POLSKAWędrówki po PL

Wędrówki po Polsce – Warmia i Pomorze zimą cz. 2

POMORZE – Trójmiasto i Żuławy

Nad morze to ja tylko latem! Wiele osób tak powie, ale ci co zobaczyli obrośnięte lodem molo w Sopocie, statki wmarznięte w Motławę, ogromne białe pustkowia Żuław i spacerowali przykrytą śniegiem plażą karmiąc łabędzie zakrzykną: ależ zimą jest tu też pięknie!!!
Zastanawialiśmy się gdzie znaleźć nocleg w Trójmieście, aby chłopcy po zachodzie słońca mieli możliwość stracenia energii i aby szkód z tego nie było. Brat Ani zaproponował nam… hotel Orbisu z basenem. Oczywiście wcześniej nie interesowały nas takie oferty jako za drogie. Kiedy podliczymy koszty dla czteroosobowej rodziny to robi się nieciekawie. Ale… okazuje się, że poza sezonem i korzystając z promocji można mieć pokój dla naszej czwórki taniej niż… w taniej agroturystyce! A hotel ma przynajmniej dwie zalety: basen i salę zabaw dla dzieci. Do tego dochodzi pyszne jedzenie i dostęp do internetu. Super! Ważne również jest położenie: 200 metrów do plaży oraz przy dolnej drodze łaczącej z Sopotem i Gdynią (nie trzeba wyjeżdżać na główną i zatłoczoną arterię trójmiejską.

Ponieważ Gdańsk zasypany śniegiem po uszy to miasto jeszcze trudniejsze do zaparkowania samochodu niż to jest na codzień postanawiamy skupić się Sopocie i Gdyni. Zresztą będzie tu więcej atrakcji dla chłopców.

Zacznijmy od Sopotu . Najważniejsze jest oczywiście molo. Super miejsce do spacerowania szczególnie o zmierzchu, lecz zimą najlepiej prezentuje się od dołu. Belki obrośnięte lodem między którymi jak zjawy przeciskają się łabędzie! Morze przy brzegu zamarznięte z krami po 20 cm grubości to świetne miejsce do zabawy. Najważniejsze słowo wtedy u Michałka to…. czekan! Jak macie czekany to pamiętajcie by zabierać je nie tylko w góry. Dla Michałka to magiczne narzędzie, a rąbanie nim lodu jest świetną zabawą. Oczywiście odebrał wcześniej stosowne przeszkolenie nt. bezpiecznego używania czekana.

Przed wejściem na molo skwer zajmuje lodowisko. Świetne miejsce dla tych, którzy posiedli umiejętność ślizgania się na lodzie. Szczególnie pięknie jest tu o zmierzchu, tuż po tym jak zapaliły się lampy na molo. Warto pamiętać o latarni morskiej, z której jest wspaniały widok na molo i panorama miasta. Sopot ma jeszcze jedno miejsce warte odwiedzenia. Miejsce bodajże o najdłuższej historii – grodzisko. Dziś podobnie jak dawniej za częstokołem toczy się rycerskie życie. Śpiewy, szczęk oręża, dym z ogniska i skóry pokrywające siedziska a kilkaset metrów dalej…. Sheraton.


Molo z lotu mewy

Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie dotarli do Rybaków, czyli portu rybackiego i qltowej rybnej restauracji, która chyba osiągnęła maksimum swojej wydolności. Ale cóż… rybki tu takie pyszne, że ludzie walą drzwiami i oknami… ;-). Dla chłopców jedzenie jest mniej ważne od kutrów wmarzniętych w plażę i zasypanych śniegiem. Co za miejsce do zabawy! Obok restauracji jest również małe, prywatne muzeum rybackie. Można zobaczyć sprzęt używany do połowu ryb. Elementy wyposażenie kutrów i wiele najróżniejszych rzeczy, których przeznaczenie może objaśnić nam opiekun muzeum. Jak mamy czas to i niejedną ciekawą opowieść o historii rybaczenia można wysłuchać.

Czas na Gdańsk . Zastanowiliśmy się, że ciekawie może wyglądać Długie Pobrzeże i…. nie pomylilismy się. Tak naprawdę to właśnie na spacer od Stagiewnej i Długiego Targu do Żurawia tu przyjechaliśmy. Niesamowity widok wmarznietych w rzekę statków białej floty z wędkarzami przechadzającymi się środkiem Starej Motławy! Spod Żurawia do Sołdka na piechotę a nie promem! Robi się zimniej bo słońce schowało się za chmury. Patrzymy jak tam prognozy meteo i… ruszamy do Fromborka! Ale zanim opiszemy nasze tam przygody odwiedźmy jeszcze Gdynię.

