Pamiątki z podróży
Co warto przywieźć a co absolutnie nie!
Moją najcenniejszą pamiątką są wspomnienia. Tak naprawdę to właśnie one stanowią o uroku wyprawy, dzięki nim ludzie i miejsca pozostają w pamięci na zawsze. Zatem jeśli coś przywożę, lubię by było związane z jakąś historią: jak plecione talerzyki z Etiopii (służące do filtrowania miejscowego piwa), które dostałam od tamtejszych dzieci, a które dziś są ramkami do zdjęć. Albo piłka z rattanu – najpopularniejsza zabawka w Birmie, rzecz tak powszechna, że większość turystów zapomina by ją kupić, zaś Michaś i Staś dostali ją od naszego kierowcy.
– Niech grając w piłkę pamiętają, że tu byli – powiedział na koniec podróży. Za każdym razem gdy na nią patrzę, myślę o panu Win Teinie. Ta piłka to dla nas więcej niż tylko zabawka – to kawałek historii tamtej podróży.
Wkrótce też podczas rodzinnych podróży okazało się, że prawie zawsze gdy coś kupujemy udaje się dostać „bakszysz” dla dziecka – zawsze też w sklepach z pamiątkami się o takowy upominamy 🙂 Dzięki temu mamy m. in. drewniane żółwiki z Bali (zdobią dziś ramki ze zdjęciami dzieci), aniołki z koralików z Namibii (wieszamy je co roku na choince) i grające żaby z Birmy (jedna trafiła do Muzeum Żaby w Kudowie!).
Biały pakunek to bambusowy kosz w mocnym worku.
W środku nasze pamiątki.
Gdzie kupować?
Poza miejscowymi targami szczerze polecamy warsztaty, sklepiki i galerie, gdzie rzeczy pochodzą bezpośrednio od miejscowych ludzi. Dzięki temu oglądając pleciony z rafii talerz lub ręcznie tkany materiał, dowiemy się z metki, iż wykonały go kobiety z konkretnej wioski i kupując ten przedmiot pomagamy im w utrzymaniu rodziny. Dlatego przed wyjazdem warto poświęcić chwilę by się dowiedzieć (np. z raportów podróżników na stronie www.travelbit.pl lub na forach internetowych) gdzie w kraju do którego jedziesz działają tego typu projekty angażujący lokalną społeczność i pozwalające miejscowym ludziom zarobić na turystach z obopólną korzyścią.
Wymiana towarowa
Atrakcyjną możliwością zakupów jest wymiana. Choć czasy gdy za paciorki i sól dostać można było miejscowe rzeźby należą do przeszłości, to wiele rzeczy jakie mamy ze sobą wciąż może być dla miejscowych ludzi atrakcyjne. Gdy dotarliśmy do wioski Buszmenów w Namibii zachwyciliśmy się robioną przez nich biżuterią: naszyjniki ze skorupek strusich jaj i nasion były przepiękne, zaś buszmeńskie łuki i strzały oczarowały nasze dzieci (szczególnie po pokazie jak działają… ;-)). Kupowaliśmy te przedmioty tym chętniej, że pieniądze trafiały bezpośrednio do ludzi którzy je wykonali (a nie szły na pensje pośredników).
Buszmeńskie precjoza.
Wymiana towarowa
Mieliśmy też sporo ubrań dzieci, których już nie potrzebowaliśmy. Mogliśmy je im dać, ale pomyśleliśmy, że jest to jednak forma upokarzania i lepiej będzie zaproponować im wymianę. Postawiliśmy torbę z rzeczami i powiedzieliśmy, że chętnie wymienimy to na biżuterię, nie wyceniając ile co jest warte. Kobiety błyskawicznie rozdzieliły ubranka między siebie dając nam bransoletki i naszyjniki (przeciętnie 1 komplet za 1 ubranko). Nie chodziło tu o żaden zysk finansowy, lecz o to byśmy my pozbywając się rzeczy nam już niepotrzebnych nie uczyli Buszmenów żebractwa. Niech wiedzą, że ich praca przy wykonywaniu pamiątek ma zawsze konkretną i wymierną wartość. Nie mieliśmy też poczucia winy, że rujnujemy ich kulturę – ci Buszmeni tradycyjne stroje zakładali już tylko na pokazy dla turystów…
Maski na ulicznym straganie i w ekskluzywnym sklepie.
