NAMIBIA. 10 lat później… – Kaokoland, Purros> Orupembe> Van Zyl’s Camp> Epupa Falls, cz. 2
NAMIBIA. 10 lat później…
KAOKOLAND – przejazd Purros>Orupembe>Van Zyl’s Camp>Epupa Falls cz. 2
Z House on the Hill do Van Zyls Campsite
Wracamy do skrzyżowania. W prawo do Orupembe, a my w lewo. Trasę przygotowałem dla naszego GPSa na podstawie zdjęć satelitarnych. Najgorsze co może się tu zdarzyć to zboczenie z trasy i awaria. Żartów tu nie ma. Być może następny samochód pojawi się za 2 -3 tygodnie na tej trasie, a łatwa nie jest. Początek jest w sumie fajny (to słowo oznacza, że nie ma do czego się przyczepić). Mamy kolejnego Man of Stone, droga kamienista średnio wije się między malowniczymi skałami. GPS pika potwierdzając dotarcie do kolejnych punktów orientacyjnych.
Ciekawa to trasa przyrodniczo. Warto się kilka razy zatrzymać przy drzewach butelkowych i innych tak dziwacznych, że aż trudno uwierzyć. Nawet drzewa stanowiące 90% buszu są powykręcane w nieprawdopodobne kształty… Wiatry? W sumie jedziemy grzbietem górskim.
Wreszcie upragnione skrzyżowanie z drogą Etanga – Otjitanda. Miotamy się nie widząc drogi w lewo. Przecież powinniśmy dojechać do zdecydowanie główniejszej drogi?! GPS nie kłamie. Jedziemy przez chwilę na Opuwo, wracamy i wreszcie decydujemy się pojechać słabo widoczną drogą, ale tak jak GPS sugeruje. Dobry pomysł ponieważ sprawczynią czy sprawcą jest koryto rzeki, które chyba miało wodę i zrobił się bałagan. Kilka przełomów, w które można wpaść i zostać więc noga z gazu i objeżdżamy te wymycia.
Wreszcie mamy pewną drogę i wioskę. Tu szok… bar! Uzupełniamy zapasy, witając się ze starszyzną Himba siedzącą na ławeczce.
Jedziemy dalej i na pewno dobrze. Z lewej sztuczne jezioro pełniące rolę wodopoju i kąpieliska.
Jedziemy dalej jako trudności mając co i rusz koryta potoczków. Samochód daje radę i mkniemy jak szybko się da ponieważ jest późno, a droga oczywiście jeszcze daleka. Tu naprawdę jeździ się wolno i nie da się przyspieszyć. Wreszcie Otjitanda i skręcamy w pierwszą drogę w lewo. Mijamy zbiorniki i ujęcie wody i mamy drogę do Van Zyls Camp.
Droga jest łatwa i trudna. Kręci, walą w samochód krzaki, nie ma chwili prostej. Generalnie wertepy i trzeba uważać by nie nadziać się na coś. Jedziemy grzbietem, mamy od czasu do czasu domy Himba, wiele opuszczonych no wreszcie naprawdę ostatnia prosta.
Kiedy wjeżdżamy na camp dwóch mężczyzn zawraca biegiem i pędzi by… otworzyć recepcję. Stracili nadzieję, że dziś ktoś się zjawi. Camping jest zarządzany przez lokalną społeczność co niesie pewne problemy od słabego porozumiewania się po słabe liczenie. No ale wreszcie udaje się dojść do porozumienia. Camping dość zaniedbany w sensie urządzeń. Niektóre stanowiska np. nie mają wody bo coś pękło i tak pozostało. Po prostu nie ma chyba w pobliskiej wiosce nikogo kto znałby się na mechanice i miał narzędzia.
No ale znajdujemy genialne miejsce – jakby malutki kamieniołom tylko dla nas. Jest toaleta działająca, prysznic,… Mamy fantastyczny nocleg, jesteśmy sami na campie i nic nie zapowiada trudów jutrzejszego dnia!
Piekielna droga…
Noc piękna! Rano mnóstwo ptaków. Nie chce się ruszać.
Robimy porządek tj. zlewamy resztki ropy do baku i zostawiamy popękane kanistry. Kusi bu chociaż podjechać na próg Van Zyls Pass ale limituje nas paliwo czyli jego brak. To właśnie ten nieszczęsny brak paliwa w Sesfountain i mamy zasięg o 100 km mniejszy. No ale byle do głównej drogi, ktoś poratuje, albo w Okongwati będą mieli w butelkach po wodzie mineralnej.