Nader rzadki widok

Gdynia ma potencjał i duuuuże możliwości spędzania wolnego czasu nawet w śnieżną zimę kiedy całe wybrzeże wygląda jakby zapadało w sen zimowy. W sumie nie ma co się dziwić przecież przyzwyczajenia turystyczne są takie jakie widać ale jak będą „normalne” śnieżne zimy to może i więcej turystów bedzie tu przyjeżdżać np. na narty biegowe po plaży. Gdynia dla nas to Skwer Kościuszki. Tu mamy większość atrakcji, doskonałych dla chłopców. Aby ich trochę rozruszać idziemy do miejsca z którym się zaprzyjaźniliśmy latem…. Gdyńskiego Akwarium. Od naszej ostatniej wizyty przybyła piękna ośmiornica i kraby kamczackie. Chłopcy aż się trzęsą z wrażenia. Ekspozycje naprawdę na znakomitym poziomie, pięknie oświetlone i tylko życzyć spełnienia planów rozbudowy Akwarium. Jako główni inspiratorzy portalu chłopcy dostąpili zaszczytu wejścia na zaplecze gdzie przecież poza ekspozycją podwodnego świata trwa praca badawcza a tam…. rekiny! Pierwszy raz zobaczyli rekiny w Polsce! Akwarium jest wspaniałym miejscem. Polecamy gorąco nie jako miejsce alternetywne kiedy pogoda nie dopisze, ale jako najważniejsze miejsce do odwiedzenia z dziećmi w Trójmieście!!!

Dar Pomorza

Kiedy się wyjdzie z Akwarium na Skwer Kościuszki można pójść na plażę i dokarmić łakomczuchy łabędzie albo kontynuować zwiedzanie i zabawę. My wybieramy na razie zwiedzanie i jako pierwszy na naszej drodze wyrósł z masztami aż do nieba Dar Pomorza. Legenda. To już nawet nie chodzi o historię szkolenia marynarzy, ale ta fregata wpisała się trwale w historię naszego kraju. Wybudowana w 1909 roku przepłynęła tyle mil, że uzbierało się tego na 25 rejsów dookoła świata! Dla mnie zwiedzanie Daru jest wzruszające bo przecież moimi ulubionymi książkami od zawsze były Karola Borchardta „Znaczy Kamitan”, „Szaman Morski” i właśnie tu znajdziemy w jednej z kabin pamiątki po tym klasyku literatury marynistycznej. Chłopcy Darem Pomorza zachwyceni bo jest tu dużo przejść, zakamarków, ciekawych pomieszczeń z maszynownią na czele i pokład pełen lin i cudownych miejsc do wspinaczki…

Następna przy nadbrzeżu jest „Błyskawica”. I tu niestety wygląda na to że nawet NATO nic nie poradziło na indolencję wojska naszego a Marynarki RP szczególnie. Od połowy listopada do początku maja nie można zwiedzać. Ciekawe dlaczego? Przecież to my z naszych podatków utrzymujemy Marynarkę i jej Muzeum więc wypadałoby trochę szacunku dla obywateli. Okręt jest utrzymywany, chroniony etc… a nie zamknięty na klucz na zimę więc wypadałoby udostępnić go turystom. Może czas aby okręt przestał być w gestii Marynarki RP i przeszedł do Narodowego Muzeum Morskiego. Byłoby to z pewnością dla Polaków lepsze. Irytująca jest również sama atmosfera wokół okrętu i godziny otwarcia: raptem 5.5 godziny z przerwą obiadową (!). Już o tekście na stronie www nie wspomnę. A może jednak: „…bezcenną pamiątką narodową, jedynym ocalałym okrętem zbudowanym przed II wojną światową…” – wygląda jakby wszystko hitlerowcy zatopili, a kto niby w 1977 roku zezłomował ORP Burza i wiele innych okrętów ocalałych po II wojnie – Karl Dönitz??? Ech… Szkoda pisać… Nie polecamy.