Miejscowa zabawka
Pleciona z rattanu piłka czy proca z Birmy, samochód z drutu i puszek z Etiopii, drewniany samolocik lub terenówka z Namibii, bębenek z Bali czy też długopis z wielbłądem z Tunezji – to tylko kilka z możliwych zabawek, jakie warto przywieźć z wyprawy. Nie muszą być drogie (i zwykle nie są!), ważne by nie była to masowa chińszczyzna lecz przedmiot z duszą.
Warsztat rzemieślniczy w Birmie i Michał z piłką rattanową.
Dzięki temu będziecie mieć nie tylko oryginalną pamiątkę lecz także rzecz, będącą częścią historii waszej rodziny. Dlatego na wyjeździe warto zaglądać na lokalne targi i do sklepików dla miejscowych ludzi, warto też podpatrywać czym bawią się miejscowe dzieci (a nawet zamówić u nich zrobienie zabawki!).
Zambijska drewniana terenówka i pickup z puszek i drucików.
Instrumenty
Dzieci uwielbiają muzykę – zwłaszcza tą tworzoną przez siebie, a czy może być milszy koncert, niż na instrumentach przywiezionych z wyjazdu? Dzięki temu mamy już całkiem niezła kolekcję bębnów i co jakiś czas wystawiamy je wszystkie w salonie po czym gramy i śpiewamy na całe gardło! Dorobiliśmy się też kalimby z Namibii, cymbałków z drewna i tykwy z Zambii oraz flecików ze Słowacji. Zatem jeśli jesteś na wyjeździe – rozejrzyj się na czym się tu gra i co można by przywieźć.
Birmańska żaba to również coś w rodzaju grzechotki.
Ubrania
Zamiast kolejnego podkoszulka z bohaterem kreskówki lepiej kupić miejscowe ubranko, które będzie dziecku przypominać wyjazd. Bardzo często atrakcyjne wzory dostaniemy w sklepach dla turystów (ale uwaga – np. w Afryce dzieci ubiera się zwykle w ubrania z europejskich second-hand, więc tu może być problem z ładnym strojem dla malucha), warto też przy okazji dokupić też coś dla rodziców! Zwykle największy wybór jest podkoszulków. Obowiązkową pamiątką z Tunezji i Egiptu jest dla dziewczynki strój do tańca brzucha – przebranie na bal karnawałowy jako perska księżniczka gotowe!
Jakby było zimno to ta maska ma 1.5 m warkocze z końskiego włosia….
Pamiątki praktyczne
Nim kupimy kolejną „durnostojkę”, zastanówmy się, czy danego przedmiotu nie da się twórczo wykorzystać. Malutkie haftowane serwetki z Birmy czy kolorowe ptaszki wyplatane z bambusa z Kambodży mogą stać się unikalną bożonarodzeniową dekoracją (to też jest super prezent dla przyjaciół – gdy będą go wieszać na choince zawsze będą nas wspominać!).
Afrykańskie plecione talerze będą ozdobą każdego stołu (na owoce lub ciastka), chińskie lampiony mogą oświetlać sypialnię, zaś azjatyckie kosze na ryż świetnie sprawdzą się jako pojemnik np. na chleb, a te większe np. na ubrania. Natomiast ozdobne guziki z Namibii w formie afrykańskich zwierząt po doklejeniu do nich piórek stały się oryginalnym dodatkiem do świątecznych kartek pocztowych.
Pareo z Bali wisi w naszej sypialni jako… zasłona (pareo dwustronne choć są trochę droższe, to gdy świeci przez nie słońce wyglądają jak witraż). Z Ameryki Południowej i Środkowej (ale też z Azji) warto przywieźć hamak. Może przy odrobinie szczęścia da się go zamontować w domu, a wtedy miejsce do czytania i oglądania telewizji jak marzenie! Kupując dowiedz się tylko jakie jest maksymalne obciążenie, bo zwykle sprzedawane są hamaki jednoosobowe – z dzieckiem się zmieścisz, ale całą rodziną to może być problem…
Coś na ząb
Jeśli lubicie orientalne smaki, szczyptę egzotyki, pomyślcie o przywiezieniu miejscowych przypraw. Dzięki nim posiłki nabiorą nowego smaku (dosłownie!), a poza tym wasza kuchnia może wzbogacić się o absolutnie unikalne specjały. Np. w Etiopii kupiliśmy na targu przyprawy dodawane do gotującej wody, dzięki czemu herbata i kawa zyskują niepowtarzalny, korzenny aromat.
Słodka pamiątka z Chin.
