INDONEZJA – wyspy BALI i GILI, SINGAPUR – 27 X, płyniemy na GILI
INDONEZJA – wyspy BALI i GILI, SINGAPUR
27 X, płyniemy na wyspy GILI
PŁYNIEMY NA ARCHIPELAG WYSP GILIBali nas zmęczyło. Zmęczeni wylecieliśmy z Polski, zmęczył nas Singapur no i te tłumy w niedziele w Sanur nas trochę dobiły. Postanawiamy więc opuścic Bali i popłynąć przynajmniej na tydzień na wyspy Gili. Transfery wszelakie są bardzo proste tutaj. Kupujemy bilet obejmujący przejazd autobusem i dopłynięcie statkiem na wyspy. Wybieramy opcję dłużej-taniej-ciekawiej, czyli państwowego przewoźnika dla turystów. Najpierw jedziemy roztelepanym autobusem, a później popłyniemy starą rozeschniętą krypą (co to nie jedną imprezę pamięta), za to w miłej atmosferze i z fajnym klimatem na pokładzie. Statkiem będziemy płynąć ok. 4 godzin. Ocean łaskawy, fale do 2 metrów ale nie takie bałtyckie zjadliwce tylko wielkie pagury łagodnie przemierzające ocean. Tylko niektóre „modnisie” mają blond fryzurkę z piany. Razem z 8 innymi luzakami zajęliśmy piaskownicę na górnym pokładzie. Zagłębienie wypełnione piaskiem o ziarnkach jak pieprz, ale milutkich w dotyku, na który rozkłada się maty. Chłopcy mają zabawę w usypywanie wulkanów, a Staś jak się chciał przespać (kołysanie świetnie działa na małe wilczki morskie) to zwyczajnie dostał dodatkową matę i pareo pod głowę. Jak już zbliżaliśmy się do Gili Trawangan to jeszcze na miłe zakończenie rejsu dostaliśmy pyszny obiadek. Makaron zapiekany z chili na oleju sojowym obsypany prażonymi na oleju arachidowym różnymi orzechami – co za oceaniczne niebo w gębie!!! Jak widać było, że nikt nie je więcej to wziąłem dwie dokładki! Statek duży, rafa broni dojścia do brzegu, więc na głębokiej wodzie kolejna przesiadka na mniejszą łódź i lądujemy na brzegu. Czas zacząć szukać noclegu – jest już zachód słońca. Jak zwykle w naszym przypadku jest problem, bo dla 2 osób to można coś znależć bez problemu ale dla naszej czwórki już gorzej. Noc zapada głucha (bo tu 5 min po zachodzie to już noc jest) a my dalej nic nie mamy, ale kierunek mamy dobry bo coraz bliżej najlepszego miejsca do snorklowania no i wreszcie!!! Tanio nie jest (70 USD za bungalow z dodatkowym materacem na podłodze) ale genialnie. A jakby wszystko policzyć razem to może nie tak drogo bo mamy świetny basen ze słodką wodą (!) Śniadania dają takie, że w knajpie kosztowałyby niezłych kilka dolarów, świetny kawałek hotelowej plaży z leżakami i wreszcie…. tak… rafa!!! Tuż przed naszym hotelem jedne z najlepszych miejsc do snorklowania. Cudowny podwodny świat. I nigdzie nie musimy chodzić! To tu ludzie chodzą aby ponurkować! Ale to okazało się jutro! Zdjęcia??? Oczywiście!!! |
Nie! Nie budźcie nas! (Ananda Beach Hotel w Sanur). Przed kajpką gdzie jedliśmy obiady jest też przystanek naszego autobusu.
D O B R A N O C! |
…:: kolejny dzień :::: strona główna :::: poprzedni dzień 26 X ::…
(c) Portal Małego Podróżnika