Idąc dalej możemy obejrzeć z nadbrzeża Zawiszę Czarnego i już zauważamy bardzo nietypowe kształty. Galeon?! No dobra niech będzie, że galeon! Tym razem statek zaprasza do wejścia. Jego fantazyjne kształty cofają nas w wiek XVI lub XVII. Pod spodem co prawda współczesne diesle ale wszystko pięknie obudowane i wygląda jakbyśmy trafili na plan filmu Piraci Polańskiego lub Piratów z Karaibów Verbińskiego. Te „pirackie” statki to oczywiście jednostki turystyczne. Od wiosny pływają na przybrzeżnych rejsach a teraz są bardzo stylowym barem i restauracją. Kiedy chłopcy wyszaleli się na pokładzie weszliśmy do wnętrza i zajęliśmy miejsca przy stoliku. Dla chłopców różne elementy wyposażenia były bardzo interesujące a nas jeszcze mile zaskoczyła obsługa, kiedy w oczekiwaniu na jedzonko chłopcy dostali kredki i kolorowanki – z piratami oczywiście!

Piraci!

Posileni nie zapomnieliśmy o łabędziach. Poszaleliśmy na plaży a później odwiedziliśmy jeszcze Festiwal Rzeźb Lodowych. Trzymały się świetnie i nie była potrzebna lodówka… 😉 Oczywiście będąc w Trójmieście nie omieszkaliśmy odwiedzić „Prawdziwego Żywego Podróżnika” czyli Michała Kochańczyka. Chłopcy u Michała przeszczęśliwi bo dostali sporo alpinistycznego szpeju do zabawy. Żałujemy tylko, że nie trafiliśmy do Zejmana na jakąś imprezę.

Czas na wycieczki z Trójmiasta . Skoro zaczeliśmy od Warmii to może warto odwiedzić jej historyczną stolicę Frombork . Katedra i całe wzgórze całe białe od śniegu i czerwone od cegły pozbawione tej charakterystycznej zieleni jaką możemy tu podziwiać latem. Frombork zamarzł na amen. Cały Zalew Wiślany to jedno wielkie pole lodowe. Zamiast pływać po nim jeździ się samochodami (tego nie polecamy). Bezpiecznie można spacerować po baaaaardzo grubej tafli lodu. Widać spacerujących, narciarzy biegowych i łyżwiarzy korzystających z miejsc gdzie jest gładki lód. Bajeczna kraina! Pierwsze co z chłopcami wymyśliliśmy to „kręcioła lodowa”. Trzeba mieć kawał liny 4-5 metrów (można użyć hol samochodowy) i ślizgi dla dzieci. Znajdujemy wywiane miejsce na Zalewie bez śniegu i na jego środku dziabiemy lód (czekan!) aby stopy nam się nie ślizgały. I to tyle – już możemy się bawić. Dziecko siada na ślizgu i trzyma się liny, pociągamy ze skrętem i… mamy kręciołę! Lepsze niż karuzela a ponadto jak już nam/dzieciom kręci się w głowie to… puszczamy linę. Chłopcy ślizgali się po lodzie ponad 30 metrów!

Żegnamy Frombork bo mamy świetne miejsce na narty biegowe w Kadynach . W samej miejscowości jest oczywiście słynna stajnia i niezły hotel ale tym razem kierujemy się za znakami „plaża”. Piękne miejsce latem i piękne zimą. Sporo jak na porę dnia/tygodnia osób, które ślizgają się po Zalewie. W tym roku jest to absolutnie bezpieczne bo lód jest niesamowicie gruby a temperatura nie ma ochoty wzrosnąć w okolice zera, lecz tkwi grubo poniżej. Spacer lub jazda na nartach wzdłuż pasa trzcin jest fantastyczna. Chłopcy już zmęczeni i nie mają siły na narty więc siadają na ślizgi, my wpinamy linki do pasów i ciągniemy ich do upatrzonego miejsca gdzie zakładamy obóz bazowy. Ania łapie kondycję na nartach, a ja z chłopcami robimy przerębel.

Kadyny, Zalew Wiślany

Wspaniały zachód słońca podziwiamy do ostatniego promyczka i jako ostatni wracamy do samochodu. Pora jechać do hotelu gdzie przecież czeka na nas basen! Na zakończenie wyprawy przejeżdżamy jeszcze przez Żuławy. Widać tu potęgę zimy. Krajobraz gładki i biały ale to pozory. Od czasu do czasu jedziemy wąwozem wyciętym przez pługi w śniegu gdzie wiatr go nawiał ponad miarę. Żuławy to taka nasza Holandia. Kanały mosty zwodzone, jakże to wszystko inaczej wygląda niż latem.

