Miejsca PLPOLSKA

Gród Pobiedziska

Trebusz, perriere, onager, pluteja i inne.

Czy te nazwy coś Wam mówią? Jeżeli nie to w Grodzie Pobiedziska dowiecie się dlaczego te nazwy budziły niegdyś strach bo oznaczały nadejście niespokojnych czasów.

Trzeszczenie belek, stukot układanych w stosy kamieni takie dźwięki mówiły jedno – wróg się zbliża do bram. Trzeba szykować się do obrony sprawdzając coś co można śmiało uznać za wczesno średniowieczną artylerię. Z drugiej strony takie machiny wykorzystywali atakujący by z dalszej odległości, poza zasięgiem strzał łuczników robić wyłomy w murach. Gród Pobiedziska to wystawa takich właśnie machin. Wszystkie działają i są wykonane w skali 1:1. Nie mamy tu do czynienia z makietami, ale prawdziwymi urządzeniami zrobionymi na podstawie dawnych planów.

Zanim się przekonamy o ich skuteczności trzeba się trochę rozgrzać. Najlepsza do tego jest… karuzela! Napęd kieratowy najlepiej w postaci rodziców. Szybkość? Limitowana rozwagą rodziców i odpornością dzieci. Kiedy już się rozgrzaliśmy czas na ubranie się jak na rycerzy przystało. I pierwsze zdziwienie… ile to waży?! Dużo! Aby mieć nadzieję na ochronę w walce w tamtych czasach trzeba było sporo się nadźwigać.

Po ubraniu się czas na wybór broni i można sprawdzić czy… jeszcze jesteśmy w stanie nią wymachiwać. Chłopcy wysportowani, ale doceniają siłę ówczesnych rycerzy. Czas na uruchomienie kilku machin.

Zaczynamy od kuszy wałowej. Straszna broń, przed którą chroniły tylko grube belki. Strzała przypomina wielkością kij od szczotki, z przodu solidnie okuta dużym grotem. Dwie osoby są potrzebne by napiąć cięciwę, później wkładamy strzałę i czas na celowanie. Tu potrzebna jest fachowa pomoc. Pomysłodawca i kasztelan Grodu Pobiedziska Bartosz Styszyński pomaga chłopcom ustawić kuszę by trafić w cel oddalony ponad 30 metrów. Trzask zwalnianej cięciwy, świst strzały i… w celu! Tarcza ze splecionej słomy przyjęła impet strzały. Kusza nie jest dużą machiną ale zrobiła na nas wielkie wrażenie.

Czas na coś większego: trebusz! To jedna z najpotężniejszych machin miotających średniowiecza. Kamienie o wadze do 50 kg, zasięg do 200 metrów! Takie możliwości największych trebuszy robią wrażenie nawet dzisiaj – 50 kg to przecież jak dwa worki cementu! Taki kamień idealnie nadawał się do kruszenia ceglanych murów. Ale trebusz to broń w pewnym sensie uniwersalna bo poza kamieniami można było użyć pocisków zapalających, broni „biologicznej” czyli np.: zgniłe mięso wrzucane przez mury miało spowodować epidemię. O innych zastosowaniach trebusza dowiecie się na miejscu.

Pora na przygotowanie machiny. Porządkujemy liny i możemy napinać. Z jednej strony jest długie ramię, do którego mamy doczepiony system miotający jak w procy, z drugiej przeciwwaga czyli skrzynia wypełniana kamieniami. Im więcej kamieni tym dalej strzelamy, ale oczywiście waga wyrzucanego kamienia ma znaczenie więc do celowania potrzeba było sporo praktyki. Ponieważ akurat nie ma w grodzie poza nami nikogo możemy wypróbować trebusza z prawdzimymi kamieniami. Normalnie ze względów bezpieczeństwa tego się robi.

Chłopcy napięli trebusz, Kasztelan Styszyński zabezpieczył, chłopcy przynieśli kilkunastokilogramowy kamień, załadowali i… odeszli na kilka metrów od trebusza z boku rozciągając długą linę spustową. Jeszcze raz sprawdzenie wszystkiego (bezpieczeństwo przede wszystkim) i można strzelać! Pociągnięcie liny, wyskakuje zabezpieczenie i… zaczyna działać grawitacja + fizyka… Z jednej strony na krótkim ramieniu skrzynia z kamieniami opada w dół z drugiej długie ramię robi potężny zamach i… kamień leci, leci, leci,… na „poligon” grodu. Naprawdę to robi wielkie wrażenie.

Teraz chwila oddechu. W dolince plac zabaw i kącik dawnych gier planszowych. Później wracamy do oglądania kolejnych machin z obowiązkowym zdjęciem na taranie i zdjęciem dzielnych obrońców na wieży. Czas w Grodzie Pobiedziska płynie wyjątkowo szybko. Zupełnie nie jak w dawnych czasach gdzie jeszcze nikt nie nosił zegarka. Trzeba przyznać, że miejsce idealnie przygotowuje do zwiedzania Piastowskiego Szlaku np. Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie. Możemy tu poznać realia rycerskiego życia. Łatwo dawniej nie było!

W Grodzie Pobiedziska gościł nas jego pomysłodawca i Kasztelan Bartosz Styszyński – pasjonat dawnej techniki wojennej. Wiemy, że co rok będzie coś nowego w grodzie, a nawet sam gród jak to dawniej bywało się rozbuduje. Dziękujemy!

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć
ale pamiętajcie by ZOBACZYĆ TO NA WŁASNE OCZY!

 

Ekipa Małego Podróżnika poleca!!!

Gród Pobiedziska.

Rozgrzewka na karuzeli.
Czas na ubranie się jak w tym miejscu przystało.



Wszystko mamy to teraz zobaczmy czy da się…


…z takim obciążeniem walczyć…


A możemy już postrzelać? Możemy?


Zaczynamy od kuszy wałowej.


Napinanie i strzał okazały się całkiem łatwe.


Trebusz to jednak trudniejsze zadanie – szkolenie…


…napinamy…


…ładujemy…


…strzelamy!


Gdyby wróg nie zrozumiał mamy jeszcze większy trebusz…


Dawne gry nic, a nic nie straciły na atrakcyjności.


Pamiątki dla dzielnych rycerzy.


A załoga Grodu Pobiedziska wygląda tak!

 Gród Pobiedziska

Gród Pobiedziska

www.grodpobiedziska.pl

Zobaczcie na własne oczy!
KONIECZNIE!

 

Zwiedzali, strzelali i polecają Ania, Krzysztof, Michał i Staś Kobusowie
Opisał (c): Krzysztof Kobus – TravelPhoto.pl & portal Małego Podróżnika

(c) Portal Małego Podróżnika
Share