Warto też zobaczyć jakie herbaty/kawy pije się na miejscu i zabrać ze sobą do domu torebkę lub dwie – będą idealnym uzupełnieniem waszych opowieści podczas rodzinnych spotkań. No i koniecznie spróbujcie lokalnych słodyczy – niektóre da się też zabrać do domu (jak np. cukrowe czaszki z Meksyku, rajskie jabłuszka w cukrze z Chin, dżem z fig z Egiptu czy świeże daktyle z Tunezji), choć przed wyjazdem warto sprawdzić jakie są przepisy celne w danym kraju.
Najpierw zrobiliśmy zdjęcia, a później…
…kupiliśmy całą kiść daktyli.
Piasek, kamyki, patyczki
To co dla ciebie jest tylko dodatkową wagą w bagażu, dla twojej pociechy może być najważniejszym wakacyjnym skarbem! Nie broń dziecku zbierać ciekawych kamyków, niezwykłych gałązek czy szyszek – mogą stać się atrakcyjną ozdobą waszego salonu lub dziecięcego pokoju (można je np. przykleić do ramki ze zdjęciem z wakacji lub powiesić koło łóżka!). Na przewóz piasku świetnie przydają się plastikowe butelki po wodzie – kawałek Sahary w domu można potem np. wsypać do ozdobnych buteleczek.
Sahara – to jest piaskownica!!!
Muszelki
Są moją wielką miłością i do dziś jestem wdzięczna mojej mamie za to, że pozwoliła mi przywieźć kilka z Nigerii, a potem przetrwały na dnie szafy do mojej dorosłości. Muszle to popularna pamiątka (i bardzo kochana przez dzieci!), jednak zanim je zapakujesz do walizki pamiętaj:
- muszle służą jako mieszkanie dla krabów pustelników – nim weźmiesz jakąś ze sobą upewnij się, że na pewno jest pusta! niektóre z muszli są pod ochroną i nie wolno ich zabierać z plaży – za ich przewóz grożą ci duże nieprzyjemności (nie tylko finansowe, ale nawet więzienie!)
- muszle są ważną częścią ekosystemu: powstaje z nich plaża i chronią przed erozją wybrzeża. Coraz więcej turystów jeździ na tropikalne plaże – jeśli każdy zabierze jedną muszelkę nic złego się nie stanie, ale jak będą wyglądać te plaże, jeśli każdy zabierze ich kilkadzisiąt?
- jeśli sprzedawca na plaży lub w sklepie oferuje ci kolorową muszlę, miej świadomość że jej mieszkaniec został zabity, by turysta mógł zabrać ją na pamiątkę. Poza faktem, iż przywóz takich muszli jest często nielegalny – jak będziesz się czuć patrząc na czyjś grób stojący na twojej półce? Jeśli turyści nie będą kupowali takich pamiątek – nie będą one sprzedawane, zaś zwierzęta pozostaną w morzu, by cieszyć oczy (i aparaty!).
- tylko martwe koralowce wyrzucone przez morze mogą być zabrane (ale najlepiej zrewiduj małego poszukiwacza skarbów nim opuścicie plażę co zabrał ze sobą!). Absolutnie niedozwolone jest łamanie, niszczenie a nawet dotykanie rafy – naucz dziecko, że pod wodą patrzymy, ale nic nie zabieramy!
Dawno temu, pewien nurek powiedział mi, iż łatwo tak mówić o tym nie zabieraniu z morza, ale jak widzi się takie prawdziwe cudo to naprawdę trudno się oprzeć. Miał rację, jednak gdy na Madagaskarze przyniesiono mi przepiękną muszlę i okazał się, że ma ona swego właściciela poczekałam do zmroku i zostawiłam ją w morzu – jak najdalej od brzegu. Do dziś wolę takie ułamane, niekompletne muszle, o których wiem, że zabierając je na pewno nie robię nikomu krzywdy. No i ograniczyłam swą pasję do kilku muszelek rocznie, ucząc naszych chłopców, że mało – to tak naprawdę bardzo dużo…
Może warto do przewozu pamiątek kupić samolot?… 😉
Jak to zapakować?!
