Wyprawy

CHORWACJA – Czego nie widział Marco Polo? – z Węgier do Chorwacji

 

Transfer z Węgier do Chorwacji na Camping Lanterna do mobilka Eurocampu!
Marzeniem naszych chłopców było, abyśmy mieli przez chwilę normalne wakacje. Czyli żadnego zwiedzania, żadnego jeżdżenia tylko kąpiel w morzu, granie w piłkę i totalny luz. Z tym graniem w piłkę to jeszcze na Węgrzech w Bogacs się udawało (po zachodzie słońca), ale już w Chorwacji zrobiło się tak gorąco że w grę wchodzi tylko piłka wodna. Transfer z Węgier do Chorwacji bezproblemowy (autostrady to świetny wynalazek!). Pakujemy się w Bogacsi jedziemy do Mezőkövesd na spotkanie z kulturą Matyo. Po zwiedzaniu (patrz post wyżej) o 12.00 wyruszyliśmy i o 20,30 dotarliśmy na camping Lanterna bez żadnego napinania się i żyłowania samochodu.

Wskakujemy na autostradę M3 i jedziemy ku Budapesztowi, ale zanim nas by wessała metropolia już jesteśmy na ringu M0. Tam ruch znacznie większy ale jak zjeżdżamy na autostradę M7 robi się troszkę luźniej. Znakomicie ustawiona autostrada pod względem oznakowania. Wszystkie miejsca gdzie wiadomo, że jak ciężarówki wpadną na pomysł wyprzedzania to zablokują drogę na odcinku 2 km są oznakowane zakazem wyprzedzania. Najdłuższy to chyba było 19.5 km! Ruch się zmniejsza w newralgicznych punktach np. wiele ciężarówek skręca na wysokości Szekesfehervar, osobowe odpadają w kierunku Balatonu. Ostatnie większe miasto to Nagykanizsa, póżniej jeszcze Letenye i już granica. Dalej po chorwackiej stronie jedziemu autostradą A4 i mamy do Varażdinu kawałek pól i generalnie teren mało zamieszkały no i nie ma stacji benzynowej. W Verażdinie mamy INA więc już będąc na rezerwie tankujemy i jedziemy dalej mijając obwodnicą Zagrzeb (autostrada A3) i na kolejnym węźle łapiemy autostradę A1, mijamy Karlovac. Kolejny węzeł autostradowy. Tu A1 spada do Zadaru, ale my kierujemy się ku Rijece autostradą A6. Rijeka zawsze trochę zmniejsza tempo jazdy bo są tu długie tunele z ograniczeniami ale również trzeba przejechać przez miasto.

Dalej mamy autostradę A8 pustą i chyba niedawno oddaną do ruchu. Jedzie się znakomicie! W Pazinie odpadamy na lokalną ale szybką drogę ku mieście Poreć. Stąd już „rzut morelicą” od naszego campingu. W naszym mobilehome Eurocampu od razu rzuciliśmy się do mrożenia lodu w lodówce i chłodzenia domku klimatyzacją 🙂

Pierwszy dzień poświęciliśmy na zwiedzanie campingu. Jest gigantyczny, a liczby mówią same za siebie: 1900 stanowisk, dwa sektory z basenami, place zabaw, knajpki, supermarket i kilka sklepików z pieczywem, słowem samo wystarczalne miasteczko wypoczynkowe, ale tak wielkie, że całości na pewno nie zobaczymy.

Na szczęście niedaleko naszego domku mamy zejście do plaży. Chłopcy najpierw się skrzywili na kamyki, ale jak tylko założyli buty rafowe i wskoczyli do wody to byli przeszczęśliwi. A potem spędzili sporo czasu na zbieraniu kamyków, budowaniu z nich fortec i na koniec dnia Michaś stwierdził, że kamieniste plaże są dużo fajniejsze niż piaszczyste! Woda ciepła, na skałkach wędrują tycie kraby, między nogami pływają malutkie rybki, słowem spędziliśmy na plaży kilka godzin i był to wspaniały relaks po transferze, który niby miał ok. 800 km, ale zawsze z punktu widzenia dzieci to nuda…

ZDJĘCIA:

Budapeszt na horyzoncie, wbijamy się w ring M0.
Przez Węgry mkniemy przepisowe 130 km/h.


Nie da się ukryć – Chorwacja DOBRODOŚLI!



Tankujemy! Samochód woła PIĆ!


To już na pewno chorwackie krajobrazy.

.:. POPRZEDNI (Góry Bukk) .:. MENU .:. NASTĘPNY (Chorwacja – Camping Lanterna) .:.
Długo w nocy stuka w klawisze: Krzysztof; poprawia: Ania;
inspirują jak zwykle niezawodni Michaś i Staś.

(c) Portal Małego Podróżnika

 

Share