Wyprawy

TUNEZJA – Egzotyka dla smyka – strona główna

TUNEZJA Egzotyka dla Smyka

Tunezja 2007 – Egzotyka dla smyka
18.10.2007 – 1.11.2007

Wprawdzie uwielbiamy złotą polską jesień, ale tym razem zrobiliśmy mały skok w bok. Wyruszylimy do Tunezji po słońce, daktyle, morze, saharyjskie krajobrazy, spotkania z historią i wspaniała architekturą. Aby spróbować targowania się z mistrzami handlu czyli arabskimi kupcami w sklepach rozsianych po zaułkach medyn w Tunisie, Sousse, Sfaxie.

Chłopcy byli zachwyceni tym bardziej, że zgodnie z obietnicą spotkali kolejne zwierzę z dziecięcych bajek, marzeń, maskotek – wielbłąda i to nie w zoo ale na Saharze.
Było wspaniale. Szczególnie południe kraju z Saharą urzekło nas od pierwszego wejrzenia. Nie wierzycie nam? Po popatrzcie i poczytajcie!

 

Tak naprawdę pomysł tej wyprawy wyszedł od Michałka, który oglądając zdjęcia z Kambodży, na widok siebie w basenie rozpłakał się i powiedział: „Mama, Pompeń, jechać!”.
Spojrzeliśmy na mapę. Gdzie by tu można jesienią popływać w ciepłym morzu? Azja trochę za daleko, czasu i pieniędzy też nie za dużo, może zatem… Tunezja?
Ten kraj ma wszystkie zalety do podróżowania z dziećmi: krótki lot (3 godziny), brak większości tropikalnych chorób ale wystarczająco dużo egzotyki, ciepłe morze i hotele z basenami – słowem łatwo, ciekawie i bezpiecznie. Dla rodzin z dziećmi po prostu raj.

Początkowo chcieliśmy polecieć czarterem na tydzień na normalne wczasy 🙂 (nieprawda, zawsze coś wymyślamy! – przyp red.) Ale im więcej o tym kraju czytaliśmy, tym więcej ciekawych rzeczy odkrywaliśmy. Bo okazało się, że to kraj oferujący znacznie więcej niż tylko piaszczyste plaże. Na szukających egzotyki czeka wspaniałe południe: pustynia, górskie oazy, malownicze ksary, podziemne miasta i baśniowe słone jezioro. Podjęliśmy męską decyzję: jedziemy na dwa tygodnie! Przez tydzień objedziemy południe, a drugi tydzień z bazą w hotelu Hammamet poświęcimy na wypoczynek i zwiedzanie śródziemnomorskiej północy.

Witaj przygodo na afrykańskim lądzie!

TUNEZJA Egzotyka dla Smyka fotoblog Cz. 1
StarujemyStas z przewodnikiem Tunezja
Cz. 2
południe i wschódTun7_1
Cz. 3
północTun7_2

PROGRAM ZREALIZOWANY

Etap I – południe i wschód

18.10
Wylot z Warszawy (18.15)
Ponieważ był alarm bombowy na Okęciu to w końcu wylecieliśmy godzinę później, w Tunisie lądujemy ok. 22… Nocleg w Africa El Mouradi w Tunisie i jak chłopcy będą w formie to mały spacer po mieście.

19.10
Tunis – Tozeur
Cały dzień w samochodzie z krótkimi postojami w Kairouan (święte miasto islamu) i Gafsa (termalne źródła).

20.10
Tozeur – Tamerza
Wycieczka pociągiem Lezard Rouge (legendarna Czerwona Jaszczurka), odwiedziny w górskich oazach Tamerza, Mides i Chebika. Nocleg w Tamerza Palace.

21.10
Tamerza – Douz
Odwiedzamy makietę Gwiezdnych Wojen w Oung Jmel, potem przejazd bryczką po świętym mieście sufizmu Nefta. W Tozeur spotkanie z historią i baśniami w muzeum Dar Chraiet. Przejazd przez Chott El Jerid do Douz.

22.10
Douz – Tataouine
Chłopaki nareszcie z bliska widzą Wielką Piaskownicę. Oglądamy formacje z piasku w El Faouar, wsiadamy na wielbłąda w Zaafrane, kupujemy daktyle w oazie, zwiedzamy domy troglodytów w Matmata i podpatrujemy życie codzienne w Toujane.

23.10
Tataouine – Sfax
Odwiedzamy zagubiony w górach cmentarz Siedmiu Śpiących, berberyjską obronną wioskę Chenini i bajkowy Ksar Soltane. W Tataouine idziemy na targ, w Medenine widzimy ksar przystosowany do współczesności, a w Sfax wędrujemy uliczkami medyny.

24.10
Sfax – Sousse
Zwiedzamy rzymskie Koloseum w El Jem, szukamy statku pirackiego w El Kantaoui i dajemy się uwieść medynie w Sousse. Nocleg w Sousse Palace – nareszcie morze!