No dobrze, zakupy zrobione, skarby zebrane, teraz trzeba to wszystko cało dowieźć do domu. My stosujemy kilka technik, w zależności od przedmiotu i sytuacji:
- Zakupy do kosza – miejscowy kosz do transportu trawy lub ryżu idealnie sprawdzi się do przewiezienia bagażu. Zwykle kupujemy je na lokalnym targu i pakujemy do nich pamiątki przekładane ubraniami, potem te kosze pakujemy w worki jutowe lub te białe plastikowe (na większości targów dostaniemy je za grosze), obwiązujemy sznurkiem i nadajemy do samolotu jako bagaż. Ważne by na worku napisać nasz adres flamastrem (na miejscu da się go gdzieś kupić lub pożyczyć w recepcji hotelu) – na wypadek gdyby kartka linii lotniczej gdzieś zaginęła. Kiedy na lotnisku w Birmie celnik zobaczył mój duży kosz na ryż, nie mógł zrozumieć po co ja go wywożę (to jakby z Polski jako pamiątkę wieźć cynkowe wiadro!). W końcu mu powiedziałam, że moi dziadkowie też trzymają ryż w takim koszu i dopiero to wydało mu się logicznym wytłumaczeniem 🙂
- Zakupy do kartonu – kartony dostaniemy na miejscowej poczcie lub można poszukać na zapleczu sklepu, technika pakowania taka jak do kosza, zabezpieczamy karton z zewnątrz workiem jutowym. Nadając na bagaż koniecznie trzeba dopilnować by na przesyłkę naklejono nalepki „fragile” czyli, że jest to towar kruchy. Wiele to nie pomoże, ale zawsze… Na miejscowej poczcie jest też niekiedy stanowisko pakowania pamiątek jak np. w Ubud na Bali.
- Zakupy w paczkę i wysłać do domu. Czasem to najprostsze wyjście, choć w niektórych krajach musisz taką paczkę przygotować na poczcie, by wiadomo było co wysyłasz, no i nigdy nie ma gwarancji kiedy i w jakim stanie ona dotrze…
- Pakując rzeczy staraj się zabezpieczyć te bardziej kruche: jeśli masz rzeźbioną miskę włóż ją do walizki o sztywnych bokach i obłóż np. ubraniami by maksymalnie uchronić przed zgnieceniem. Drobne rzeczy można włożyć np. do plastikowego pudełka po lekach (zawsze bierzemy duże plastikowe pudło na leki, które potem służy do transportu kruchych pamiątek).
- Czasem trzeba kilka razy przepakować walizki/plecak/torby , nim uda się je optymalnie spakować, dlatego nie zostawiaj tego na ostatnią chwilę przed wylotem! Pamiętaj też, by nie pakować wszystkich pamiątek do jednego bagażu (jeśli masz ich kilka) – wtedy zwiększasz szansę, że coś do domu doleci. To co uważasz za najcenniejsze zapakuj do bagażu podręcznego [ale jeśli są to miecze Afaró to niestety muszą lecieć w bagażu głównym… ;-)].
Wspaniałe pamiątki z Azji – latawce!
- Duże przedmioty (jak np płaskorzeźby, maski) staramy się złożyć razem (oddzielone np. ręcznikiem by nie obcierały się nawzajem), następnie obłożyć czymś miękkim (ubrania, kupione na miejscu tkaniny, pareo) i kilkoma warstwami kartonu sklejonego taśmą klejącą (kupioną na miejscu), tak by była to maksymalnie sztywna paczka. Nadając ją na bagaż w samolocie prosimy by nakleić nalepki „fragile”
- Niektórych przedmiotów na bagaż nadać się nie da (jak np. latawce w kształcie łodzi lub smoków) bo całe na pewno nie dolecą – wtedy musisz zabrać je jako bagaż podręczny. My często obkładamy je gazetami (by nie były ciężkie) i obwiązujemy taśmą klejącą. Zwykle z przewozem takich rzeczy nikt nie robił nam problemów, zwłaszcza gdy mówiliśmy, że są to zabawki dla naszych dzieci 🙂
- Nic w paczce nie może „latać luzem”. Każda wolna przestrzeń musi być wypełniona ubraniami lub gazetami i to tak solidnie! Tykwy lub ażurowe drewniane miseczki również wypełniamy papierami!
Niekiedy dzieciom podoba się każdy przedmiot na straganie
byleby błyszczał i był kolorowy…
- Zakupy w Duty Free czyli w sklepie lotniskowym mogą stać się dodatkowym bagażem podręcznym (w liniach regularnych, w tanich liniach mogą kazać za dodatkową sztukę bagażu dopłacić!). W sklepie na lotnisku wiedzą, że będziemy z tym towarem wsiadać do samolotu więc nie ma problemu by go profesjonalnie zapakowano (w ten sposób do sterty bagażu dodaliśmy sobie w Johannesburgu śliczne choć ciężkie ceramiczne miseczki w ilości 7 sztuk!).
Nosorożec na przydomowy plac zabaw?
Anna i Krzysztof Kobus – Mały Podróżnik/TravelPhoto
(c) Mały Podróżnik – www.malypodroznik.pl – wszelkie prawa zastrzeżone