jak ryba w wodzie. Konie, wozy, ognisko to wręcz jego żywioł a Stasiowi udziela się atmosfera i jak tylko gra muzyka to zaczyna rytmiczne prysiudy co wzbudza uśmiech i entuzjazm wszystkich będących dookoła.

Z Tarnowa po rundzie przez miasto i złożeniu kwiatów w miejscu bardzo szczególnym bo przy pomniku na placu skąd wyruszył pierwszy transport do Oświęcimia wozy ruszają do Wierzchosławic – tam przy leśniczówce pierwszy popas bo upał straszny i konie mają swoje prawa. Dalej trasa bardzo malarska i poetycka. Długo przez las i ukwiecone polany a później wioski i pola. Bielcza z modlitwą na cmentarzu przy zbiorowej mogile Romów i przy kościele. Wreszcie Biedacz i miejsce popasu na następny cały dzień. Stadion wiejski pięknie położony i mający niewiele wspólnego z typową „sportową” architekturą a bardziej z rekreacją i wypoczynkiem. Tu ognisko, taniec i muzyka taborowej kapeli.

Ponieważ jeden obraz to jak 1000 słów więc dalej niech przemawiają zdjęcia…


Jeszcze na terenie Muzeum – gra kapela, płonie ognisko – przedsmak tego co będzie na szlaku.


Pierwsze przyjaźnie i….


…pierwsza nauka gry.


Stasio w szalu bo trochę śpiący a i w tłumie mógłby ktoś nie zauważyć maluszka.


Tabor na rynku w Tarnowie – dawno nie widziane wydarzenie….


Mama zrobiła portretoauto czyli autoportret i portret Stasia… 😉


Wreszcie wozy jadą lasami i polami, czyli tak, jak sobie chyba większość z nas wyobraża tabor na szlaku.


Popas przy leśniczówce w Wierzchosławicach – Staś ma pysznego ogórka…


…jest okazją do gier…


…i zabaw towarzyskich.


Staś zachwycony konikami wodzi wielkimi ślepkami za wozami na każdym fotostopie….


Jak tabor staje wozy są najlepszym miejscem do zabawy.


Stasiem zawsze ktoś się zaopiekuje…


…ale jak są prawdziwie męskie zadania np. palenie ogniska to jest bardzo samodzielny!

27.07.2007 – Taborowe życie na popasie

Dzień na postoju – taki dzień, że jakby go nie było to trzeba by go wymyśleć. Konie odpoczywają, ludzie też ale nie do końca. Radość miesza się z powagą. Ranek jak to ranek – świetna okazja do zabawy np. bujanie się na dyszlu, ale im bliżej południa tym bardziej poważnie. Większość uczestników taboru idzie do leśnej mogiły aby wkopać tam krzyż – niemego świadka tego taboru i dowód szacunku oraz pamięci dla zamordowanych przez faszystów Romów. Później nabożeństwo i nadszedł czas na radość i zabawę.

Nawet kapelan Romów dał namówić się na wzniesienie się do nieba [:-)] balonem. Z Dyrektorem Bartoszem ustaliśmy, że możemy napisać, że od 2007 roku narodowym sportem Romów jest baloniarstwo! 😉 W kuchni polowej bulgocze gulasz, a na patelni smaży się nieprzebrana ilość kurzych udek. O zachodzie słońca zaczyna się koncert, na który przybyła większość mieszkańców Bielczy aby razem śpiewać: Ore… ore… Szabadabada amore…..

No i tradycyjnie: lepiej jedno zdjęcie niż 1000 słów…


Radość o poranku.


Michałek patrz – dyszel naszym przyjacielem


Tata! A teraz to dopiero się na dyszlu zawinę….


No wiecie koleżanki,…. ja to jadę z taborem,….


Południe – zwoływanie wszystkich….


Idziemy do leśnej mogiły wkopać i poświęcić krzyż.


Tę lekcję historii pobrały nie tylko romskie dzieci, ale też wiele dzieci z Bielczy.
Trzeba mieć nadzieję, że będą opiekować się miejscami pamięci na pobliżu wsi
niezależnie od narodowości zamordowanych przez hitlerowców.


Znowu życie obozowe – mega patelnia z kurczakami…


Najbardziej romski sport – baloniarstwo.
W koszu Pani Sara – życzymy tyle samo startów co lądowań….

28.07.2007 – do Szczurowej i jedziemy w Beskid Niski

Trzeci i ostatni dzień kiedy tabor jedzie dalej do… Po postoju w Dołędze pod Szczurową zacznie się powrót do Tarnowa. Ale na razie wyruszamy z Bielczy. Znowu runda przez wieś i jazda dalej. Stukot kopyt na asfalcie bo dzisiaj nie będzie leśnych i polnych dróg, ale okolica oraz mijane wioski bardzo malownicze. Kluczymy tak, że wąż gdyby chciał się przespacerować naszym szlakiem to chyba by kręgosłup sobie nadwyrężył. Polami, polami, wzdłuż rzeki z jednej jej strony to z drugiej. Mijamy wioski z pięknymi drewnianymi domami, o których nie wspomina żaden przewodnik – takie prawdziwe odkrywanie okolic Tarnowa.

Po drodze jeden popas na… parkingu przed szkołą. Wzbudzamy oczywiście sensacje tym bardziej, że na środku drogi następuje spontaniczny konkurs-pokaz strzelania z bata. Mamy pełen przegląd technik. Mistrz strzela tak, że brzmi to jak wystrzał z broni sporego kalibru. Neofici bata strzelają…. usiłują strzelać…. tak, że mało sobie tyłka nie odstrzelą. Słychać komentarze – Ty to lepiej graj na gitarze…

No i wreszczcie Szczurowa. Kościół, na przeciwko dwór a z tyłu kościoła cmentarz, na którego końcu mogiła. Ta najważniejsza na szlaku. Ponad 90 Romów zamordowanych tylko dlatego, że chcieli być i byli sobą. Widać wyraźne wruszenie na twarzach obecnych z taboru i nawet media z kamerami i aparatami nie są tak wyrywne i agresywne jak zwykle… Widać, że miejsce to jest naprawdę szczególnym.

Kiedyś zawsze nadchodzi czas pożegnań i ten czas właśnie dla nas przyszedł. Tabor pojedzie do Dołęgi, a my w Beskid Niski do Domu na Łąkach. Uściski dłoni. Podziękowanie dla Adama Bartosza – dyr. Muzeum Etnograficznego – za możliwość uczestnictwa w Taborze i podziękowanie za to, że Tabor się odbył. Równie wielkie podziękowania dla Adama Andrasza ze Stowarzyszenia Romów Tarnowskich, że nadal są i nie wtopili się w otoczenie mimo, że to bycie sobą jest często bardzo trudne.

Czas na zdjęcia…


Modlitwa przy mogile w Szczurowej


PA! Wróćcie za rok….

BESKID NISKI


Z Tosią w Domu na Łąkach.


Ognisko – największa atrakcja…


Staś z przekąską biznesmena.


Dalej po postoju w Domu na Łąkach pojechaliśmy do Rumunii.
Zapraszamy na naszego bloga w ŚWIAT > Wyprawy…


(c) Portal Małego Podróżnika

Share