Wracamy znajomą drogą do Otjitanda i ruszamy coraz bardziej skręcamy na północ ku Kunene River. Już się cieszę na dotarcie do Epupa Falls w miarę wcześnie ale… This is Africa Mister! Wiedziałem, że będą trudne fragmenty ale nie wiedziałem, że dużą część drogi będziemy pokonywać czymś co byłoby zakwalifikowane jako droga wspinaczkowa.
Tempo rozpaczliwe bo nie mamy czasu na błędy. Każda przebita opona to strata czasu i dotrzemy do camp w środku nocy… Nie jest dobrze. Na zdjęciach i filmie zobaczcie jak było. Już po wyjechaniu na teren piaszczysty zaliczyliśmy dziurę w oponie. Dobrze, że w sensownym miejscu i łatwo w miarę dało się koło zmienić.
Przyrodniczo trasa bardzo ciekawa. Busz, ale podlany deszczami przed miesiącem odwdzięcza się kwiatami. Są i baobaby. Generalnie z każdym kilometrem jesteśmy spokojniejsi. Wcześniej się nie da dojechać, ale dojechać się da.
Acha! Pojawiają się kałuże, a kiedy wyjechaliśmy z doliny na grzbiet widzimy hmmm… ulewę na horyzoncie. Akurat w kierunku w którym jedziemy! Dobrze, że już po płaskim! Należy tylko pamiętać, że niekiedy suche koryto szerokie na 10 metrów po takiej ulewie jest wypełnione metrowej głębokości rwącą wodą i wtedy jest się uziemionym… Oby nie!
Po drodze cmentarze wodzów Himba. Trzeba przyznać, że robią wrażenie. Szczególnie czaszki krów z rogami ponadziewane na pale obok grobów. Ciekawe są też porcelanki np. ze zdjęciem stada krów.
Kiedy docieramy do Okangwati są jeszcze ostatki słońca ale zamiast jechać dalej szukamy diesla. Z benzyną jest łatwiej, ale w końcu koniec języka za przewodnika i mamy właściwy dom z napisem DIESEL/PETROL. Proszę o 20 litrów. To na 100% wystarczy do Ruacany, a tam stacja musi być czynna choćby nie wiem co się działo!
Stację obsługuje matka wielu dzieci, z których dwoje pomagają i uczą się jednocześnie. Paliwo jest w 5 litrowych butlach na wodę mineralną. Na oko jest OK!. Lejemy lejkiem tez z butelki po wodzie mineralnej i kawałka szlaucha.
Ostatki słońca widzimy mknąc ku Epupa Falls. Dużo ludzi na drodze więc nie możemy za szybko jechać ale po kilkunastu kilometrach za Okangwati robi się pusto. No i wreszcie Epupa Falls! Wjeżdżamy, chłopcy opanowują trampolinę, a my załatwiamy formalności. Oczywiście jesteśmy na campingu SAMI! Niebywałe! Sami na campingu w Epupa Falls! Szok! Teraz czas na beertime, czerdżingtime, namioty stawiamy w całkowitej ciemności…
DOBRANOC!
UWAGA! |
Drogi, którymi na tej trasie jeździmy NIE SĄ DOSTĘPNE dla zwykłych samochodów z wypożyczalni nawet jeżeli jest to też pickup z namiotami na dachu. Nasz samochód był specjalnie przygotowany do nich. Od podniesionego zawieszenia przez opony po dużej mocy silnik! Zwykły samochód nie przejedzie tędy!
Na przejazd potrzebna jest zgoda wypożyczającego samochód inaczej wszelkie szkody i koszty ściągania idą z konta wypożyczającego samochód ponieważ nie uwzględnia tego ubezpieczenie! |
Pierwsza część tego etapu – strona główna – Z Epupa Falls do Etosha NP
Zapraszamy na prowadzony przez nas portal o Namibii!
Nasza NOWA książka o Namibii: NAMIBIA. Przez pustynię i busz – więcej o niej na portalu, a jeżeli chcesz ją kupić to zapraszamy do naszego sklepu internetowego: Namib.pl!
(c) Portal Małego Podróżnika