25.10
Sousse – Hammamet Yasmine
Poranny spacer do Wielkiego Meczetu i Ribatu w Sousse, po drodze cmentarz w Hergla i na obiad jesteśmy już w Hammamet Yasmine. Na dalszą część wyjazdu zakładamy bazę w hotelu Almaz. Plaaaża!

Etap II – północ

26.10
Hammamet Yasmine
Dzień leniwca czyli to co małe tygryski lubią najbardziej. Plączemy się między plażą, mariną i turystyczną częścią Hammametu.

27.10
Hammamet Yasmine
Dzień relaksu dla dzieci i pracy dla rodziców – Krzyś porządkuje archiwum zdjęciowe z wyjazdu. A chłopaki odkrywają uroki jednorękich bandytów i innych wyjąco-grająco-piszczących maszyn.

28.10
Hammamet – Nabeul
Jedziemy do starego Hammametu by odwiedzić port i medynę zaś w Nabulu obejrzeć rzymskie mozaiki w muzeum i powłóczyć się po mieście.

29.10
Tunis
Koniec z relaksem, czas do pracy! Cały dzień poświęcamy zgłębianiu tajemnic medyny Tunisu.

30.10
Przylądek Bon
Nogi po wczorajszych marszobiegach muszą odpocząć, jedziemy samochodem na objazd przylądka Bon (czyli to co duże tygrysy lubią najbardziej). W Nabulu patrzymy jak powstaje ceramika, w Manzil Tamim mieszamy się z tłumem na targu, w Kelibia zdobywamy bizantyjską fortecę. Odkrywamy punickie miasto Kerkouane, jaskinie w Al.-Huwarija i gorące źródła w Kurbus.

31.10
Kartagina – Sidi Bou Said – Tunis
Oko w oko z Historią czyli Kartagina, biało-błękitne Sidi Bou Said i pełne skarbów Muzeum Bardo. Na koniec spacer Rue Kasbah przez medynę w Tunisie.

01.11
Hammamet Yasmine-Monastir – Warszawa
Ostatnie zakupy, wielkie pakowanie i… do widzenia Tunezjo! Wylot z Monastiru o 17.00, trzy godziny później jesteśmy już w domu!