Wracamy do domu pałni wrażeń. Umocnieni w naszym przekonaniu, że nie trzeba zawsze zimą jeździć w góry. Kiedy jest prawdziwa zima i mamy narty biegowe to każde miejsce jakie odwiedzimy będzie nas zaskakiwać swoim urokiem. Polecamy Warmię oraz Wybrzeże zimą!!!

Zdjęcia
GDYNIA


Akwarium w Gdyni – ośmiornica, nasza nowa znajoma.


Te akwaria już znamy ale zawsze nas zachwycają…


… i są wspomnieniem naszych egzotycznych wypraw.


Mokra sala. Tu można pogłaskać rybki!


Dar Pomorza – szkoła kapitanów…


Klarować cumy bo rzucę was flądrom na pożarcie!


Tak… jest… Sklarowane!


Ale się tata wczuł w rolę. Zróbmy jeszcze i tu porządek.


Na reje też nas posłał.


Koniec wachty pokładowej idziemy do wnętrza tu…


…informacja o „rybakach” naszego Dziadka Bodzia!
(Kapitana Żeglugi Wielkiej i prawdziwego Wilka Morskiego!)


Co za urocze miejsce – maszynownia!


A tu urzędował kapitan.


Zaraz odegramy kilka scen….


…z Piratów z Karaibów!


No i wiecie, odciąłem wantę i do abordażu!


Ziemia mała (widać krzywiznę) lub łabędzie duże…


Na głodne nie wyglądają ino na łakome.


Nad morzem dobrze widać, że Ziemia jest kulą.


Czekan to podstawa, również nad morzem.


Michałek z wyrąbanym kawałkiem idealnie czystego lodu.


No Stasiu! Kra niewielka ale może do Szwecji damy radę.


Gdynia – Festiwal Rzeźb Lodowych.


Statki, rybki,…


..okno?!. A może portal? Np. www.malypodroznik.pl


Znowu jakiś obiekt pożądania na horyzoncie?.


No tak! Takiej kotwicy trudno odmówić uroku.

GDAŃSK


Gdańsk – Długie Pobrzeże.
Nawet Stasio zdumiony takim widokiem.


Dobrze, że nie nadążają odśnieżać, co krok miejsce do zabawy w śnieżki.


Teraz to już naprawdę „biała żegluga”.


Dziadek?


Wujek Michał myśli, że przestraszymy się najeżki…


Ryba jak ryba, ale szpej alpinistyczny zawsze nas cieszył!

GDAŃSK – Hotel Posejdon


Gdańsk – Hotel Posejdon. Nasza baza.


Sala zabaw….


…mają tu chłopcy m.in. ekran w kształcie piłki z bajkami.


Najważniejszą atrakcją jest jednak basen.


OK!


Staś utrudzony już śpi, a Michaś mamy nadzieję za chwilę również zaśnie.


W hotelu są pyszne i urozmaicone śniadanka.
To świetnie nastraja na resztę dnia.

SOPOT


Sopot – Być w Sopocie i nie być na molo?!


Nie być na molo? Niedorzeczność jakaś!
Molo jest super!


A plaża pod molem! I to kusi i to nęci…


Super kry do rozbijania.


Sopot – Grodzisko. A tuż obok inny świat. Maszyna czasu…


…cofa nas o kilka wieków.


Sopot – port rybacki i smażalnia U Rybaków.


Dla nas i dla chłopców kultowe miejsce.


Zawsze będąc w Trójmieście tu wpadamy. Świetne miejsce do spotkań ze znajomymi.


Działa tu małe Muzeum Rybackie.


Statek w Butelce – jak tam się dostał?!


Opiekun Muzeum opowiada o zastosowaniu wyposażenia kutrów.


Wieczorem wracamy na molo. Przed nim lodowisko.


Molo o zmierzchu świetnie się prezentuje.


Można się poinhalować przy grzybku.

FROMBORK, KADYNY I ZALEW WIŚLANY


Frombork.


Port zamarznięty na kość.


Spacer na Zalew Wiślany.


Kadyny – idziemy na plażę.


Taką zimę kochamy!


Ania łapie kondycję.


A to „kręcioła” wymyślona….


…we Fromborku – jest super!


Czysty, żywy lód.


Zachodzące słońce maluje kolory….


….chyba tu wrócimy…Do zobaczenia!


I na koniec zimowe Żuławy! Wracamy do domu.


Zobacz cz. 1 wyjazdu: WARMIA

Długo w nocy stukał w klawisze: Krzysztof
Czytała byki poprawiała: Ania
Inspiracji jak zwykle dostarczali Michał i Staś


(c) Portal Małego Podróżnika

Share