 Notki z trasy  
  • Jedzenie – Pyszne! Jak na odchudzanie się to nie do Tunezji. Na wszystkie posiłki w hotelu (szwedzki stół) można zjeść obiad, czyli zawsze jest coś na ciepło i to nie jedno danie ale przynajmniej kilka. Cudownie przygotowane mięsa (jagnię, koźlę, indyk, kurczak, królik, wołowina). Warzywa na gorąco w różnych składach. Płatki ziemniaków z cebulką i zwykłe frytki. Oprócz chrupiących bagietek croissanty, zawijańce z czekoladą, bułeczki z szynką. Ogromna ilość surówek. Makarony na 100 sposobów. Na kolację dwie zupy do wyboru. Na śniadania zółty i biały ser, gruba kiełbasa zwana salami, płatki zbożowe, jogurt,… Trudno się powstrzymać bo przecież nawet jak z kilkudziesięciu półmisków, misek i brytfan skubniemy po trochu to i tak mamy potężną porcję – a desery?! To odrębny rozdział. Tu widać różnicę między północą i południem. Na Saharze przede wszystkim królował mus daktylowy czyli miksowana śmietana z daktylami tak, że powstaje bita śmietana o smaku daktylowym (MNIAM!). Po nałożeniu słusznej porcji tej pyszoty należy udać się do misy z ziarenkami granatu i obsypać nimi krem (ślinię się to pisząc – przyp. red.). Wokół na półmiskach cudownie delikatne ciasteczka tortowe i to co Ania lubi najbardziej tj. babeczki daktylowe. Dalej formacja z czekolady przypominająca ksar. Na tortowym cieście oblanym czekoladą i szalowanym pół centymetrowymi płytami czekolady sterczą obłe i powykrzywiane jak ksary…. gruszki w czekoladzie. Dalej stos jabłek i cudownie słodkich, soczystych małych gruszek, które Staś wsysa wręcz w siebie. Oczywiście winogrona do skubania, melon, … Nie wspominam już o wielu dodatkach, konfiturach itd…. itp…
  • Gwiazdy i gwiazdki – te hotelowe oczywiście. Wygląda na to, że cztery gwiazdki na południu to tak ok. 2.5 na północy. Tak przynajmniej wypada w porównaniu hotel Almaz **** w Hammamet. Niby duży i kolorowy ale jak się popatrzy na detale… Tragicznie wygląda plac zabaw, który w Polsce zamknięto by natychmiast i kazano zdemontować. Karuzela pogięta i krzywa, zjeżdżalnia grozi śmiercią, opony na podartych linach jako huśtawki, druga huśtawka z połamanym pełnym drzazg siedzeniem a sprzęt do zabaw dla dzieci najczęściej połamany. Wypadałoby, aby polskie biura podróży podpisując umowy z hotelem wymagały aby przynajmniej względy bezpieczeństwa były spełnione chyba, że zależy im na wątpliwej reklamie w prasie jak jakiemuś dziecku coś się stanie. Druga rzecz to wszechobecne zakazy wnoszenia na teren hotelu napoi i potraw! Kpina w żywe oczy przypomina raczej przepisy z więzienia. Rozumiemy wynoszenie ze stołówki wałówek obiadowych ze żniadania bo to metoda niestety wielokrotnie stosowana przez naszych rodaków ale żeby zabraniać wnoszenia soku dla dziecka, którego i tak w hotelu się nie kupi! Tandetne wyposażenie pokoi. Rozlatujące się krzesła, brak szamponu i płynu do kąpieli tylko w dystrybutorze jest niewiadomo co. Jedzenie jest dobre ale wszystkie napoje płatne dodatkowo. Basen kryty czynny do 18.00 – kolejna kpina z klienta bo wracając z wycieczki i chcąc się z dziećmi pobawić na basenie Musimy liczyć, że zostawią drzwi otwarte i będzie można się chlapać po…. ciemku. Wielu Polaków myśli, że taki hotel Almaz to haj-lajf a tak naprawdę miejsce żenujące jeżeli ma się porównanie do innych hoteli w Tunezji. Może tak wyglądają hotele wynajmowane przez biura podróży na czartery, ale niech nie epatują gwiazdkami i piszą jak jest naprawdę. Kolejna sprawa to wylot a koniec doby hotelowej. Tyle razy pisano o tym a ciągle nie sprawdzają kienci tych godzin. Doba hotelowa kończy się o 12.00 a wylot jest np. o 21.00. Pół biedy jak w hotelu jest przechowalnia bagażu a jak nie ma? A ponadto w takim Almaz płaci się kartą „prepejdową” więc od 12.00 jak ją oddamy to nawet nie możemy niczego zamówić do picia… Diabeł leży w szczegółach jak widać o których się nie dowiecie z kolorowych katalogów.
  • Internet – nie jest łatwo. O dziwo wiele nawet dobrych hoteli nie oferuje dostępu do internetu. Dobre tzn. prawdziwie ****. Dziwne bo np. jest internet w recepcji i u dyrektora a nie ma dla klientów. Są za to kafejki internetowe, które oferują naprawdę szybki dostęp na nowoczesnym sprzęcie. Najmniejszą jednostką czasu jest pół godziny. Oczywiście możecie siedzieć 10 minut, ale cena jest za minimum pół godziny – od 2 do 5 dinarów. A tak naprawdę to największym problemem była dla mnie kiedyś klawiatura. Dostałem dzięki uprzejmości dyr. hotelu komputer i po pierwsze wingroza była po francusku a klawiatura w tak dziwacznym ukladzie, ze naprawdę pisanie czegokolwiek, nawet adresu internetowego, było wyzwaniem (kropka z Shiftem!!!). Niekiedy jest też w hotelu dostęp do internetu, ale tylko przez Wi-fi z własnym sprzętem. Nie wiem, czy tak jest zawsze ale w publicznym dostępie do internetu był problem z przesyłaniem danych przez FTP i ogólnie wszystko działało tak, że poczułem się jakbym cofnął się w czasie. Polecamy prywatne k@fejki bo i sprzęt ludzki i wszystko działa. Należy pamiętać, że Windowsy działają we francuskiej wersji językowej (nawet jak jest klawiatura QWERTY) więc dobrze jest wcześniej poduczyć się trochę francuskiego nazewnictwa funkcji.
  • Drogi – rewelacyjne nawet hen daleko na prowincji. Nasi drogowcy mogliby się nauczyć jak kłaść asfalt, który nawet w 50 stopniach celsjusza nie zmienia się w poorane koleinami pole po przejechaniu jednego tira.
  • kupowanie pamiątek:
    – nie lubisz się targować to idź do sklepu rządowego, tam jest bardzo duży wybór oraz stałe ceny,
    – targowanie masz we krwi – idz do medyny i poszukaj sklepów trochę z boku głównej ulicy, tam, gdzie trafia mniej turystów
  • wymiana pieniędzy: – nie szukamy „okazji” bo kurs jest taki sam i najlepiej wymienić w hotelu gdzie zaczynamy naszą podróż

Publikacje

Z naszych wyjazdów do Tunezji poza art. prasowymi powstał Album TUNEZJA
oraz książka podróżnicza dla National Geographic.

Album Tunezja okładka TUNEZJA NG okładka
Zapraszamy do przeczytania relacji!

Zobacz: FOTOBLOG cz. 1

(c) Portal Małego Podróżnika

Share